Mozemy dyskutowac na ten temat bez konca i moze w koncu gdzies tam bysmy znalazly wspolny srodek .Ty na to patrzysz tak,ja z perspektywy wieloletniej pracy z ludzmi.Zawsze wracam do dziecinstwa,czesto tam szukajac poczatkow problemow w doroslym zyciu.Pomijajac patologie ,bo nie o tym mowily,chyba nigdy nie uslyszalam....ej,bylo zajebiscie wychowywac sie bez ojca,albo przygladac sie jak sie kloca,rozwodza,jak krzycza ,ze to przeze mnie wszystko sie zepsulo,bo matka mnie chciala,ojciec nie.
Wersja łagodniejsza,to taka,....pamietam jak mama starala sie mi wszystko zapewnic,byc i mama i tata,w sumie bylem szczesliwy\a ale taty mi i tak brakowalo.Takie sytuacje maja niestety wielki wplyw na zycie,na tworzenie krotkotrwalych zwiazkow,nie mocy okazywania uczuc i innych problemow.Dlatego napisalam,ze uwazam ze dziecko powinno byc wychowywane q pelej rodzinie i uczone szacunku i milosci .Na pewno sa sytuacje takie o ktorych piszesz.Tyle ze co innego jak dziecko " juz jest" a co innego kiedy mozna " inaczej".
Nie wiem czy ludzie zdaja sobie zawsze sprawe z tego co to znaczy wychowywac samotnie dziecko?Nie neguje tego,bo do takiej decyzji kazdy musi dojrzec sam.
Ja bym sie trzy razy zastanowila,zanim bym wmanipulowala faceta w podpis do transferu ,a potem podziekowala .
Do mnie te "szxzesliwe" dorosle dzieci nie przychodza,dlatego znam te inna strone.