Po każdym nie udanym transferze każda przeżywa rozpacz - złość pomieszaną z lękiem ze się nie uda. Frustracja rośnie im trwa to dłużej. Zarodek to zlepek komórek, materiał genetyczny z którego zapoczątkuje się ciąża. Myślisz to nie „ten” bo nie został, albo że ze mną jest coś nie tak, że „nie został”. Szukasz informacji, robisz badania i wariujesz z niepewności czy to się kiedyś wreszcie wydarzy. Teraz mam inaczej nie interesuje mnie co ze mną jest nie tak, czy z tym zarodkiem jest nie tak. Nie świruje czy będzie ciąża a potem dziecko bo mam się do kogo przytulić. I kiedy patrzę na moje dziecko to widzę, ze każdy z tych zarodków miał szanse zaistnieć i ktoś mu to życie zabrał. Ja chce po nie wracać i chce im wszystkim dać szanse. I boli mnie kiedy ich los potoczył się właśnie tak. Dla mnie to jest życie które umiera. Dopóki nie urodzi się dla Ciebie dziecko z takiego 3AA, 5BC... to nie widzisz tego „życia”. Płaczesz nad tym, ze mogło być inaczej, ze mogłoby biegać po tym świecie, całować w policzek ...i po prostu żyć. Ja bym chciała, żeby każdy z nich żył.