Opisywałam tutaj swoją sytuację nie raz. Miałam inna koncepcje mojego "leczenia" niż ordynator oddziału. Reszta lekarzy była obojętna , a jeszcze inni po cichu mnie wspierali. Było mi ciężko ale ostatecznie stanęło na moim. Niektóre położne komentowały moje zachowanie pod nosem, z czasem kibicując mi coraz bardziej. Usłyszałam sporo gorzkich słów od lekarzy (tych że świty ordynatora) , musiałam sobie z tym poradzić. Z jednej strony ich rozumiem bo obiektywnie pisząc pessar powinnam mieć usunięty przy sączących wodach, a z drugiej strony nie docierało do nich że chce podjąć ryzyko. Czy mam pretensje....w niektórych krajach nawet prywatnie bety nie możesz zrobić a co mowa o takim postępowaniu jak moje
Co do położnych , tak wszystkie były normalne oprócz jednej. Nigdy się do mnie nie uśmiechnęła, nie nawiązała kontaktu, totalna obojętność, ale nie sprawiła też mi przykrości.
Wszędzie pracują ludzie, zapewne bywają wredne położne.
Jak ktoś chce to może informować o in vitro, tylko to nie ma nic wspólnego z porodem. Jeśli kobieta nie może sobie poradzić z naturalnym porodem ze strachu o dziecko to niech sobie załatwi CC. U nas można zrobić to bez problemu jak widać po statystykach CC.