Liliana87
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 22 Kwiecień 2019
- Postów
- 4 622
Ja myślę,że tutaj nie chodzi o jakieś specjalne traktowanie przy porodzie czy już nawet po, o jakieś lepsze warunki itd. Ale o taką zwykłą empatię i zrozumienie. Powiem na swoim przykładzie. U nas w szpitalu położne mają bardzo dobra opinie. Są tylko dwie takie, ktore sa specjalistkami w swoim fachu- tego nie można im odmówić, ale są strasznie niemile i krzyczą. Ja niestety tej fatalnej nocy, kiedy mi pękła ekto na nie trafiłam. Do końca życia nie zapomnę co się wtedy działo i jak jedna z nich się do mnie darła, myslac, że symuluje. Z racji tego,że potem kilka razy trafilam na oddział, te położne mnie kojarzą. I bardzo dobrze wiedzą, co przeszłam i ile lat trwały nasze starania. I teraz, kiedy trafilam w 8tc na oddział z krwawieniem, po 2 tygodniach z tym samym, była na oddziale ta "podla" położna.. I jakie były jej pierwsze teksty do mnie? "8tc? I tak nic nie zrobimy! Co Ty myślisz, albo poleci albo nie! Jak Ty sie nazywasz?" I zajrzała w kartę ciąży, jak zobaczyła moje nazwisko A ja w tym czasie powiedzialam jej drżącym głosem,ze to dziecko jest wywalczone i wierzę,że będzie dobrze, a Pani doskonale mnie pamięta, no bo ja Pani nie zapomnę do końca życia... to od razu posadzila mnie z boku na swojej kanapie, poglaskala po plecach, powiedziala, że wszystko będzie dobrze i od razu przystąpiła do wkłucia,zeby zalozyc venflon... samo to,że przestała walić do mnie takie teksty mnie trochę uspokoiło. Bo przecież wiem,że na to co sie dzieje z ciaza nie mogła mieć ani ona ani ja w tym czasie wpływu. Niektóre położne nie wiedzą za dużo o in vitro, zresztą jak nasi miejscowi lekarze. Ale jak przyszła oddziałowa to sama zaczęła mówić,że jeździ po Polsce na szkolenia do klinik leczenia niepłodności, i to co tam widzi, te na pęczki walczących kobiet i mężczyzn, z mnóstwem dokumentów do wypełnienia... To jej serce się kraja, ona doskonale rozumie i uważa,że na każdym oddziale powinien być psycholog dla każdej z kobiet. Nie wiem czy wiesz o co mi chodzi, po prostu jeśli mają wiedzę,że ta walka była bardzo trudna i moga byc jakies komplikacje to trochę jakby szybciej reagują.Dziwne masz wymaganiajuż nawet nie chce się odnosić o powszechności stosowania owego chwytu w PL czy niestosowania CC. Akurat Polska przoduje w CC. Kobieta po in vitro jest przewrażliwiona co nie znaczy,.że na porodówce jest królową którą trzeba inaczej "obsługiwać". Musimy poukładać to sobie w głowie, im wcześniej tym lepiej. Potem jest żłobek, przedszkole itd. tam też wymagasz specjalnego traktowania dziecka ?
Ja osobiście, jesli przyjdzie mi rodzic w naszym szpitalu to oczywiście już wiedzą, ale jeśli w innym to nie będę im mowila,że jestem po in vitro. Chyba,że będzie się działo coś, co bedzie bardzo wydluzalo poród i zmierzało w niebezpiecznym kierunku. Nie wiem czy będzie mi kiedykolwiek dane jeszcze raz zajsc w ciaze dlatego to chyba nie będzie dla mnie tak istotne przy porodzie. A jeżeli chodzi o przedszkole itd. to absolutnie, dlaczego ma być z tego powodu inaczej traktowane? Mam nadzieje,że ludzka mentalność się zmieni i będzie to tak powszechne "zjawisko", że nikt nikogo palcami wytykać nie bedzie [emoji4]