Netiaskitchen
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 1 Marzec 2018
- Postów
- 5 144
My w niedzielę zrobiliśmy tak samo. Pojechaliśmy do moich rodziców.I bedziemy ich odwiedzać tak jak kiedyś. Podobne przemyślenia nami kierowały. I tez jest podobnie, bo tata jeździ trochę do oracy, tak jak mój M.Wcale się nie dziwię. Ja od miesiąca nie widziałam rodziców , którzy mieszkają 5km obok. I miałam dość. Wróciła też moja siostra zza granicy z 2 dzieci i mężem (oczywiście wcześniej odbyli 21dniowa kwarantannę- tak dla pewności, w wynajmowanym mieszkaniu), których nie widziałam kilka miesięcy. I po rozmowie z moją superwizorką stwierdziłam, że może z całą rodziną nie muszę się widywać, ale z rodzicami i siostrą, którzy mieszkają razem tak. Tutaj kazda musi sobie odpowiedzieć na pytanie- co będzie bardziej obciążające? Całkowita, 100% izolacja (i tak niemozliwe- zakupy, sklepy, pracujący współmałżonek) i koszty psychiczne w postaci smutku, złości i frustracji czy jednak spotkanie z rodzicami i mimo wszystko ryzyko zarażenia niewielkie bo większe prawdopodobieństwo, że są zdrowi niż że są chorzy. I odwiedziłam ich w końcu na weekend i cieszę się, moja siostra jeszcze mnie w ogóle nie widziała w ciąży, rodzice też szczęśliwi że w końcu mnie zobaczyli, a ja w końcu spokojniejsza w domu rodzinnym poza tata nikt nie wychodzi do pracy więc w zasadzie to jak u mnie, mąż też do klientów raz na jakiś czas musi jechać.. bo inaczej nie będziemy mieć za co żyć. I jak miałam sobie odpowiedzieć na pytanie czy jestem w stanie- by ograniczyć ryzyko zarażenia- nie widzieć bliskich jeszcze miesiąc, dwa lub trzy, stwierdziłam, że nie.
Jeśli to ma potrwać długo, a wszystko na to wskazuje, to nie chcemy i nie wytrzymamy w odcięciu od wszystkich bliskich. A zarazić się łatwiej nawet na zakupach...
Tak, masz rację. Każdy musi sam zdecydować jak teraz żyć, zeby to życie nie straciło całego sensu. No i powiem Wam, że po tej niedzieli jakoś łatwiej jest teraz. I mniej smutno.