reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

A no wlasnie.. wiedza tajemna.. chyba brak zrozumienia po prostu. Nikomu nie życzę takich problemów jak nasze , ale dalej uwazam, ze jeśli ktoś nie był w podobnej sytuacji to chocby nie wiem co- nie zrozumie.
Dokładnie nikt nas nie zrozumie dopoki nie bedzie miał takiego samego problemu. Pocieszanie w stylu doceniaj to co masz
Wygodne to takie teraz... Ja nie wiem.. ehh. Ile się tego czlowiek nasłucha.
Ja swojego koteła kocham nad życie. Od zawsze byłam kociarą. Wszystkie koty ma wiosce u babci były moje. Psów się boję, kiedyś mnie wielki owczarek sąsiadki ugryzł. Mieszkalismy w bloku i nie bylo warunków na zwierzęta inne niz rybki czy chomik. Moj maz z kolei marzy o psie i to pewnie kwestia czasu jak jakiegoś przyniesie;) No bo skoro zgodził się na kota.. nie lubił kotów a teraz już uwielbia. Mamy kota 1.5 roku. Gadam do niego, noszę, całuje, przytulam..jak wariatka. Maz czasem mowi, ze się za bardzo pieszcze. Ale to właśnie jest przelewanie naszej miłości.. Ja codziennie na niego patrzę i nie wierzę, ze mam taką prawdziwą, żywą, miekką istotę w domu, której zycie jest od nas zależne. Znajomi tez nie rozumieją, niejednokrotnie usłyszałam,ze to przesada.. nigdy kota, nigdy psa.. No ale mają dzieci. I jak to brzydko napiszę " w dup'ie byli gów'no widzieli"... ;)
Ale najlepsze jest to jak mowia ze rozumieja moj bol a potem ze powinnam doceniać to co mam. Moja przyjaciółka ktora mi sie przyznala ze jak usłyszała o naszej sytuacji (7 lat temu)to stwierdziła ... Czym oni sie przejmują ! zycie nie moga miec dzieci ? Trudno takie życie. Po dwoch latach wyszla za mąż . Zaczeli sie starać o dziecko i nic . Po roku odwazyla mi sie powiedzieć co powiedziala na nasz temat.Przeprosila mnie bo rozumiala co czulam. Wiele miesiecy przeplakala bo niewiedziala dlaczego nie moze zajsc. Dzis jest w 6 miesiacy ciazy. Cieszę się razem z nią bo wiem ze zajelo im to duzo lat. Udalo sie naturalnie u nich. Dużo jej mowilam zeby spróbowali in vitro. Nie chciala. Powiedziała Ania nie chce cierpieć tak jaj ty . Widzialam ile cie to kosztuje. Ja nie dam rady.
Przez te wszystkie lata bardzo mnie wspiera ❤ ale niestety to prawda dopóki ktos nie bedzie w takiej sytuacji to jak my nie zrozumie...
 
reklama
Ja szczerze mówiąc prosiłam lekarza z POZ ale to raczej jednorazowa sytuacja.
Moja lekarka rodzinna jak usłyszała,ze jedziemy do kliniki i raczej in vitro to zrobila mi z głowy jesien średniowiecza... wiedziala,ze sie staramy dluuugo i jak przy okazji zapytala jak się sprawy mają to jej powiedziałam,że sie szykujemy i będę robila badania wszystkie możliwe aby pojechac z jak największą wiedzą. Najpierw powiedzialam, ze dalej sie staramy i chce się przepadac- dala mi po chwili skierowania na badania jakie mogla, czyli tsh, ft3, ft4, glukoze po obciążeniu, morfologie..po czym zaczela mi mówić,że trzeba wierzyć..to jej wtedy powiedzialam,ze za tydzień jedziemy pierwszy raz do kliniki, ze decydujemy się na in vitro jeśli lekarz tak uzna.. I się zaczęło.. in vitro to naciąganie biednych kobiet! Czy ja sobie zdaje sprawę z tego jak takie szprycowanie lekami wpływa na zdrowie? Że jeden lekarz głośno o tym mówił i już go uciszyli!! Że przeciez ja mam trombofilie! I co? Chce swoim dzieciom to robić i w genach im to przekazać? Żeby byky chore?? Że przeciez tyle dzieci czeka na adopcje.. Ja po tej wiązance w końcu odzyskała głos i sie pytam: " A skąd ja mam mieć pewność, czy adoptowane dziecko befzie zdrowe?, przecież co 2 kobieta nie wie,ze ma Coś w genach nie tak" A ona do mnie " jak się okaże jakies zle czy chore dziecko to powiesz, sorry to nie moje geny"... myslalam,ze jestem w wariatkowie, serio.... skomentowałam tylko,ze jade do kliniki i mam nadzieję,że zrobia wszystko bym byla w ciazy.. po czym zapytala jak dam ba imię jak będzie córka? A ja,ze nie wiem! A ona " daj Ula, po mnie" .. wstała i mnie przytuliła i życzyła wszystkiego dobrego... serio, babie się powalilo, przystąpiła do PISu i obwiesila sie różańcami... jedyne co ona robi, to jak potrzebuje jakis recept, czy wyników to mi daje, bo ma do mnie jakaś słabość.. Zresztą jak odebralam wyniki, na które mi dała skierowanie (tylko cukier bo insulinę musialam sama dokupic) to wyszla mi IO,ku jej wielkiemu zdziwieniu, wiec teraz ma już stale zlecenie i leki oraz paseczki do glukometru wypisuję bez problemu..
Póki co nie zmienie rodzinnej, bo tylko ona wie,ze sie leczymy a nie potrzebuje nic innego niz metformina. Jak mi sie przypaleta jakies mocniejsze przeziębienie to pojde do pierwszego lepszego lekarza w przychodni.
Ale sie rozpisalam, ale serio... 21 wiek...
 
A mąż nie brał żadnych sumplementow na poprawę nasienia ? Bo mój mąż miał bardzo słabe ale odkąd zaczął brać profertill to naprawdę nasienie się bardzo poprawiło i cały czas do dnia dzisiejszego bierze ten lek. To będzie moje pierwsze ivf punkcję napewno będę miała w tym miesiącu, ale u mnie Pani doktor powiedziała ze ze względu na to ze mam endometriozę która jest teraz w fazie wzrostu czyli najgorsza to będę miała transfer mrożonych zarodków dopiero w następnym cyklu. Ogólnie boje się strasznie staram sobie mówić ze będzie dobrze tylko Ze myśli standardowo są inne. Ale szczerze podziwiam Cię naprawdę, jestem w szoku ze po tym co przeszłaś dalej walczysz
Ja już bym pewnie była w psychiatryku. Już tyle razy byłam w dołku i po ostatnim stwierdziłam ze jak dalej to będzie szło w taka stronę ze nic się nie udaje to już chyba będzie dla mnie koniec. Także szacunek dla Ciebie wielki za wytrwałość i za to ze masz sile jeszcze na to wszystko. Czytałam to z otwarta buzia i nie mogę uwierzyć ze aż tak strasznie już los cię skrzywdził...
jejku żeby Ci się w końcu udało
Mężowi nic nie przepisali . Zreszta tu w uk niczym się nie przejmują. Nigdy nie zapomne jak po drugim ivf po punckcji (wiedzialam ze cos jest nie tak) strasznie mnie brzuch bolal,zemdlalam ze 3 razy z bolu a oni ze to nie mozliwe zebym sie az tak zle czula po punkcji. Wyszłam z tej kliniki bez ich zgody . Raczej maz mnie wyniosl na rekach. Zajelo mi to dwa lata zeby dojsc do siebie. Ja szczerze to zaluje ze podeszlam tu az do 3 ivf. W Polsce super. Mąż jak mnie zobaczyl jak wyszlam po puncji uśmiechnięta to az sie poplakal. Tu w uk nie zamrozili ani jednego zarodka w Polsce udalo sie az 5🙂 zaufalam Anglii i tego bardzo zaluje😞
Dlugo zastanawiałam sie czy opisać tu moja historie.... Balam sie...

A ty kochana nie boj sie musi sie udac 🙂 ja wierze w to bardzo ✊✊✊
 
A któraś z Was rozmawiała może kiedyś z psychologiem? bo ja miałam takie przemyślenia że może powinnam. Może to umocnilo by mnie trochę. Tylko zastanawiam się jak to wygląda? I czy to wogole ma sens bo problemu przecież i tak nie rozwiąże.
 
Moja lekarka rodzinna jak usłyszała,ze jedziemy do kliniki i raczej in vitro to zrobila mi z głowy jesien średniowiecza... wiedziala,ze sie staramy dluuugo i jak przy okazji zapytala jak się sprawy mają to jej powiedziałam,że sie szykujemy i będę robila badania wszystkie możliwe aby pojechac z jak największą wiedzą. Najpierw powiedzialam, ze dalej sie staramy i chce się przepadac- dala mi po chwili skierowania na badania jakie mogla, czyli tsh, ft3, ft4, glukoze po obciążeniu, morfologie..po czym zaczela mi mówić,że trzeba wierzyć..to jej wtedy powiedzialam,ze za tydzień jedziemy pierwszy raz do kliniki, ze decydujemy się na in vitro jeśli lekarz tak uzna.. I się zaczęło.. in vitro to naciąganie biednych kobiet! Czy ja sobie zdaje sprawę z tego jak takie szprycowanie lekami wpływa na zdrowie? Że jeden lekarz głośno o tym mówił i już go uciszyli!! Że przeciez ja mam trombofilie! I co? Chce swoim dzieciom to robić i w genach im to przekazać? Żeby byky chore?? Że przeciez tyle dzieci czeka na adopcje.. Ja po tej wiązance w końcu odzyskała głos i sie pytam: " A skąd ja mam mieć pewność, czy adoptowane dziecko befzie zdrowe?, przecież co 2 kobieta nie wie,ze ma Coś w genach nie tak" A ona do mnie " jak się okaże jakies zle czy chore dziecko to powiesz, sorry to nie moje geny"... myslalam,ze jestem w wariatkowie, serio.... skomentowałam tylko,ze jade do kliniki i mam nadzieję,że zrobia wszystko bym byla w ciazy.. po czym zapytala jak dam ba imię jak będzie córka? A ja,ze nie wiem! A ona " daj Ula, po mnie" .. wstała i mnie przytuliła i życzyła wszystkiego dobrego... serio, babie się powalilo, przystąpiła do PISu i obwiesila sie różańcami... jedyne co ona robi, to jak potrzebuje jakis recept, czy wyników to mi daje, bo ma do mnie jakaś słabość.. Zresztą jak odebralam wyniki, na które mi dała skierowanie (tylko cukier bo insulinę musialam sama dokupic) to wyszla mi IO,ku jej wielkiemu zdziwieniu, wiec teraz ma już stale zlecenie i leki oraz paseczki do glukometru wypisuję bez problemu..
Póki co nie zmienie rodzinnej, bo tylko ona wie,ze sie leczymy a nie potrzebuje nic innego niz metformina. Jak mi sie przypaleta jakies mocniejsze przeziębienie to pojde do pierwszego lepszego lekarza w przychodni.
Ale sie rozpisalam, ale serio... 21 wiek...
No widocznie jest jakaś skrzywiona politycznie i religijnie. Ja zasadniczo nie wydaje się w dyskusję. Nie interesuje mnie zdanie ludzi którzy nie mieli z tym problemem styczności bo po prostu nic o tym nie wiedzą i plota co im ślina na język przyniesie. Naogladaja się TV albo ksiądz im coś powie i to jest cała ich wiedza. Kiedyś kosciol przeszczepów też nie dopuszczał bo były szatanskie i źle. Dla mnie to jest leczenie jak każde inne.
 
A któraś z Was rozmawiała może kiedyś z psychologiem? bo ja miałam takie przemyślenia że może powinnam. Może to umocnilo by mnie trochę. Tylko zastanawiam się jak to wygląda? I czy to wogole ma sens bo problemu przecież i tak nie rozwiąże.
Ja chodzilam do psychologa , bardzo mi to pomogło. Ale ja zdecydowałam się po samobójstwie mojej przyjaciółki. Dla mnie juz to bylo za dużo. W sumie to mąż mnie troche zmusił. Chodzilam do niej przez 6 miesięcy. Szczerze ja uwazam ze jak czujesz ze powinnas to idź. Tak zgadza sie problemu to nie rozwiąże ale pomoże nam go zrozumiec. Ja jestem na pewno duzi silniejsza osoba 🙂
 
Mmmm dziewczyny [emoji23] ale miałam ochotę na zapiekanki [emoji3590]
To wyciągnęłam męża do sklepu (bo oczywiście takich rarytasów jak baletki to nie posiadam [emoji23], u mnie tylko chleb na zakwasie) Noo i zrobiłam i zjadłam 2 [emoji7] ale mi teraz dobrze [emoji41] jak trochę jedzenia potrafi człowieka uszczęśliwić [emoji23][emoji23]
Poczekaj, poczekaj. Ja świeże ogórki z pieprzem popijałam kawą[emoji23]
 
reklama
Pięknie !![emoji173]️[emoji173]️[emoji173]️
Jak się czujesz kochana ? Jaki wiek ciążowy na liczniku? [emoji7]
Dziękujemy ;)
A powiem Ci, że różnie 😂 raz jest mi niedobrze cały dzień .. a raz czuje się jak nie w ciąży ;) jedyne co mi codziennie doskwiera to ból pleców 😑 trochę boje się, że pózniej będzie gorzej. No ale dam radę 👍🏼
Apka mi pokazuje 8 t 5 d ;)

A jak u Ciebie ? ;)
 
Do góry