motylek24
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 28 Lipiec 2018
- Postów
- 7 797
Każdy związek i facet jest inny. No mój totalnie nie nadaje się do tego aby omawiać ze mną ile jajeczek mi urosło. Jak wygląda in vitro dowiedział się w klinice i nic więcej nie czytał, uznał że mu to wystarczy. Myślę że on nawet nie wie czym się różni trzydniowych zarodek od blastocysty. Albo po co i jakie brałam leki, nie wnika i już.A ja się nie zgodzę, że jesteśmy mózgiem motylku, ja od samego początku mam mega wsparcie. Mój partner się wszystkim interesował, był na każdej wizycie, odmierzał dawki leków, tonę czytał (tez podglądał to forum), analizował badania, sam wysyłał na betę liczył te przyrosty itd. To on głównie zarzuca lekarza pytaniami. Do tego jest mega lekarzo-fobem, a tutaj wszystko co mu lekarze kazali robił jak w zegarku.
Teraz w ciąży też zwariował - praktycznie jest jednym z niewielu który chodzi ze mną na wizyty kontrolne, bo w poczekalni my i same babki. Jak jest w okolicy smyka zawsze coś przytarga. A do tego od 8 tygodni, odkąd ciąża znowu jest zagrożona i leżę, wszystko robi w domu, przy mnie z anielska cierpliwością.
Może to dlatego, ze ta ciąża jest wyczekiwana od wielu lat, ale serio on przez to wszystko bardziej przechodzi.
Natomiast zupełnie inaczej podchodzi do obowiązków wobec domu i dzieci. Ponad trzy miesiące leżałam w szpitalu sam ogarniał dom i starszego syna. Przyjeżdżał do mnie dwa razy w tygodniu ponad 50 km często gęsto z ugotowanym dla mnie obiadem, wypranymi gaciami i zakupami. Po moim CC kangurował córkę oraz wszystko przy niej robił, siedział przy nas w szpitalu od rana do wieczora. Zresztą byłam na sali pooperacyjnej przez trzy dni i widziałam że kangurował dziecko tylko mój mąż Teraz 3 miesiące po porodzie jeszcze nie gotuję obiadów bo robi to on. No po prostu jest zadaniowy.
O sprawach in vitro i tak najlepiej rozmawia mi się na tym forum