Cześć dziewczyny,
Czytam forum od dłuższego czasu i chcę podzielić się z Wami moją historią.
Mam 30 lat, starania o dzidziusia od 3 lat, stwierdzono u mnie w tym wieku niskie AMH 0,89.
Lekarz, który mnie prowadzi powiedział, że nie mam zbyt wiele czasu i razem z mężem podjęliśmy decyzję o przystąpieniu do procedury in vitro. Kiedy już po wielu przepłakanych nieudanych próbach przyswoiłam się do tematu in vitro nastąpiły przeszkody. Kiedy miałam rozpocząć stymulację okazało się, że mam torbiel na jajniku, wykonano punkcję w tym samym cyklu co rozpoczęłam stymulację. I znowu kolejny cios, a mianowicie: brak reakcji na stymulację- przyjmowałam Gonal F i Mensinorm dawki po 150 oraz Gonapeptyl 1 x dziennie i Clostilbegyt 2 x dziennie. Wyhodowałam 2 pęcherzyki ponoć w miarę w jednym jajniku oraz 2 mikroskopijne w drugim jajniku. Lekarz powiedział, że mój organizm nie zareagował na leki, taki wynik to przy AMH 0,12 mają ponoć dziewczyny i że przerywamy procedurę. Ma mi zwiększyć dawki odrobinę bo ponoć bardziej się nie da i drugi raz z rzędu będzie mnie stymulować.
Dziewczyny co Wy na to ze swoją wiedzą? Miała któraś takie sytuacje ze stymulowaniem?
Pozdrawiam Was serdecznie!