reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

reklama
Szkoda że tak długo trzeba czekać. Trzymam kciuki za pozytyw. [emoji110][emoji110][emoji110]
Gdybym tylko mogła to bym chciała ten wynik dziś ale nie jestem w stanie tego przyspieszyć. Chociaż...jeśli nie wyjdzie to Walentynki jeszcze są pełne nadziei ;-) chociaż mam nadzieję, że zobaczę piękny wynik o co PROSZĘ Boga codziennie. Wiem, że niektóre z Was nie mają żadnego dziecka, ja mam jedno ale tak bym chciała drugie :-* byłoby to spełnienie mojego życia w milion procent :-)
 
Gdybym tylko mogła to bym chciała ten wynik dziś ale nie jestem w stanie tego przyspieszyć. Chociaż...jeśli nie wyjdzie to Walentynki jeszcze są pełne nadziei ;-) chociaż mam nadzieję, że zobaczę piękny wynik o co PROSZĘ Boga codziennie. Wiem, że niektóre z Was nie mają żadnego dziecka, ja mam jedno ale tak bym chciała drugie :-* byłoby to spełnienie mojego życia w milion procent :-)
Rozumiem Kochana, ja też mam jedno już [emoji4] a w jakim wieku jest Twoje dziecko?
 
Elonva jest najwyższa a Cetrotide chyba najmniejsze co ?
cetrotide nie wpływa na wzrost pęcherzyków. dziewczyny tu miały elonvę ale dodatkowo koniecznie jakiś menopur czy inny lek na wzrost pęcherzyków. Jeśli nie wyjdzie naturalsik to ciśnij następnym razem o coś więcej, niech nie robi jaj.
Witam wszystkich.
Zapewne nikt mnie nie pamięta ale ja pamiętam wasze słowa wsparcia dla Nas w trudnych chwilach "wariowania" Bety HCG.
Dla przypomnienia - po In Vitro w Novum Beta skoczyła i zaczęła spadać po tygodniu. Rozpoczęło się wspomaganie utrzymania zarodka farmakologicznie i jak się skończyło???? Już opowiadam.

Po tygodniu kuracji wspomagania zarodka poszliśmy na wizytę do Novum i otrzymaliśmy diagnozę - ciąża pozamaciczna. Od razu skierowanie do szpitala, jeszcze tego samego dnia w sobotę. Żona nie pamięta nic od czasu wyjścia z gabinetu w Novum do czasu szpitala - ale ja pamiętam ale nie chcę. No ale wydarzyło się i nic nie poradzimy.

Szpital i badania i badania i badania. Raz mówią, że widać zarodek a raz że nie. Sami nie widzą. Badają Betę 2 razy dziennie a ona wariuje. Decyzja lekarzy - podać metotreksat. Weszły na salę Panie ubrane w skafandry rodem z filmy SF i podały zastrzyk. Nie słuchały, że żona z powodu swojej choroby jest dość odporna na Metotreksat no ale nic - czekamy. Święta wielkanocne zorganizowałem żonie w szpitalu włącznie z kiełbaską, żurkiem i innymi potrawami-była uczta. Po którymś badaniu Bety doszli do wniosku że to już i wychodzimy. mamy zgłosić się na kontrolę za tydzień.
Przyjeżdżamy za tydzień, umówieni na 10:00 - w poczekalni tłum, przyjęli nas o 20:00. Robią USG a tu zarodek!!!!! Lekarze udawali że tego nie widzą i tylko dzięki bardzo zaangażowanej świeżo upieczonej Pani doktor zdecydowano się na badanie Bety - a ta dalej wariuje. Decyzja - powrót do szpitala. Dramat od nowa.

Następny dzień i decyzja - wyłuszczanie. Żona się zgadza aby już to zakończyć bo nie ma siły. Zabieg wykonany i stwierdzili że wydobyli coś co mogło być zarodkiem. Kończymy i wychodzimy ze szpitala.

Żona powoli dochodzi do siebie i koncentrujemy się na życiu codziennym. Z tyłu głowy snujemy już plany kolejnego podejścia do In-Vitro - plan jest aby było to we wrześniu.

Nie staramy się, nie myślimy o dziecku. Planujemy wakacje. Nadchodzi czerwiec, wraz z żona przerzucamy łopatami 10 ton ziemi na działce. Ja natomiast widzę, że coś się zmienia-pojawiają się objawy ciąży lecz ona nie czekając na nie ich nie zauważa. Ja siedzę cicho aby jej nie przestraszyć a pewności nie mam. Okres się spóźnia ale żona tłumaczy to metotrekstem i wyłuszczaniem. Sugeruję aby zrobiła test ale Ona nie chce bo to bez sensu. Żona wyjeżdża na drugi koniec polski na pogrzeb i robi 500 km pociągiem - biega po peronach i dźwiga walizki. Przez telefon dowiaduję się że ma mdłości na zapachy i zwymiotowała - Ona tłumaczy sobie to wypitym alkoholem ale ja już wiem i jestem pewien. Od razu po powrocie wręczyłem jej test ciążowy i po małej awanturze zrobiła go tylko po to abym się odczepił.

Dwie kreski pojawiły się natychmiast - były bardzo intensywne i nie było żadnej wątpliwości. Żona nie dowierza i jest w szoku. Biorę ją pod pachę i na Cito na badanie Bety na Solec (była to sobota) - wynik bety nie pozostawia złudzeń - jeśli dobrze pamiętam to było to ponad 6000 lub 12000 - jakoś tak.

Szybko wizyta i Ginekologa i jet potwierdzenie - ciąża i to naturalna!!!!! Nie planowana - taka wpadka.

Od tego czasu życie nabrało nowych barw. Co dwa tygodnie do Ginekologa na kontrolę - ciąża rozwija się prawidłowo. Termin na 22 lutego 2019.

Z racji przebytego zabiegu usunięcia mięśniaków, przejść z pozamaciczną oraz długiego wyczekiwania lekarz zgadza się na cesarkę - termin 18 luty 2019 r.

Czekamy na ten dzień, snujemy plany, chcemy kupić dom ale życie ma swój plan..........

02 lutego o godzinie 02.30 żona budzi mnie z krzykiem że odeszły jej wody. Zapalam światło a w pokoju wszędzie krew - jak w rzeźni. Żona biegnie pod prysznic się umyć ja dzwonię do Ginekologa a ten mówi że natychmiast do szpitala.

Na szczęście szpital jest 800 metrów od domu tak więc bierzemy przygotowane już torby i o 3:00 wychodzimy z domu. W szpitalu jesteśmy o 3:05. Natychmiastowe badanie i diagnoza - oderwanie łożyska i krwotok - serce dziecka bije - lekarze jak w ukropie zabrali żonę na stół - był to godzina 3:10..............

O godzinie 3:20 wyszła Pani Doktor i oznajmiła że........... mamy Córkę. Zdrową i piękną. Żona również cała tylko jeszcze zszywana.

3:30 otrzymuje inkubator z naszą Moniczką - która mlaska malutkim jęzorkiem.
Lekarze przychodzą i mówią, że jeżeli przyjechalibyśmy 10 min później to by Córy nie było......ale jest bo lekarze zareagowali w sposób perfekcyjny a my nie przeprowadziliśmy się 15 km od szpitala tylko zdecydowaliśmy się zostać w mieszkaniu.

Tak więc 02.02.2019 o godzinie 3:20 spełniło się nasze marzenie i mamy śliczną córeczkę. 58 cm i 3,640 kg. - kawał babeczki.

Spędziliśmy tydzień w szpitalu bo walczyliśmy z żółtaczką ale od soboty jesteśmy w domu.

Tak więc nie rezygnujcie i przede wszystkim wyłączcie myślenie i oczekiwanie. Wiem że łatwo się mówi ale tylko taką radę mogę dać.

Na pewno się uda. 3mamy kciuki.
Ja cię pamiętam :) Serdeczne gratulacje pięknego cudu, córeczka wspaniała!! Trzymajcie się cieplutko! :)
Chciałam tylko napisać że trwamy, dziś 30 tc. Rozwiązanie ciąży po 32 lub 34 tc w zależności od sytuacji infekcyjnej. Pozdrawiam z zaświatów:)
Motylku cudowne wieści :* Oby tak dalej!!
Czy jest tu jakaś dziewczyna która leczy się w klinice w Krakowie ?Mój mąż już wariuje i szuka kliniki codziennie pyta o inna
Ja się leczyłam w macierzyństwie u szefa. Z plusów to to, że od razu dobrał świetnie stymulację, mieliśmy piękne blastki w ilości 6/6 zapładnianych komórek. Z tego były 3 ciąże (jedna podwójna), ale roniłam mimo obstawy leków. Nie uznają tam takich rzeczy jak wlewy z intralipidu czy szczepień limfocytami. Zamiast tego przy problemach immunologicznych kazali iśc na wlewy z immunoglobulin - zajebiście drogie, bo to koszt kilku tysi za jedną kroplówkę, która jednak na mnie i tak nie zadziałała. Także tego... Jedna procedura z transferami i lekami (w tym te wlewy) wyszła mnie prawie 50 tysięcy. Teraz zmieniłam na gc i udało się po pierwszym transferze (dziś 10+5tc a w brzuchu 2 kluski), ale też co tam przeszłam to moje.
Część dziewczyny. Ja obudziłam się z mokrą bielizną. Nie wiem co myśleć. Nic mnie nie boli, nie ma krwi, ale zaczęłam się zastanawiać skąd ta woda. Nie jest to luteina, tego jestem pewna. Jedyne co mi przychodzi do głowy to sączenie wód płodowych (14tc) albo invag zaaplikowany przed snem. Nie wiem czy jechać na IP. Ale u nas w szpitalach panują jakieś choróbska i zakazane są nawet odwiedziny, więc bez powodu wolałabym nie spędzać tam kilku godz. na IP. Czy jest ktoś, kto mi może napisać jak wygląda sączenie wód?:( Mam nadzieję, że to ten probiotyk.
Podjedź do lekarza lub szpitala. Te paski to niby dobry pomysł, ale jak wychodzi ph zasadowe to mogą być albo wody albo jakaś infekcja, więc może to być niepotrzebny stres. Niech ci pobiorą wymaz i posprawdzają na usg, tak będzie najlepiej
Dziewczyny krew do bety oddana, przypomnę- dziś 10 dpt 3 dniowego mrozaczka:-) W naszej wiejskiej przychodni Pani nie wiedziała co to za badanie i próbowała mnie pytac- ciekawa :-)) Okazało się, że przychodnia nie współpracuje już z Alabem i na wyniki muszę czekać do jutra do godziny 15 jak skończę pracę jadę. Jednego dnia myślę, że się udało a za 5 min jestem pewna , że nie... O matko... tez tak macie?
Cóż za wścibskie babsko, mogłaby się bardziej doszkolić a nie zajmować się plotami.
Współczuję, że musisz czekać do jutra. Trzymam kciuki!!
 
Witam wszystkich.
Zapewne nikt mnie nie pamięta ale ja pamiętam wasze słowa wsparcia dla Nas w trudnych chwilach "wariowania" Bety HCG.
Dla przypomnienia - po In Vitro w Novum Beta skoczyła i zaczęła spadać po tygodniu. Rozpoczęło się wspomaganie utrzymania zarodka farmakologicznie i jak się skończyło???? Już opowiadam.

Po tygodniu kuracji wspomagania zarodka poszliśmy na wizytę do Novum i otrzymaliśmy diagnozę - ciąża pozamaciczna. Od razu skierowanie do szpitala, jeszcze tego samego dnia w sobotę. Żona nie pamięta nic od czasu wyjścia z gabinetu w Novum do czasu szpitala - ale ja pamiętam ale nie chcę. No ale wydarzyło się i nic nie poradzimy.

Szpital i badania i badania i badania. Raz mówią, że widać zarodek a raz że nie. Sami nie widzą. Badają Betę 2 razy dziennie a ona wariuje. Decyzja lekarzy - podać metotreksat. Weszły na salę Panie ubrane w skafandry rodem z filmy SF i podały zastrzyk. Nie słuchały, że żona z powodu swojej choroby jest dość odporna na Metotreksat no ale nic - czekamy. Święta wielkanocne zorganizowałem żonie w szpitalu włącznie z kiełbaską, żurkiem i innymi potrawami-była uczta. Po którymś badaniu Bety doszli do wniosku że to już i wychodzimy. mamy zgłosić się na kontrolę za tydzień.
Przyjeżdżamy za tydzień, umówieni na 10:00 - w poczekalni tłum, przyjęli nas o 20:00. Robią USG a tu zarodek!!!!! Lekarze udawali że tego nie widzą i tylko dzięki bardzo zaangażowanej świeżo upieczonej Pani doktor zdecydowano się na badanie Bety - a ta dalej wariuje. Decyzja - powrót do szpitala. Dramat od nowa.

Następny dzień i decyzja - wyłuszczanie. Żona się zgadza aby już to zakończyć bo nie ma siły. Zabieg wykonany i stwierdzili że wydobyli coś co mogło być zarodkiem. Kończymy i wychodzimy ze szpitala.

Żona powoli dochodzi do siebie i koncentrujemy się na życiu codziennym. Z tyłu głowy snujemy już plany kolejnego podejścia do In-Vitro - plan jest aby było to we wrześniu.

Nie staramy się, nie myślimy o dziecku. Planujemy wakacje. Nadchodzi czerwiec, wraz z żona przerzucamy łopatami 10 ton ziemi na działce. Ja natomiast widzę, że coś się zmienia-pojawiają się objawy ciąży lecz ona nie czekając na nie ich nie zauważa. Ja siedzę cicho aby jej nie przestraszyć a pewności nie mam. Okres się spóźnia ale żona tłumaczy to metotrekstem i wyłuszczaniem. Sugeruję aby zrobiła test ale Ona nie chce bo to bez sensu. Żona wyjeżdża na drugi koniec polski na pogrzeb i robi 500 km pociągiem - biega po peronach i dźwiga walizki. Przez telefon dowiaduję się że ma mdłości na zapachy i zwymiotowała - Ona tłumaczy sobie to wypitym alkoholem ale ja już wiem i jestem pewien. Od razu po powrocie wręczyłem jej test ciążowy i po małej awanturze zrobiła go tylko po to abym się odczepił.

Dwie kreski pojawiły się natychmiast - były bardzo intensywne i nie było żadnej wątpliwości. Żona nie dowierza i jest w szoku. Biorę ją pod pachę i na Cito na badanie Bety na Solec (była to sobota) - wynik bety nie pozostawia złudzeń - jeśli dobrze pamiętam to było to ponad 6000 lub 12000 - jakoś tak.

Szybko wizyta i Ginekologa i jet potwierdzenie - ciąża i to naturalna!!!!! Nie planowana - taka wpadka.

Od tego czasu życie nabrało nowych barw. Co dwa tygodnie do Ginekologa na kontrolę - ciąża rozwija się prawidłowo. Termin na 22 lutego 2019.

Z racji przebytego zabiegu usunięcia mięśniaków, przejść z pozamaciczną oraz długiego wyczekiwania lekarz zgadza się na cesarkę - termin 18 luty 2019 r.

Czekamy na ten dzień, snujemy plany, chcemy kupić dom ale życie ma swój plan..........

02 lutego o godzinie 02.30 żona budzi mnie z krzykiem że odeszły jej wody. Zapalam światło a w pokoju wszędzie krew - jak w rzeźni. Żona biegnie pod prysznic się umyć ja dzwonię do Ginekologa a ten mówi że natychmiast do szpitala.

Na szczęście szpital jest 800 metrów od domu tak więc bierzemy przygotowane już torby i o 3:00 wychodzimy z domu. W szpitalu jesteśmy o 3:05. Natychmiastowe badanie i diagnoza - oderwanie łożyska i krwotok - serce dziecka bije - lekarze jak w ukropie zabrali żonę na stół - był to godzina 3:10..............

O godzinie 3:20 wyszła Pani Doktor i oznajmiła że........... mamy Córkę. Zdrową i piękną. Żona również cała tylko jeszcze zszywana.

3:30 otrzymuje inkubator z naszą Moniczką - która mlaska malutkim jęzorkiem.
Lekarze przychodzą i mówią, że jeżeli przyjechalibyśmy 10 min później to by Córy nie było......ale jest bo lekarze zareagowali w sposób perfekcyjny a my nie przeprowadziliśmy się 15 km od szpitala tylko zdecydowaliśmy się zostać w mieszkaniu.

Tak więc 02.02.2019 o godzinie 3:20 spełniło się nasze marzenie i mamy śliczną córeczkę. 58 cm i 3,640 kg. - kawał babeczki.

Spędziliśmy tydzień w szpitalu bo walczyliśmy z żółtaczką ale od soboty jesteśmy w domu.

Tak więc nie rezygnujcie i przede wszystkim wyłączcie myślenie i oczekiwanie. Wiem że łatwo się mówi ale tylko taką radę mogę dać.

Na pewno się uda. 3mamy kciuki.

Woooowww[emoji7][emoji7][emoji7]
Czytałam Wasza historie na 3 razy
Wzruszyłam się , dajecie nadzieje [emoji173]️
Zdrówka dla maluszka [emoji7]
 
Nie wiem kochana czy Ci tto coś pomoże, ale ja wczoraj zaaplikowałam sobie lactovaginal i na spodniach od pidzamy mam wodnistą plamę, sporą. Nie wiem czy sączenie wód w 14 tc jest możliwe?

Niestety na każdym etapie mogą się wody sączyc dziewczyny i koniecznie trzeba to sprawdzić.
Jeśli się jeszcze raz taka sytuacja powtórzy, że będzie to taka woda a nie wydzielina i jej sporo to idź na badania. Z przykładu @Dgd wydaje mi się, że to nie to, bardzie to te "mokre" dni co dziewczyny opisują.
Trzymam kciuki.
 
Trudna ta wasza historia ale z jakim pięknym zakończeniem.
Gratulacje.
Moniczka jest cudowna.
Witam wszystkich.
Zapewne nikt mnie nie pamięta ale ja pamiętam wasze słowa wsparcia dla Nas w trudnych chwilach "wariowania" Bety HCG.
Dla przypomnienia - po In Vitro w Novum Beta skoczyła i zaczęła spadać po tygodniu. Rozpoczęło się wspomaganie utrzymania zarodka farmakologicznie i jak się skończyło???? Już opowiadam.

Po tygodniu kuracji wspomagania zarodka poszliśmy na wizytę do Novum i otrzymaliśmy diagnozę - ciąża pozamaciczna. Od razu skierowanie do szpitala, jeszcze tego samego dnia w sobotę. Żona nie pamięta nic od czasu wyjścia z gabinetu w Novum do czasu szpitala - ale ja pamiętam ale nie chcę. No ale wydarzyło się i nic nie poradzimy.

Szpital i badania i badania i badania. Raz mówią, że widać zarodek a raz że nie. Sami nie widzą. Badają Betę 2 razy dziennie a ona wariuje. Decyzja lekarzy - podać metotreksat. Weszły na salę Panie ubrane w skafandry rodem z filmy SF i podały zastrzyk. Nie słuchały, że żona z powodu swojej choroby jest dość odporna na Metotreksat no ale nic - czekamy. Święta wielkanocne zorganizowałem żonie w szpitalu włącznie z kiełbaską, żurkiem i innymi potrawami-była uczta. Po którymś badaniu Bety doszli do wniosku że to już i wychodzimy. mamy zgłosić się na kontrolę za tydzień.
Przyjeżdżamy za tydzień, umówieni na 10:00 - w poczekalni tłum, przyjęli nas o 20:00. Robią USG a tu zarodek!!!!! Lekarze udawali że tego nie widzą i tylko dzięki bardzo zaangażowanej świeżo upieczonej Pani doktor zdecydowano się na badanie Bety - a ta dalej wariuje. Decyzja - powrót do szpitala. Dramat od nowa.

Następny dzień i decyzja - wyłuszczanie. Żona się zgadza aby już to zakończyć bo nie ma siły. Zabieg wykonany i stwierdzili że wydobyli coś co mogło być zarodkiem. Kończymy i wychodzimy ze szpitala.

Żona powoli dochodzi do siebie i koncentrujemy się na życiu codziennym. Z tyłu głowy snujemy już plany kolejnego podejścia do In-Vitro - plan jest aby było to we wrześniu.

Nie staramy się, nie myślimy o dziecku. Planujemy wakacje. Nadchodzi czerwiec, wraz z żona przerzucamy łopatami 10 ton ziemi na działce. Ja natomiast widzę, że coś się zmienia-pojawiają się objawy ciąży lecz ona nie czekając na nie ich nie zauważa. Ja siedzę cicho aby jej nie przestraszyć a pewności nie mam. Okres się spóźnia ale żona tłumaczy to metotrekstem i wyłuszczaniem. Sugeruję aby zrobiła test ale Ona nie chce bo to bez sensu. Żona wyjeżdża na drugi koniec polski na pogrzeb i robi 500 km pociągiem - biega po peronach i dźwiga walizki. Przez telefon dowiaduję się że ma mdłości na zapachy i zwymiotowała - Ona tłumaczy sobie to wypitym alkoholem ale ja już wiem i jestem pewien. Od razu po powrocie wręczyłem jej test ciążowy i po małej awanturze zrobiła go tylko po to abym się odczepił.

Dwie kreski pojawiły się natychmiast - były bardzo intensywne i nie było żadnej wątpliwości. Żona nie dowierza i jest w szoku. Biorę ją pod pachę i na Cito na badanie Bety na Solec (była to sobota) - wynik bety nie pozostawia złudzeń - jeśli dobrze pamiętam to było to ponad 6000 lub 12000 - jakoś tak.

Szybko wizyta i Ginekologa i jet potwierdzenie - ciąża i to naturalna!!!!! Nie planowana - taka wpadka.

Od tego czasu życie nabrało nowych barw. Co dwa tygodnie do Ginekologa na kontrolę - ciąża rozwija się prawidłowo. Termin na 22 lutego 2019.

Z racji przebytego zabiegu usunięcia mięśniaków, przejść z pozamaciczną oraz długiego wyczekiwania lekarz zgadza się na cesarkę - termin 18 luty 2019 r.

Czekamy na ten dzień, snujemy plany, chcemy kupić dom ale życie ma swój plan..........

02 lutego o godzinie 02.30 żona budzi mnie z krzykiem że odeszły jej wody. Zapalam światło a w pokoju wszędzie krew - jak w rzeźni. Żona biegnie pod prysznic się umyć ja dzwonię do Ginekologa a ten mówi że natychmiast do szpitala.

Na szczęście szpital jest 800 metrów od domu tak więc bierzemy przygotowane już torby i o 3:00 wychodzimy z domu. W szpitalu jesteśmy o 3:05. Natychmiastowe badanie i diagnoza - oderwanie łożyska i krwotok - serce dziecka bije - lekarze jak w ukropie zabrali żonę na stół - był to godzina 3:10..............

O godzinie 3:20 wyszła Pani Doktor i oznajmiła że........... mamy Córkę. Zdrową i piękną. Żona również cała tylko jeszcze zszywana.

3:30 otrzymuje inkubator z naszą Moniczką - która mlaska malutkim jęzorkiem.
Lekarze przychodzą i mówią, że jeżeli przyjechalibyśmy 10 min później to by Córy nie było......ale jest bo lekarze zareagowali w sposób perfekcyjny a my nie przeprowadziliśmy się 15 km od szpitala tylko zdecydowaliśmy się zostać w mieszkaniu.

Tak więc 02.02.2019 o godzinie 3:20 spełniło się nasze marzenie i mamy śliczną córeczkę. 58 cm i 3,640 kg. - kawał babeczki.

Spędziliśmy tydzień w szpitalu bo walczyliśmy z żółtaczką ale od soboty jesteśmy w domu.

Tak więc nie rezygnujcie i przede wszystkim wyłączcie myślenie i oczekiwanie. Wiem że łatwo się mówi ale tylko taką radę mogę dać.

Na pewno się uda. 3mamy kciuki.
 
reklama
Dziekuje kochana wlasnie jestem po sniadanku i idé sie opalac ale zasmucila mnie twoja wiadomosc ze stymulacja kiepska ale dopytaj o inseminacje bo moja Kolezanka tak zaszla. Zawsze to lepsze szanse poza tym mozecie poprawic naturalnie ;)

No właśnie zobaczymy co powie w sobotę na usg a później kolejna wizyta 27
Teraz Twoja kolej[emoji8]i trzymam megaaa mocno kciuki za Ciebie !!!!
 
Do góry