Czesto tak mysle. Oczywiscie staram sie przepedzac takie mysli, probuje myslec pozytywnie ale jednak sa takie sytuacje, ze gdzies tam mam uczucie, jakby nie bylo nam to dane. W takich momentach najbardziej boje sie tego jak moje/nasze zycie wygladaloby wtedy. Czy faktycznie potrafilibysmy znalesc sobie inny cel w zyciu. Czasami zartuje, ze gdyby taka sytuacja zaistniala bedziemy podrozowac, kupimy mniejsze mieszkanie, bedziemy zyc dla siebie. Jednak czesto mam obawy, czy nie poleglibysmy w podazaniu za tymi innymi celami i nasz zwiazek nie padlby przez zal do siebie, niepowodzenia, finanse, niespelnione pragnienia, itp. Moj taki wewnetrzny strach...mimo iz moze nie uzasadniony.
Powiem wam taka jakby anekdote o ktorej czasami mysle, w kwestii ze przepowiednie lub przeczucia sie spelniaja albo chocby zwiastuja czasami problemy. Jako podlotek razem z rodzenstwem ciotecznym mowilismy jak wyobrazamy sobie nasze zycie dorosle. Siostra cioteczna zawsze chciala miec faceta, dzieci i ma to co chciala. Ja za to mowilam, ze nie chce miec dzieci, a w gruncie rzeczy po prostu nie chcialam przyznac sie do tego ze chcialabym. Mialam czesto sny, gdzie widzialam sie jako osobe dorosla, niezalezna, z dzieckiem. Ilekroc mialam ten sen, zawsze wiedzialam, ze to nie moje dziecko, ze je przygarnelam. Maly blond chlopczyk, z ktorym jezdzilam konno, wyjezdzalam na wakacje, bawilam sie w tych snach. Co mnie wtedy zawsze dziwilo, ze juz jako malolatka nie czulam sie zle w tej roli, ani ze to idiotyczne ze to nie moje dziecko. Dzis mysle, ze moze to byl sen proroczy, wskazujacy mi ze cos jest nie tak a moje zycie wygladalo bedzie inaczej niz sobie wyobrazam. Nie wiem. Wiem, ze chcialabym miec dziecko, chcialabym miec je z moim M. Mysle czasami jak fajnie by wygladalo w naszej kombinacji, jak bardzo chcialabym aby przejelo jego wlosy, moje oczy, itd. No i wtedy sie rozklejam, bo mnie cala ta sytuacja lamie jak zwierciadlo ktore peka na tysiac kawalkow. Nie wspomne o strachu, bo strach stal sie moim najskrytszym towarzyszem. Strach o wlasne zdrowie, przed powiklaniami invitro, strach przed niespelnieniem najwiekszego marzenia, czyli dziecka. Takze, mam rowniez takie momenty i nie sa one latwe. Tak naprawde nie mam tez z kim o nich porozmawiac, bo z matka nie to samo a znajomi ktorzy wiedza, zyja innym zyciem, nie potepiaja, powiedza slowo otuchy, ale nie wiem, dopiero tutaj czuje, ze moge cos powiedziec, ze wy rozumiecie, ze nie jestem z tym sama mimo iz kazda z nas ma swoje problemy.