reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

Dziewczyny mam jeszcze takie pytanie...
Dzisiaj ja was będę meczyc...
Czy encorton na wplyw na jakość komórek jajowych ? I czy od razu w tym cyklu mogła bym podejść do stymulacji czy trzeba odczekać ? No i czy kiry i cariotypy mogę robić podczas stymulacji czy nie mogę być na żadnych lekach ?
Ja mogę tylko odpowiedzieć czy możesz podejść od razu, tak. Ja po ciąży biochemiczna odstawilam leki i chyba czekałam na okres 4 dni potem od razu stymulowanie, punkcja i o dziwo bez hiperki i transfer. I póki co beta rośnie Więc czasami dobrze zrobić coś na wariata. Ja miałam dosyć czekania. Po poprzedniej punkcji czekałam na transfer 2,5 miesiąca. Trzymam kciuki i nie poddawaj się.
 
reklama
Czesc dziewczyny, ja znowu panikuje. Dzisiaj na papierze toaletowym zobaczylam taka galatere/ glut przezroczysty/bialy, czy wiecie czy to normalne czy raczej dzwonic do gina? Teraz 8my tydzien.
 
@Blondasek85 mam identycznie... ;-)
Jak zmieniłam pracę to myślałam że zaraz z niej zrezygnuje bo będę w ciąży, życie zweryfikowalo inaczej i teraz na pozytywną bete czekałam prawie 1,5roku ;-)
I nikt w pracy nie wiedział o naszych staraniach i walce z wrogiem jakim jest IVF
 
Powiedzcie jak to jest u Was,czy macie takie momenty,ze myślicie sobie,ze to wszystko na nic bo pewnie i tak nie będziecie mieć dzieci?Ja czasem sobie tak myśle i wtedy ogarnia mnie taki żal,ze tyle w życiu mnie ominie rzeczy związanych z macierzyństwem. Jak patrzę na męża bawiącego się ze swoją 4 letnią chrześnicą,ostatnio u nas nocowała i miałam okazję zobaczyć jak się z nią bawi,jak ją kładzie spac itd. to jest mi przykro,ze być może nie będę mu mogła dać dziecka.Chociaz w głębi duszy wciąż mam nadzieje,ze nam się kiedyś uda. On mówi,ze jeżeli nawet nie to znajdziemy sobie w życiu inne cele bo mamy siebie i to najważniejsze.Niby tak,ale jednak dziecko to nasze wielkie marzenie.
Kochana ja miałam takie myśli przez kilkanaście lat... Dowiedziałam się, ze będę być może miała problemy z zajęciem jako nastolatka... potem rozmyślania jak ja to chłopakowi powiem i czy mnie nie zostawi, potem jak już powiedziałam, to czy kurde on wie na co się decyduje, potem starania, stymulacje, iui, ivf - udało się, ale wiem teraz, że mam tak cudownego człowieka przy sobie, że nawet jakby się nie udało byłabym najszczęśliwsza, bo jest on... Ważne, żebyś wiedziała, że nie poddałaś się bez walki... co by się nie stało trzymam kciuki za wytrwałość!
 
Możesz od razu działać. Encorton nie wpływa na jakoś komórek.
Zrób teraz badania a w następnym cyklu działaj [emoji123] [emoji123] [emoji123] [emoji123]
Dziękuję Kochana za tyle ciepłych słów ❤️❤️❤️ poddać się napewno nie poddam , przynajmniej nie teraz , mam dla kogo walczyć i przede wszystkim mam z kim walczyć , robię to dla mojego męża który jest dla mnie wszystkim, tylko po prostu nie tego się spodziewałam... Myślałam , miałam ogromne nadzieje że wujek Jarek odczaruje to wszystko... A tu dalej nic... Nawet implantacji nie było... Zobaczymy co da się jeszcze zrobić ...
 
Powiedzcie jak to jest u Was,czy macie takie momenty,ze myślicie sobie,ze to wszystko na nic bo pewnie i tak nie będziecie mieć dzieci?Ja czasem sobie tak myśle i wtedy ogarnia mnie taki żal,ze tyle w życiu mnie ominie rzeczy związanych z macierzyństwem. Jak patrzę na męża bawiącego się ze swoją 4 letnią chrześnicą,ostatnio u nas nocowała i miałam okazję zobaczyć jak się z nią bawi,jak ją kładzie spac itd. to jest mi przykro,ze być może nie będę mu mogła dać dziecka.Chociaz w głębi duszy wciąż mam nadzieje,ze nam się kiedyś uda. On mówi,ze jeżeli nawet nie to znajdziemy sobie w życiu inne cele bo mamy siebie i to najważniejsze.Niby tak,ale jednak dziecko to nasze wielkie marzenie.
Czesto tak mysle. Oczywiscie staram sie przepedzac takie mysli, probuje myslec pozytywnie ale jednak sa takie sytuacje, ze gdzies tam mam uczucie, jakby nie bylo nam to dane. W takich momentach najbardziej boje sie tego jak moje/nasze zycie wygladaloby wtedy. Czy faktycznie potrafilibysmy znalesc sobie inny cel w zyciu. Czasami zartuje, ze gdyby taka sytuacja zaistniala bedziemy podrozowac, kupimy mniejsze mieszkanie, bedziemy zyc dla siebie. Jednak czesto mam obawy, czy nie poleglibysmy w podazaniu za tymi innymi celami i nasz zwiazek nie padlby przez zal do siebie, niepowodzenia, finanse, niespelnione pragnienia, itp. Moj taki wewnetrzny strach...mimo iz moze nie uzasadniony.
Powiem wam taka jakby anekdote o ktorej czasami mysle, w kwestii ze przepowiednie lub przeczucia sie spelniaja albo chocby zwiastuja czasami problemy. Jako podlotek razem z rodzenstwem ciotecznym mowilismy jak wyobrazamy sobie nasze zycie dorosle. Siostra cioteczna zawsze chciala miec faceta, dzieci i ma to co chciala. Ja za to mowilam, ze nie chce miec dzieci, a w gruncie rzeczy po prostu nie chcialam przyznac sie do tego ze chcialabym. Mialam czesto sny, gdzie widzialam sie jako osobe dorosla, niezalezna, z dzieckiem. Ilekroc mialam ten sen, zawsze wiedzialam, ze to nie moje dziecko, ze je przygarnelam. Maly blond chlopczyk, z ktorym jezdzilam konno, wyjezdzalam na wakacje, bawilam sie w tych snach. Co mnie wtedy zawsze dziwilo, ze juz jako malolatka nie czulam sie zle w tej roli, ani ze to idiotyczne ze to nie moje dziecko. Dzis mysle, ze moze to byl sen proroczy, wskazujacy mi ze cos jest nie tak a moje zycie wygladalo bedzie inaczej niz sobie wyobrazam. Nie wiem. Wiem, ze chcialabym miec dziecko, chcialabym miec je z moim M. Mysle czasami jak fajnie by wygladalo w naszej kombinacji, jak bardzo chcialabym aby przejelo jego wlosy, moje oczy, itd. No i wtedy sie rozklejam, bo mnie cala ta sytuacja lamie jak zwierciadlo ktore peka na tysiac kawalkow. Nie wspomne o strachu, bo strach stal sie moim najskrytszym towarzyszem. Strach o wlasne zdrowie, przed powiklaniami invitro, strach przed niespelnieniem najwiekszego marzenia, czyli dziecka. Takze, mam rowniez takie momenty i nie sa one latwe. Tak naprawde nie mam tez z kim o nich porozmawiac, bo z matka nie to samo a znajomi ktorzy wiedza, zyja innym zyciem, nie potepiaja, powiedza slowo otuchy, ale nie wiem, dopiero tutaj czuje, ze moge cos powiedziec, ze wy rozumiecie, ze nie jestem z tym sama mimo iz kazda z nas ma swoje problemy.
 
reklama
Najgorzej tak to sobie wszystko poukladać w glowie i oswoić sie z myslą że to na nas padało że bydziemy żyć bez dzieci .To jest bardzo trudne bo pragnienia i chęć obdarzenia tej malej istotki miłością jest tak silne szczególnie jak się sie spotyka małe dzieci to takie klucie w sercu.Ja naprawdę już tak sobie wszystko poukladałam i na nic nie liczyłam a życie przewrotne jest i tak brutalnie sobie ze mnie zadrwiło.Dało nadzieję żeby za chwilę ją odebrać

Ja dosyć długo miałam problem z dziećmi w rodzinie, wiem,ze powinnam się cieszyć ze szczęścia innych ale jakoś nie bardzo potrafiłam i unikałam kontaktów z osobami mającymi małe dzieci.Teraz już mniej mnie to rusza chociaż nie powiem,ze nie czuję tego ukłucia w sercu o którym piszesz.
 
Do góry