reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

reklama
Dzwonili z lab. Wszystkie 6 sie zaplodnilo i poszlo do crio. Numer 5 przyspieszyl i bardzo ladnie sie podzielil, tak jak pierwsze cztery, ktore sa juz zamrozone a 6 jest dobry, ale potrzebowal troche dluzej. Boze, jak mi ulzylo, az sie poryczalam wewnetrznie.

Pytalismy sie tez co do metod zaplodnienia. Nie wiem na ile embriolog sie zna, ale powiedzial, ze nad PICSI mozna i powinno sie wtedy zastanawiac jak zostaja mniej niz dwa zarodki z wielu. Wtedy warto przeprowadzic ta metode, aczkolwiek nie daje ona gwarancji, ze do jajka dostanie sie morfologicznie dobry plemnik. Rzekomo moze przyplatac sie rowniez kiepski.

Aha, pytalismy tez o wojownikow M. Info takie, ze jest w czym wybierac i nie jest tak zle, ze nawet jest lepiej niz myslelismy. Wiec te wszystkie zmiany i suplementacja naprawde poskutkowaly.

Teraz biore sie za siebie i mam nadzieje, ze w sierpniu podejdziemy do transferu :)
Super, my niestety w czwartek dostaliśmy info, że na 6 zaplodnionych tylko 2 zaczęły się dzielić. Strasznie się denerwuje, bo jutro dowiemy się czy chociaż te dwa maleństwa przetrwały. Zaraz zwariuje.
 
Dziś u mnie 8t5d i od wieczora coś mnie pobolewa chyba jajnika. Wzięłam nospe, ale nic to nie dało. Co to się może dziać? Czy to normalne, że boli?
 
Ja tam twardo meza pakowalam jak mnie wkurw... przeciez nas bylo dwoje (ja i pies) a on sam to niech on idzie sobie :D pierwszy rok po ślubie mnie doprowadzal do szału... ehhh ale teraz spokoj poki co.
Oj tak..pierwszy rok byl najgorszy. Teraz jest niebo w porownaniu do tamtych czasow
@Kurcia hehe zaczaiłam dopiero teraz Twoje pytanie o to co się dzieje :D No więc tego... To co napisałam wyżej [emoji14] Ale niedociumanam ja:D
Haha spoko. Przeczytalam sobie.
Ale co do ludzi do pracy to akurat szefowa moze nie zmysla. My od 3 miesiecy szukamy 4 pracownikow, moj ojciec rok. I nikogo na rynku pracy do takich zawodow jak pracownik budowlany, magazynier itp. Cisza. Nikt na ogloszenia nie odpowiada. Z urzedu pracy nikogo nie przysylaja. Cisza.
 
Mam pytanie, ile czasu u Was trwa transfer i jak to wygląda? U mnie jest tak, że wołają na salę zabiegową, gdzie jest łóżko z samolotem. Jest okienko, przez które embriolog pyta o dane moje i męża. Po chwili podaje strzykawkę z zarodkami. Położna przykłada usg do brzucha i kilka sekund później widać na usg jak do macicy wpływa płyn. Następnie kilka chwil się leży. Podjeżdża łóżko na kółkach, trzeba się delikatnie przenieść na to łóżko i wiozą do innej sali, gdzie trzeba leżeć pół godziny. Po 15 minutach można wstać do toalety
@Justin87 - u mnie wygladalo to tak : nie bylo mojego doktora , transfer robil kto inny miedzy swoimi pacjentami - mialo byc 13 - bylo 13_40 - wchodzę na sale a doktor " szybciutko szybciutko malo czasu" roebralam sie na fotel - embriolog zapytala o moje nazwisko - doktor jedna reka robil usg druga wpychal pipete z zarodkiem ( doslownie bo bolalo jak djabli ) położna wcisnela tłok i po wszystkim - kazano mi sie ubrać i poczekać na korytarzu na wizyte do lekarza i rozpisanie leków - tam czekanie na krzesle w poczekalni 2 h - cały transfer trwał moze 2 min -
 
hahaha nieeeee, raczej na odwrót - jak tak dalej będzie to zespół sie posypie... mam już serdecznie dośc wmawiania, że nie ma nikogo chętnego do pracy, oni nie mają kasy itp ;) taki standardzik. Czekam na procedure jak na wybawienie, jak tylko zacznę się kłuć to spadam na urlop a po punkcji biore l4. Tak strasznie chciałabym już tam nie wracać (przynajmniej na razie)... Jak miałam przymusową przerwę w staraniach to nawet mi to było na rękę, że spędzałam tam 2/3 doby, a teraz już po prostu mam dość. Choćbym nie wiem jak kochała tą robotę, to nie mam już siły. Chodze jak widmo...
Nie no pewnie. Pracowac ok, ale zapieprzac jak w obozie pracy to co innego.. ehh wszedzie cos
 
Cóż, mamy swoje priorytety hih :-D ja tylko się dziwię, że te Nasze ciąże takie wyczekiwane, a faceci jakoś inaczej przez to się nie zachowują :-)
Kobieta staje się matką w moment zajścia w ciążę, a facet staje się ojcem w momencie porodu. Tak jest, innaczej to wszystko odczuwamy, ale to nie znaczy, że oni się nie cieszą, że się udało.
 
reklama
Alez mialam dzis dzien. Wyryczalam sie jak glupia bez powodu. Ja jakos tak przeżywam to nasze cale ivf ze na codzień niby to na mnie nie wplywa, jestem rodzinnym klaunem itp. Ale czasem jak we mnie wzbierze nie wiadomo czemu i skad to jezuuusie. Chusteczek nie starcza.
Chyba po prostu sie stresuje bo zaraz Pasnik, wizyta w klinice i moze stymulacja juz bedzie za pasem.
Z jednej strony sie nie moge doczekac, a z drugiej jakos naszla mnie ochota zeby to odwlekac. Bo chyba zbyt sie boje ze sie nie uda, a tak to człowiek zawsze zyje mzonkami i nadzieja.
Ja poszlam do psychologa. To pomaga. Jestem spokojniejsza, pani próbuje odwrócić moją uwagę na inne rzeczy wazne dla mnie i razem ich szukamy. Polecam
 
Do góry