No właśnie dziwne to.
Mi dr mówiła za pierwszym razem, że to nieudana implantacja i że zostało coś przyczepione do macicy, co powodowało wzrost bety. Ona to ładniej nazwała.
Tym razem beta zaczęła rosnąć na wcześniejszym etapie po transferze. Możliwe, że dzięki nacięciu otoczek. Możliwe, że te zarodki są po prostu słabe. Tylko najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że za pierwszym razem i teraz sprawa wyglada podobnie a jak za drugim razem miałam blastocystę nd, to beta nawet nie ruszyła o milimetr, mam 100% pewności, bo robiłam betę w 3, 5 i 9 dniu po transferze. A może nawet też 7 dpt. Może faktycznie organizm walczy. Z blastocystą walczył skutecznie od początku, bo była silna a te są słabe, więc ich tak nie wykańcza? Tak sobie gdybam.
Spróbuję jeszcze z blastocystą z encortonem. Wybłagam moją dr o ten lek i heja. Jak już nie pyknie, to idę do Paśnika.