Po stymulacji normalnym jest ze jajniki sa powiekszone, moje 4.5 i 6cm. Dlatego boli, ale to jak najbardziej normalne. Transfer mialam miec o 10.15, ale czekanie sie przedłużyło. Juz okolo 10.30 malo nie cieklo mi po nogach, taki pelny pecherz mialam. Chwile pozniej pielęgniarka sprawdziła cos w kompie, pewnie kiedy lekarka bedzie miala czas, i pozwolila mi sie wysikac, tylko tak zebym cos tam w pecherzu zostawila, no i pila na nowo. Po 11 wzieli nas do gabinetu, przebralam sie w magiczna spodniczke ktora od dnich zawsze dostaje i mielismy czekac tam na lekarke. Po 10min moj pecherz znowu zaczal szalec, w dodatku te powiekszone jajniki nie pomagaly bo do parcia na mocz doszedl jeszcze bol brzucha. Postanowilam nie zasikac gabinetu i doczlapac sie do toalet. Nie bylam w stanie sobie na nowo butow ubrac, nie mowiac juz o ciuchach. I w tej magicznej spodnice, pilnujac zeby tylko te slabe rzepy nie puscily, z zacisnietymi nogami, przewleklam sie przez pelna ludzi poczekalnie az do samych toalet. Ostatnim razem lekarka zwrocila mi uwage ze mialam za malo w pecherzu, wiec wiedzialm ze musze zrobic tylko troche siku i przerwac, nie bylo to latwe, ale czego sie dla kropek nie robi. Pilnujac czy spodniczka sie nie podwija albo roztwiera, znow przemknelam przez poczekalnie pelna ludzi. Chwile pozniej do gabinetu weszla lekarka, krotka rozmowa, transferujemy dwa, nie zostalo nic do krio bo ten ostatni nie przetrwal. Nastepnie usg, po ktorym kazala mi sie isc wysikac bo mialam za pelny pecherz. Tylko troche w pecherzu zostawic. No to znowu w swej spodniczce zasuwalam przez poczekalnie pelna ludzi. W zyciu taka szczesliwa nie bylam, jak chwile po tym jak opuscilam toalete.
Wrocilam do gabinetu odrazu na lozko, pani doktor zaczela montowac we mnie sprzet. Nie patrzylam w tamta strone bo nie chcialam sobie dodatkowego stresu robic. Ale wlozyla mi taki jakby wziernik/wziewnik (nie wiem jak to sie dokladnie nazywa) i go zblokowala, zeby latwe dojscie miec, pozniej cos mi wlozyla i zadzwonila do labo zeby przyniesli moje malenstwa. Pani z labo szybko je dostarczyla i nawet nie poczulam kiedy juz byly we mnie. Pozniej jeszcze raz usg, lekarka pokazala mi je, a w zasadzie pecherzyk w ktorym sie znaduja. 5min pozniej schodzialm juz z lozka. Zalecenia lekow, pobranie krwi i zapraszamy w nastepny piatek na betowanie.
Reasumując sam transfer plus 2razy Usg trwal 15 min, ale doszly do tego rozmowy z lekarka, oczekiwanie na transfer i beiganie do kibelka.