Szczerze mowiac to sie boje... a jak sie okaze ze spadla to sie bede przejmowac. Przeciez moglo tak byc... teraz to juz musztarda po obiedzie, czasu nie cofne ale mam nieodparte wrazenie, ze we wrzesniu moglo sie to inaczej skonczyc... bo jak mogla beta spasc o polowe jak w macicy byly nadal 2 pecherzyki (wtedy na tej wiz u mojej gin sie okazalo ze jeden byl obumarly a jeden jeszcze ladny, zywy)? Moim zdaniem jeden musial sie podzielic i przy krwawieniu go wymylo, dlatego beta spadla. A drugi jeszcze mogl zyc, tylko niepotrzebnie odstawilam leki... czasu nie cofne ale juz nigdy nie pojade na usg przy takim krwawieniu, dlatego tez wczoraj nigdzie nie jechalam. Jesli ta beta spadla to nawet nie chce o tym wiedziec, chce wierzyc, ze ten babel co jest ze mna jest zywy i wyrosnie na pieknego bobasa. Zreszta w tym pecherzyku cos tam jakby widac - taki pierscioneczek o ktorym nieraz piszecie (pecherzyk zoltkowy?), dr to nazwal jakimis tworzacymi sie strukturami