reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

Czy ewentualnie można to nie wiem, mi to nigdy nie przyszło do głowy bo wole jednak nie gmerać w macicy w cyklu transferowym niepotrzebnie. Poza tym jak się robi histeroskopie i wszystko wyglada ładnie na oko to warto pobrać próbkę endo do biopsji żeby sprawdzic czy nie ma ewentualnego stanu zapalnego w histpacie. W innych krajach często można tez pobrać próbkę do zbadania poziomu NK w macicy, ja bardzo chciałam ale nie znalazłam laboratorium gdzie to robią u nas. A na wynik histpat czeka się jakieś 2-3 tygodnie. No nie mówiąc już o tym ze taka biopsja robi potem za schrathing endometrium, ułatwiający zagnieżdżenie się zarodka. A stchratching robimy w cyklu poprzedzającym.
Zalecane jest odczekać jeden cykl, przynajmniej w mojej klinice.
 
reklama
walczaca o szczescie:
W 3 dobie, teraz juz nie wroce dopoki nie zabiore moich mrozaczkow ze soba;) one sa tutaj wiec i ja bede. Pozatym ten kraj dal mi nadzieje i szanse na bycie matka czego w PL nie zaznalam. Za to bede wdzieczna do konca zycia. Opieka medyczna jest tutaj na wspanialym poziomie. Oni chca tutaj pomoc. Wiec poki moje dzieci, a to jest dla mnie najwazniejsze w zyciu: miec rodzine sa tutaj i ja tutaj bede;) a wkrotce dam im 2 nowych obywateli;)) pozniej reszta;)
A jaka jest Twoja historia, jest gdzies napisana?
Ja tez rycze jak glupia czytajac Wasze historie. Jak ja to doskonale rozumiem...
 
Felia: gratuluje kochana! To moze oznaczac tylko jedno❤szczescie!

Oj, Nadziejko ja dopiero przed sprawdzeniem, ale tyle odwagi ile @encka86 chyba nie bede miala :)

Na razie za wcześnie an takie myśli, teraz myśl pozytywnie!

Walczaca, moj M zawsze na mnie mowi, ze jestem jedna wielka kupka nerwow. Podczas gdy inni mysla o czyms pozytywnie, ja z automatu wdrazam czarne scenaria. Czasami sama sie sobie dziwie, ze jednak ciagne to wszystko dalej. Staram sie, naprawde sie staram, ale cos na uspokojenie chyba faktycznie by mi sie przydalo. Wyciszyc glowe, wyciszyc glosy, no i po prostu zapomnac przez jakis czas o "tym stanie". Moze to by mi pomoglo :)
 
walczaca o szczescie:
W 3 dobie, teraz juz nie wroce dopoki nie zabiore moich mrozaczkow ze soba;) one sa tutaj wiec i ja bede. Pozatym ten kraj dal mi nadzieje i szanse na bycie matka czego w PL nie zaznalam. Za to bede wdzieczna do konca zycia. Opieka medyczna jest tutaj na wspanialym poziomie. Oni chca tutaj pomoc. Wiec poki moje dzieci, a to jest dla mnie najwazniejsze w zyciu: miec rodzine sa tutaj i ja tutaj bede;) a wkrotce dam im 2 nowych obywateli;)) pozniej reszta;)
A jaka jest Twoja historia, jest gdzies napisana?
Ja tez rycze jak glupia czytajac Wasze historie. Jak ja to doskonale rozumiem...
Przykro mi strasznie,że ludzie uciekają gdzieś indziej aby zostać rodzicami...
Nasza historia łudząco podobna do Waszej. Ja mam 26 lat, Mąz 27. W maju minęło od ślubu, gdzie wszyscy mówili tak wcześnie?/ Już po co Wam? I moja jednogłośna odpowiedź bo chcemy być młodymi rodzicami i mieć dużą rodziną. Starania, a raczej brak zabezpieczania zaczął się już około 6 miesięcy od ślubu, półtora roku później byłam już kłębkiem nerwów, kłóciliśmy się jak M chciał gdzieś wyjść z kimś się spotkać, bo to akurat albo były te dni kiedy powinniśmy się kochać, albo tuż po kolejnym okresie i tym bardziej nie miałam ochoty wychodzić z domu. Zaczęła się diagnostyka mnie, jakieś tam małe polipy, które usuwałam, jednak nie powinny być aż tak dużą przeszkodą. I decyzja o wizycie w klinice, moje wyniki ok więc badamy M no i tu wyszło wszystko poniżej normy, ale podobno bez tragedii, także leczenie lekami ale niestety żadnej poprawy i decyzja o in vitro. Usłyszeliśmy,że mamy ogromne szansy na powodzenie, więc aby przemyśleć liczbę zapładnianych komórek. I tak z pierwszej procedury mieliśmy tylko 3 zarodki (bo tak zdecydowaliśmy) dwa transfery zakończone niepowodzeniem i jeden zarodek nnie dał rady się rozmrozić, a były najlepszej klasy. Potem tuż po tym druga procedura, strach jeszcze większy, zarodki trzymane do 5 doby, nasienie jednak pogorszyło się. I tak pierwszy tarnsfer jednego zarodka znów nieudany. Potem informacja, że zarodki są kiepskiej klasy i słabo rokują także lekarz proponuje transfer dwóch. 23 listopada transfer dwóch zarodków ( z których jeden po rozmrożeniu cudownie przyspieszył i pięknie rokował). 1 grudnia ( 8 dpt blada krecha po południu ), 2 grudnia mocniejsza, 4 grudnia beta 777, 6 grudnia beta 1604. Teraz czekamy na wizytę 21 grudnia i strach znowu się nasila czy będą tam dwa maleńkie serduszka....
 
walczaca o szczescie: z moim mezem jestem od 10lat (23grudnia rocznica):p od pol roku jestesmy malzenstwem. Mam 27 lat, maz 28. W zasadzie od zawsze wiedzialam ze chce miec dzieci bo dla mnie zycie bez dzieci nie ma sensu. Starania zaczelam jakies 5-6 lat temu. Mieszkajac jeszcze w PL. Oczywiscoe najpierw bylo bez stresu,moze nie trafiam w dzien moze za rzadko moze stres. Kazde wytlumaczenie dawalo mi maly spokoj. Choc na chwile. Jednak po ponad roku bezowocnych staran zaczelam sie niepokoic, gdy chodzilam do panstwowych ginekologow rozkladali rece. Oni nawet nie chcieli mi pomoc pewnie mysleli ze przesadzam. W koncu dostalam od kolezanki namiary na prywatnego ginekologa i tam zaczelam moje wizyty. Najpierw zbadal hormony, wyszedl ciut podwyzszony progesteron. Budowa i macica oraz jajniki wszytsko w jak najlepszym porzadku. Moze za bardzo chcialam byc mama. Dostalam tabletki Clostylbegyt po ktorych czulam sie jak na kompletnym odlocie, nie potrafilam normalnie funkcjonowac. A Pan Doktor bagatelizowal moje rekacje na to. W koncu powiedzialam dosc. Zapisalismy sie wspolnie do kliniki Leczenia Nieplodnosci w Katowicach. Tam w zasadzie kompetnie nic z nami nie zrobiono,powtorzono badania ktore.zlecal prywatny ginekolog i za kazda wizytr slono placilismy. W miedzyczssie maz zrobil badania nasienia ktore wyszly nie najlepiej. Zalamalam sie. Zaczal przyjmowac suplementy diety, ale pracy ktora niestety mial przy obrobce metalu nie mogl zmienic a ona ponoc mogla.szkodzic. dwa lata temu zdecydowalismy sie na wyjazd do Niemiec. Zmiane klimatu otoczenia,nie moglam juz niesc pytan o to czemu nie mam jeszcze dzieci, ciagle radzach sie dzieciakow znajomym rodzinie. Chcialwm sie odciac! Myslalam ze to pomoze. Tak bardzo chcialam im wtedy wykrzyczec ze ja tez peagne najbardziej na swiecie a nie daje rady. Mielismy wiec w DE dwa punkty zaczepienia. Slabe nasienie meza jak i moj progesteron. Poczatkowo ja ponownie zbadalam sie juz tutaj u ginekologa i wyszlo ze wszytsko ze ze mnna ok, hormony rowniez. Meza nasienie rowniez sie poprawilo. Bylam szczesliwa oczekiwalam dalej. Lecz z.biegiem czasu dalej nic sie nie dzialo wiec znalezlismy w Internecie Klinike leczenia nieplodnosci w pobluzu naszego miejsca zamieszkania i po wypelnieniu naszej historii zaproszono nas na wizyte wstepna. Skoro wyniki meza znacznie sie poprawily lekarze w klinice "zostawili go w spokoju" zajeli sie mna po wszytskich badaniach wstepnycb rozlozyli rece i wyslali mnie na ostatni etap-laparoskopie. Laparoskopia rowniez wyszla bezblednie. Jestem zupelnie zdrowa. Skoro nie mamy przeciwwskazan to co jest? To bylo.najgorsze. Nie ma jak.sobie pomoc bo nie ma punktu zaczepienia. Po rozmowie z lekarka i ustaleniu ile lat juz trwaja nasze proby skierowala nas na IVF. I zaczelo sie. Zsstrzyki, hormony, usg sprawdzanie. Wszystko szlo.ksiazkowo,wrecz pieknie. Przy punkcji pobrano mi 17! Jajeczek az anestezjolog sie smial ze bedziemy mieli 17 dzieci;) lecz nasienie mojego meza nie dalo rady, nie podjelo zadnej wspolpracy z zadnym.z jajeczek...;( co sie okazalo moze to blad kliniki ze nie zbadano mu przed sama procedura raz jeszcze a wyniki znow sie pogorszyly;( Pani doktor ktora prowadzila nasze pierwsze IVF powiedziala ze gdyby wszesniej wiedziala.ze armia nie da rady zajeliby sie nami inna metoda ICSI. Wiec nie poddalismy sie. Po miesiacu odpoczynku teraz w.grudniu podjelismy sie kolejnej stymulacji. Uchowalam 10 jajeczek z czego 9 zaplodniono i przezyly!!!!:)))))) wczoraj po 6 latach czekania nadziei, placzu, rozpaczy nerwow przetranferowano mi 2 moich wspanialych zarodkow do.macicy!! 7 zostalo w Klinice pod dobra opieka i wiemy z mezem ze na pewno po nie wrocimy! Nie damy zginac ani jednemu, za dlugo o nie walczylismy. Teraz czekam z nadzieja na pozytywny test i moja dwojke najwaspanialszych dzieciakow!!;) juz je kocham
Trzymam kciuki!
Musi byc dobrze!
Nie ma innej opcji.
Powodzenia:)
 
Oj, Nadziejko ja dopiero przed sprawdzeniem, ale tyle odwagi ile @encka86 chyba nie bede miala :)



Walczaca, moj M zawsze na mnie mowi, ze jestem jedna wielka kupka nerwow. Podczas gdy inni mysla o czyms pozytywnie, ja z automatu wdrazam czarne scenaria. Czasami sama sie sobie dziwie, ze jednak ciagne to wszystko dalej. Staram sie, naprawde sie staram, ale cos na uspokojenie chyba faktycznie by mi sie przydalo. Wyciszyc glowe, wyciszyc glosy, no i po prostu zapomnac przez jakis czas o "tym stanie". Moze to by mi pomoglo :)
Jeżeli rzeczywiście się tak kiepsko czujesz, to może pomyśl o relanium? On mega wycisza i śpisz po nim cudowanie :-) Ja brałam po poprzednim transferze, jak kiepsko sobie radziłam.
 
reklama
Do góry