reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

Chyba żadna nie ma takiej pamięci jak @dżoasia :).
Moja historia jest dosyć krótka, bo nie staramy się długo. Nie mam jednak jajowodow i to jest powodem podejścia do in vitro . To mój trzeci transfer, w poprzednich beta nawet nie drgnela (powodem chyba cienkie endometrium zapewne po lyzeczkowaniu). A u Ciebie ?
A ile masz jeszcze mrozakow??
Ja jestem po dwoch nieudanych transferach 3dniowych zarodkow. Teraz walczymy o blastki! No i u nas czynnik meski.
 
reklama
Chyba żadna nie ma takiej pamięci jak @dżoasia :).
Moja historia jest dosyć krótka, bo nie staramy się długo. Nie mam jednak jajowodow i to jest powodem podejścia do in vitro . To mój trzeci transfer, w poprzednich beta nawet nie drgnela (powodem chyba cienkie endometrium zapewne po lyzeczkowaniu). A u Ciebie ?
A i beta tez u mnie nawet nie drgnęła...
 
Twoje wizyty to kaprys? To zdanie i naburmuszona mina zamyka mi usta bo nie chcę kłótni. Dla mnie takie zachowanie partnera byłoby nie do przyjęcia, dziecka chcemy razem. Już pomijam że to nie u mnie jest powod in vitro. Jedyne co rozumiem to praca aczkolwiek my ze spadku nie żyjemy...

---27tc---
Dziewczynki dajcie spokój - każdej odpowiada coś innego. Jak mój jest w domu to mu powiedziałam, że chcę żeby jeździł bo mi to dodaje otuchy i tak staram się umawiać wizyty, żeby mógł być. Na pęcherzykową wizytę się urwał z pracy ale to była nasza rocznica ślubu i chciałam mu zrobić prezent, jeśli by coś już było wtedy widać (no i na tamtą chwilę prezent był). Ale jak mus to mus, jeśli nie ma opcji na wizytę w takich godzinach, bo musi być w pracy to jadę sama. Fakt - jakby sobie w tym czasie leżał w domu przed telewizorem, to byłoby mi przykro, bo mimo, że problem jest z mojej strony to ja miałam duże obawy przed in vitro (o podłożu emocjonalnym), ale stwierdziłam, że zrobię to dla niego, bo widzę, jak bardzo pragnie swojego biologicznego dziecka - prędzej wchodziłyby w grę KD niż adopcja...
Każda jakoś musi się dogadać ze swoją połówką, nie ma co się przekomarzać, czy trzeba jeździć razem - bez względu na to, po czyjej stronie leży problem, to i decyzja co do wspólnych wizyt musi być podjęta razem.
 
Masz i troche racji i nie bo to ze przechodzimy przez to razem nie oznacza ze facet nusi byc na kazdej wizycie. Czasami jest to poprostu niemozliwe do wykonania i co niby mamy miec o to pretensje. Pozatym ja nie bralam emka na wizyty monitorujace przy stymulacji no bo niby po co chyba do towarzystwa na 2 h podczas czekania na wyniki. Wystarczylo ze ja bralam zla a bez niego moglam swobodnie rozmawiac z lekarzem wypytac dokladnie o wszystko. I nie bylam jedyna ktora na wizyty podczas stymulacji przychodzila sama przynajnniej moglysmy sobie z dziewczynami pogadac w poczekalni
Rozumiem widać każdy ma inne podejście [emoji6] my na ciążowe wizyty chodzimy też wspólnie. Mimo ze co dwa tygodnie. Dajemy radę.

---27tc---
 
Dziewczyny, którym się udało. Czy wy gdzieś tam
podświadomie wiedzialyscie, ze się udało? Bo jak to mówią niby kobieta wie, ze jest w ciąży. A ja czuje się tak jakbym miała jutro zdać jakiś bardzo ważny egzamin :(
Ja byłam pewna ze się nie udało. Moja ginekolog się śmiała ze ma lepszą intuicję ode mnie[emoji22][emoji12]

---27tc---
 
reklama
Tylko, przynajmniej moim zdaniem, wy nam dajecie nadzieję. Jest wiele "beznadziejnych" przypadków (przepraszam za określenie) zakończonych happy end-em że człowiek widzi że ma to sens i po kolejnej porażce jakoś się podnosi.
To Wam powiem ze nasza Zosia waży juz 1063gramy[emoji6]

---27tc---
 
Do góry