No dobra muszę się wyżalić troszkę Wam. Mega się dziś z M pokłóciłam i nawet nie jestem na niego zła tylko bardzo jest mi przykro i mnie rozczarował. Cały czas mówi jak to ważne żebym się nie załamywała, nie myślała tyle o tym, żebym zajęła się czymś, rozluźniła, śmiała i bawiła. Cały czas mówi że psychika jest przecież bardzo ważna i pozytywne nastawienie. I co? Widząc w jakim jestem stanie i że dopiero co się nie udało zamiast wsadzić mnie gdzieś do auta wziąć na wycieczkę żebym nie myślała, zmieniła otoczenie choć na kilka godzin to pojechał sobie chlać z kumplami i szlajać się po klubach a mnie zostawił samą w domu i jeszcze do tego wszystkiego taka byłam z niego dumna że nie pali od ponad miesiąca a teraz się okazało że tylko w domu i przy mnie nie pali
no a jak mu powiedziałam co czuję i że tak mnie samą zostawia w takim stanie i w ogóle to tylko się wściekł i poszedł do kumpli. Jeszcze najgorsze że to tacy kumple poziom zero tylko żeby się schlać a wszystkie biby wymyśla jeden bo se dziewczyny nie może znaleźć a ma 35 lat więc wszystkim w rodziny się wpierdala i wyciąga facetów do "dyskotek" oczywiście bez żon.