palu agapl dzieki!
starania, eh....po wczorajszych przezyciach az mnie odrzucilo od tego wszystkiego, musze sie dobrze pozbierac. Otoz przed wczoraj wieczorem plamilam, mialam dosc mocne skurcze ale dalo sie wytrzymac. W nocy juz niestety skurcze byly na tyle silne, ze budzilam sie srednio co 30 minut, wkoncu wzielam ketonal i przespalam reszte nocy. Rano siedzac w domu do poludnia skurcze byly coraz gorsze, ale nie az takie straszne, wzielam ponownie ketonal. No i po wyjsciu z do pracy zaczal sie istny koszmar. Myslalam ze zaraz zemdleje, nawet nie mialam gdzie usiasc. Nie chce Was straszyc czy cos, po prostu musze Wam to opowiedziec. Idac do pracy, dostalam tak niesamowitych boli, skurczow i nie wiem czego ze ledwo szlam, chcialam juz byc w pracy, strasznie sie balam. oddychalam (samoistnie) jak bym rodzila...I nagle caly czas idac, poczulam jak cis ze mnie wychodzi, to bylo straszne. Doszlam jakos do pracy, od razu w placz, dobrze ze pracuje w przychodni i byla moja ginka, od razu polecialam do lazienki...to co zobaczylam,,,Boze, myslalam ze zwariuje, ogromny, praktycznie wielkosci dloni kawal miesa....Zrobilo mi sie slabo, zaczelam doslownie szkolchac. Polecialam do ginki, kazala jechac do szpitala, zobaczyla, to co mi wypadlo, nazywajac to trofoblastem jak dobrze kojarze. Zmartwila sie, powiedziala ze zabierzemy to do badania histopatologicznego. Kolezanka mnie zawiozla do szpitala, zanim ktos do mnie zszedl minelo troche czasu. Zobaczyli to ,co przywiozlam.Poszlam na usg, robili je bardzo dlugo. Potem, powiedziala doktorka ze bede przyjeta na oddzial i trzeba wylyzeczkowac, okazalo sie ze nie ma dla mnie miejsca na oddziale, spytala czy chce lezec na korytarzu czy poczekam-chcialam miec to za soba, wiec zgodzilam sie na ten korytarz. 4 razy robili mi wklucie, bo ciagle krew nie chciala leciec i wenflon nie chcial wejsc. Dostalam szpitalna koszule, w miedzy czasie przyszedl maz, byl kochany przy mnie caly czas. Na zabiegu czulam sie jak zwierze. 3 babki robily cos ze mna, kazda co innego, bez uprzedzenia, gadajac o swoich sprawach. Balam sie bardzo, najpierw dostalam glupiego jasia w masce, potem narkoze te sama co przy punkcji daja. Obudzilam sie na korytarzu, na lozku, maz mnie glaskal po glowie. Jestem rozbita strasznie. Za 3 tyg wyniki tego badania histopatologicznego. Doktor mowila ze wszystko poszlo gladko i ze bylo jeszcze sporo "materialu w jamie macicy". Teraz krwawie bardzo malo, dostalam antybiotyk, cos przeciwgrzybiczego, ketonal przeciwbolowo. W piatek chce isc do pracy, hormony mi wariuja. Mam dosc, serdecznie dosc. Boje sie, ze to sie powtorzy...Przepraszam Was ze tak sie rozpisalam, ale musze to z siebie wyrzucic. Jestem strasznie rozbita. To juz nie na moje sily. Mam nadzieje, ze uda mi sie w koncu urodzic zdrowe, silne dzieciatko. Za 2 tyg mam pojechac do kliniki na usg, zobaczyc czy wszystko jest w macicy ok i poznac plan dzialania co do naszego crio. Mysle ze tak kolo kwietnia wrocimy do naszego IMSI. Do tego czasu zdaze wydobrzec i psychicznie uporac sie z moimi lękami. Podziwiam te dziewczyny, ktore to jakos przezyly, np moja siostre, ktora rok temu przezyla to samo. Nie moge uwierzyc ze tak sobie pieknie z tym poradzila. Ja mimo iz niby bylam na to przygotowana, wiedzialam ze poronie,nie spodziewalam sie takiego obrotu spraw. Pozdrawiam Was kochane raz jeszcze! Przepraszam ze napisalam tu tyle negatywnych rzeczy.