Martka popieram.
Słuchajcie jakby człowiek wiedział, że się przewróci to by się odrazu położył.
A gdybyśmy my miały możliwość wiedzieć kiedy i jak się uda, to napewno było by łatwiej. Ale tak się nie da. In vitro to ani statystyka ani matematyka. Tutaj niczego nie wyliczycie ani nie przewidzicie.
Trzeba tylko znaleźć odrobinę pozytywu w tym wszystkim i przeć do przodu. Nikt nie obiecałem ani nie da pewności, że będzie dużo pecherzy, dobrej jakości czy super zarodków, które napewno zostaną. Ale wierzyć trzeba.
A jak się nie uda, otrzepac kolana i działać dalej.
Spróbujcie odnaleźć w tym wszystkim, drobne radości. Zamiast myśleć " mam tylko 7 jajec" to " mam 7 super jajec".
Kurcze. Wiecie jak ja się cieszyłam z moich głupich 11? I tak tylko 6 byli dla mnie a zostały 4. A potem jak strasznie cieszył mbie widok blastocysty? Pewnie 90% moich koleżanek by się w czoło popukało. A dla mnie to był mój kropek. I przeżycie, którego te 90% nigdy nie doswiadczy. One nigdy nie widziały swoich pociech za nom miały rączki, nóżki i papusne poliki. A ja tak ! I Wy też! I to my mamy to mega szczęście widzieć w tych " marnych 7 pecholach" swoje szczęście. Rodzący się cud.
Nie, dobra kończę. Znów się rozpedzilam
Głowy do góry panienki! Jest gitara!