Hej wszystkim! Jestem i ja!
Gaja, mój P to by oszalał z radości jakby miał taki pilot
Jak się troche podmaluje, ladniej ubiore, wlosy zrobie i w domu sobie siedze, albo z małym na spacer tylko wyjde to jest fajnie i w ogóle komplementy mi prawie, że aż miło się robi, a jak gdzieś już do centrum, gdzieś połazić, czy gdzie kolwiek na jakąś imprezke czy coś to klapa. Wielkie gadanie, że co ja taka odstawiona, po co, czy by nie wystarczyły zwykłe jeansy i jakaś koszulka, i włosy też przecież mogę związać. Ehh.. faceci..
Edysiek, ja się cieszę, że to co robie mu się podoba, ale bardziej byłam zadowolona jak nie wariował. Ale doskonale go rozumiem, bliźniaki są ciężkie do zniesienia.
I jeszcze para bliźniaka to jest chodząca katastrofa czasem chyba. :-( Fajnie, że idziecie na to wesele. Ja już tak dawno nie byłam na żadnym, 6 lat chyba.
Mateuszkowa, ja kiedyś marzyłam o białej sukni, welonie, kościele ładnie przystrojonym w środku, o kwiatkach tralala itd. Ale jak już Maksia urodziłam to mi przeszło. Bardziej dojrzałam, nauczyłam się podejmować trudne decyzje, i wiem czego chcę. Mój P. miał trudne dzieciństwo, a raczej jego brak, i jego mama też po kolei w głowie nie ma, nie dziwie się, że jest nerwowy, i złośliwy, może do ołtarza dojdziemy kiedyś, ale z czasem. Ja tam też na horoskopy nie patrzyłam i nie patrzę ale jakaś prawda w tym jest, jaki się charakter przypisuje jakiemuś znakowi to trochę prawdy w tym jest. Wiem po sobie, tak jak piszą to w sumie to prawda jest. Bliźniaki są zmienne i ja w większości kategoriach jestem też zmienna.
Jolita, my za krótko się znamy z moim P. żeby stawać przed ołtarzem. Dziwnie to brzmi bo mamy dziecko, mieszkanie, wszystko wspólne, ale rok i 4 niecałe miesiące to jest mało. Przed tym jak zaszłam w ciąże znaliśmy się 2 miesiące. Kocham go ale ja dla siebie muszę być pewna. Dla mnie przysięga składana w kościele przed Bogiem (bo ksiądz mnie gó.. obchodzi) jest bardzo ważna, i nie wiem co będzie kiedyś, czy coś między nami się nie zmieni, oboje jesteśmy trudni. Jestem jeszcze bardzo młoda (w sumie gówniarz mówię o sobie czasem
). Ale kiedyś moje bratanice posypią mi płatkami kwiatków, pokażę się w białej sukni itd. Bo w sumie to fajna sprawa. Ale jak na razie, póki jeszcze mam wielką huśtawkę w związku, raz dobrze raz źle to nie myśle nawet o tym. ;-) Podobają mi się śluby w plenerze. To fajny pomysł, ale ja bardziej jestem za tradycją.
Maaga, a ja Ci współczuje cesarki. Ja miałam mieć, ale na szczęście wszystkie złe batkerie poszły precz i Maksio urodził się w dwie godzinki normalnie.
Ja miałam dwa i pół tygodnia przerwę w diecie, trochę się poopychałam, słodycze, bułeczki, cuda niewidy, ale teraz wróciłam tak przez przypadek znowu do diety. W sumie fajnie, dla mnie zimna jest lepszym czasem na odchudzanie, organizm spala więcej kcal walcząc z temperaturą, fajnie mi się biega, świeższe i chłodniejsze powietrze jest. Dla mnie wiosną i latem to horror jest.
Jestem strasznym alergikiem! Bez leków nawet dnia bym nie dała rady, i biegać latem też nie biegam. :-(
A tak poza tym to dziś jestem wykończona. I właśnie dziś nadszedł ten dzień powrotu na dobre tory! Sprzątałam u siebie, fieranki wieszałam, zaslony, układam do końca w szafie i w pawlaczach, w kuchni, zakupy zrobione, pomyłam wszędzie podłogi, łazienke całą wymyłam i jestem wympompowana, nawet jeść nie miałam kiedy, rano owsianka, potem o 15 zjadłam na obiad 4 marchewki i jednego ziemniaczka, z sosem jogurtowo ziołowym, nawet 500 kcal mi dziś nie wyszło, ale nawet nie miałam kiedy wiecej robić coś do jedzonka. Wieczorem stwierdziłam, że ide biegać bo miałam dziś niskokaloryczny dzień, bez żadnych podjadek i cukru. :-) Jutro mam nadzieję, że też mi się uda. Bo teraz mnie już do czekoladek pcha, ale nie dam się, szkoda mi dnia.
Ja idę spać, bo padam dziś! Jestem totalnie opróżniona z jakichkolwiek sił. Jeszcze jutro kolacje niespodzianke na walentynki dla P robię wieczorem. Hehe.
Dobrej nocy wszystkim życzę!