Heej!
Jolita, ja kocham jeść, ale w takie dni mi jest ładniej, w ogóle w poście zawsze ograniczałam słodycze i mało i zdrowo jadłam. I to, że dziś nie jem, to dla mnie nie jest jedno dniowa dieta bo wiem, że to nie zdrowe, po prostu poszczę.
I wcale dużych zakupów nie zrobiłam. Myślałam, że ślinić się będę,a tu spokojnie..
Mateuszkowa, ja jestem bziknięta na punkcie oszczędzania, i jak coś kosztuje powyżej granicy to nawet głód mnie nie przekona, żeby wrzucić do koszyka.
Zakupy poszły dobrze, bez zbędnych rzeczy.
Edysiek, wytrwałam! Ale nie mam siły dziś iść biegać. Od jutra wracam do biegania i brzuszki zacznę robić.
Kryzys to ja też powinnam mieć, ale troche za wcześnie na taki.
Ja też mam problem z zaakceptowaniem siebie. Przed ciążą ważyłam w wakacje 55 kg, potem przytyłam do 65 bo czułam się za chuda, no a jak zaszłam w ciąże to 68 ważyłam i mi się to podobało. A jak Maksia urodziłam to do główki sobie wbiłam, że muszę o siebie zadbać, schudnąć do 58, i w ogóle. Ale chyba tak mi do głowy przyszło to , bo tu gdzie mieszkam nigdzie nie widziałam mamy która chociaż ma włosy poczesane. I taka mi myśl weszła, że o nie! Ja tak wyglądać nie będę. Gdzie się nie obejrzałam to albo turki, albo mamy w starych dresach porozciąganych z poplątanymi włosami, albo przetłuszczonymi, eh. ^^ Ja też mówię zawsze, że damy sobie radę. Były chwile, że na leki w ciąży nie miałam nawet, ani grosza, mój P. od razu wariuje jak za mało mamy a za dużo potrzebujemy. Ale zawsze jakoś to będzie mu mówie. Nie od razu kraków zbudowano.
Czy jak to sie tam mówi.
Alusia, wytrwałam i nic nie potrzebnego nie kupiłam ! Same zdrowe rzeczy, i Maksio spał więc oki było.
Metuszkowa, pijesz ocet?
Ja dziś cały dzień prawie chodziłam po domu i szukałam zajęcia. Sama pierwszy raz od dlugiego czasu z małym siedziałam w domu i jakoś nudziło mi się. Odpoczęłam trochę od tych remontów i przeprowadzek, ale nudno mi strasznie było! Maksio rano wstał, zjadł mleko, pobawił się trochę i zdrzemnął na półtora godzinki, to ja też, wstaliśmy o 12, pobawiłam się z nim, potańczyliśmy, pośmiał się, i jabłuszko z banankiem zjadł, potem na macie leżał i się bawił, ja pranie zrobiłam, i obiadem mu dałam, potem zasnął na 2 i pół godziny po południu, chodziłam i szukałam czego kolwiek do zrobienia, aż w końcu połozyłam się i poleżałam przed tv. Ale i tak co chwile się rozglądałam co tu by jeszcze zrobić.. -,- Masakra.