Uśpilam potomka i mam chwilke dla siebie, czyli dla was.
Lepiej mi dzisiaj.
Gardło odblokowało i mam glos, co prawda marleny Dietrich, albo Armstronga, ale jednak głos.
Glowa nie boli.
Nie tak bardzo.
Zimnawo dzisiaj u nas, wiosna schowala się , niebo szare. Za to w domku cieplo i milo.
Zosia pieknie siedzi, co ona robi z tym nocnikiem? ja jeszcze nie sadzam swego, zamierzam intensywny kurs wiosna rozpocząc, a latem juz na sto procent.
Jonatan rozwija sie slicznie, postepy robi, opanowal juz włączanie keyborda, odkurzacza i automatu do chleba, ogląda telewizję- i to z 10 minut wytrzyma, poza tym książeczki namiętnie, tańczy,spiewa, bije brawo, a z języka ludzkiego tata mama, daj, dada, baba, mado i data( to ostatnie na braci).
Poza tym pieklielnie energiczny. Okropnie, straszliwie, no brak mi slow. Ciągle w ruchu, zywiol biegający.
Wczoraj zarobil guza, siniaka i sliwke klasyczna pod okiem, spadl dwa razy ze schodow i raz z kojca ( sam wlazi i wylazi z niego).
latamy za nim w panice, wydzierając mu z łapek co groxniejsze przedmioty.
Nasze dialogi: Ja za nim pochodze, a ty zjedz obiad, a potem zmiana. Albo- ja do kibelka, a ty popatrz na niego, a potem zmiana.
Prawie jak Biuro ochrony rządu.
No to na razie, leniu****cie niedzielnie,pozdrowionka.