No ja przyznam szczerze, że czasem dawałam Julkowi w butelce herbatkę lub swoje mleko ściągnięte i jak nie mógł usnąć to do wózka dawałam i bujałam. Ale nie był to sposób karmienia tylko jak już nie mógł zasnąć i zrobiłam tak może 5 razy.
Wiem że kiedyś się tak wychowywało i na niektórych wsiach nadal.
Mi się strasznie serce kraja jak widzę go bo kuleje trochę na nóżkę, ale najgorsze że matka nawet nie potrafi wytłumaczyć co jej lekarz mówił, np . w ciąży była pewna że ma cukrzycę i bierze na to tabletki a w rzeczywistości miała anemię i brała żelazo a cukier w normie.
Ogólnie to widzę że ona się stara i ogólnie chyba kocha go, chociaż oboje z Ł zauważyliśmy że nie ma u nich takiej prawdziwej miłości do dziecka jak np u nas, że sie razem wygłupiamy, łaskoczemy, wariujemy i razem się bawimy. To jest dokładnie tak jak Kikolek pisze, byle łatwiej. Ja to nazywam chowaniem a nie wychowywaniem. Te wszystkie wypadki i syuacje o których pisałam wynikają z jej niewiedzy i braku dojrzałości i na pewno wyobraźni.
Interweniowałam ja, moja babcia i mój brat też wielce dotnięty, bo sam ma synka z wadą serca i huhają na niego ze wszystkich stron. Co powiedzieli wiecie, dodali że nie wszyscy tak rozpieszczają dzieci jak my, że nasze mają za dużo zabawek i wogóle mają takie podejście do tematu, że kiedyś tak się robiło. No cóż, kiedyś twierdzono że noworodki nie odczuwają bólu i zabiegi wykonywali na nich bez znieczulenia. Ogólnie nie chcę z nimi stracić kontaktu więc nie chcę awantur robić, pazatym pomyślcie, nie biją go, alergiergie ma dużo dzieci a wypadki się zdarzają. Tych konkretnych sytuacji nie udowodnie nigdzie, więc niewiele mogę.
Martolinka - ja też to przerabiałam, Zuzia była po cc a Julek naturalnie. Wszystko musiało być naturalnie, nie mogli dać oksytocyny ani nic innego, ale udało się, chociaż rodziłam prawie na sali operacyjnej. Trzymam kciuki żeby i Tobie się udało
Wiem że kiedyś się tak wychowywało i na niektórych wsiach nadal.
Mi się strasznie serce kraja jak widzę go bo kuleje trochę na nóżkę, ale najgorsze że matka nawet nie potrafi wytłumaczyć co jej lekarz mówił, np . w ciąży była pewna że ma cukrzycę i bierze na to tabletki a w rzeczywistości miała anemię i brała żelazo a cukier w normie.
Ogólnie to widzę że ona się stara i ogólnie chyba kocha go, chociaż oboje z Ł zauważyliśmy że nie ma u nich takiej prawdziwej miłości do dziecka jak np u nas, że sie razem wygłupiamy, łaskoczemy, wariujemy i razem się bawimy. To jest dokładnie tak jak Kikolek pisze, byle łatwiej. Ja to nazywam chowaniem a nie wychowywaniem. Te wszystkie wypadki i syuacje o których pisałam wynikają z jej niewiedzy i braku dojrzałości i na pewno wyobraźni.
Interweniowałam ja, moja babcia i mój brat też wielce dotnięty, bo sam ma synka z wadą serca i huhają na niego ze wszystkich stron. Co powiedzieli wiecie, dodali że nie wszyscy tak rozpieszczają dzieci jak my, że nasze mają za dużo zabawek i wogóle mają takie podejście do tematu, że kiedyś tak się robiło. No cóż, kiedyś twierdzono że noworodki nie odczuwają bólu i zabiegi wykonywali na nich bez znieczulenia. Ogólnie nie chcę z nimi stracić kontaktu więc nie chcę awantur robić, pazatym pomyślcie, nie biją go, alergiergie ma dużo dzieci a wypadki się zdarzają. Tych konkretnych sytuacji nie udowodnie nigdzie, więc niewiele mogę.
Martolinka - ja też to przerabiałam, Zuzia była po cc a Julek naturalnie. Wszystko musiało być naturalnie, nie mogli dać oksytocyny ani nic innego, ale udało się, chociaż rodziłam prawie na sali operacyjnej. Trzymam kciuki żeby i Tobie się udało
Ostatnia edycja: