neferetete
Fanka BB :)
Dla mnie karmienie 8 latka jest niesmaczne. Uważam, że w życiu matki i dziecka kończy się pewien etap i zaczyna nowy. Ja uwielbiam karmic małą piersią, daje mi to wielką satysfakcję. Czuję wielką przyjemnośc kiedy małam ładnie je. Dziewne, kiedys jak nie myślałam o dziecku i byciu mamą mówiłam sobie, że będę karmic butlą, że jak to piersi są moje i w ogóle . Dopiero w ciąży przyszła potrzeba karmienia piersią przyszłego dziecka i nie umiałam wyobrazi sobie że będzie inaczej. Niestety dopadała mnie na porodówce nieplanowana cesarka i pokarm dostałm dopiero w 5 dobie. Dziewczyny uwieżcie mi ile ja łez wylałam w szpitalu z braku pokarmu . Moja malutka płakała a ja razem z nią. Ona z głodu a ja z bólu i żalu. Głupie pielęgniarki nie chciały mi dokarmiac małej bo myślały, że ja nie chcę karmic piersią. Błagałam o pomoc w przystawieniu i pobudzeniu lakatacji ale jej nie otzymałam. W zamian położne co chwila brałay moje piersi i ściskały brodawki aby sprawdzic czy jest mleko. Wyłam wtedy z ból, bo zamiast mleczka leciała krew i pękały strupki. Zdesperowana dokarmiałam Bebikiem, bez aprobaty personelu. Mleczko pojawiło się dopiero w pod koniec 5 doby kiedy wróciłyśmy do domku. Pewnie dlatego nie umiem się zdecydowac na nocną butlę tylko wstaję co 2-2,5 h na karmienie mimo, że padam ze zmęczenia.
Heh, czytając tego posta, to jakbym sama pisałao sobie. Też miałam zupełnie nieplanowana cesarke. Nie mialam w ogóle pokarmu przez 4 i pół doby, płakałam z małą po nocach. Mała ssała mi piersi po 4 godziny jak mały żołnieżyk, a nic nie leciało. Po takich ciężkich godzinach przy piersi baaaardzo intensywnego ssania płakała jeszcze gorzej, rączki jej się trzęsły z głodu i zmęczenia, a ja miałam wyrzuty sumienia, że jej nie umiem nakarmić. Położne przychodziły i mówiły, że nie umiem się nią zaopiekować i ją zabierały (jedna kiedyś powiedziała, że mała płacze bo pewnie przytulić jej nie chce, rozryczałam się wtedy na dobre, w środku nocy - specjalnie głośno na złość tej babie;-), wszystko juz mi było obojętne). Jak sobie tylko o tym przypomnie to mam oczy mokre.
Na moją prośbę ją kilka razy dokarmili - na szczescie nie było z tym problemów ze strony personelu szpitala, bo widziały, że jest głodna.
Kilka razy dziennie położne i lekarze ściskali mi sutki, a ja starałam się nie krzyczeć przy tym, a bolało jak cholera!!. Obdukcja moich piersi oczywiście odbywała się nawet przy obchodzie ze studentami (8-10 osób)!!!!! W 4 dobie, tuż przed wyjściem dostałam tabletki z prolaktyną "Meta... coś tam" i w 5 dobie pojawiła sie siara.
W domu pierwsze tygodnie starałam się rozkręcić laktacje, bo siara to troche mało dla tygodniowego niemowlęcia. Karmiłam ją jak najszęściej się dało, Ssała nawet 2h za jednym posiedzeniem, a potem i tak musiała dostawać butle (30ml - nie chciałam wiecej jej dawac). Brodawki bolały jak cholera, z kapustą się nie rozstawałam a TZ się śmiał , że pachne jak bigos:-). W tej chwili karmie normalnie piersią :-):-):-):-), tylko raz dostaje butle (ok 100ml, właśnie na noc aby dłużej spała), przybiera na wadze prawidłowo i wszystko jest OK. W nocy jak mała się nie obudzi ściągam nawet pokarm (co wczesniej było nie do pomyslenia) i albo zamrażam, albo podaje jej w butli wieczornej. Ja i ona w końcu jestesmy zadowolone i szczesliwe i teraz karmienie to dla nas sama przyjemność.
Ostatnia edycja: