Wiecie co dziewczyny, a ja tak sobie mysle ze ja tym razem nie mam tyle zaparcia zeby powalczyc o kramienie... Nie zaluje tego wysilku ktory wlozylam w karmienie cory, ale z drugiej strony w glebokiej pamieci mam nieprzespane noce przeplakane razem z nia, cud ze depechy nie zalapalam, a nasze problemy wynikaly najprawdopodobnie z tego ze mloda zle chwytala piers i tylko jakims fuksem udalo mi sie ja dlugo karmic... W poradni laktacyjnej uczyli mnie prawidlowo ja przystawiac, ale bestia i tak nie chciala szeroko dzioba otwierac i glownie za sutka lapala... A ze ja mam wyjatkowo duze sutki, ro w sumie sie dziecku nie dziwie, ze jej tez musialo byc ciezko...
Teraz jak tylko moge, to przystawiam Maxia do cyca i zdarza sie ze sobie pociumelka troche, a mleko ciagle jest i skubaniec nawet dobrze lapie, bo mnie nic nie boli, ale zasadniczo ciagnac mu sie wiecej nie chce i potem lapczywie sie na butle rzuca... mimo to bede dalej probowla dopoki bedzie choc troche zainteresowany cycem i dopoki pokarm nie zaniknie...
Wierze w to ze jesli nie ma przeciwskazan zdrowotnych, to laktacje mozna sobie skutecznie rozkrecic, ale nie oszukujmy sie, zwlaszcza jesli dziecko malo efektywnie ssie potrzeba na to sporo czasu.
Ubolewam nad tym ze szkoda mi ten czas na to poswiecac, ale albo mam troche wyrzutow sumienia, ze sie za malo staram z karmieniem, ale za to mam szczesliwe, najedzone, wyspane i spokojne dziecko, albo zlapie depreche ze mi czas ucieka przez palce, dziecko wisi na cycu niedojedzone, slabo przybiera na wadze, a mnie dodatkowo gnebi, ze nie ugotuje, nie sprzatne, nie pobawie sie czy nie pojde do parku ze starsza cora, ktorej w koncu tez sie cos od zycia i wlasnej matki nalezy.... Zwlaszcza ze mloda sie zima urodzila i chcac nie chcac przy silnych mrozach siedzielismy glownie w domu, a teraz chce wykorzystac cala jesien na wychodzenie na powietrze z dieciakami, a juz za zimno sie robi zeby wystawiac piers gdzie popadnie na zewnatrz
Moge tylko pozazdroscic kobietom, ktore maja lekkie porody, brak problemow z karmieniem, potrafia sie lepiej zorganizowac ode mnie, ale nie do konca w zgodzie ze soba (bo jednak gdzies mi sie ta glupie mysl po glowie szweda, ze odbieram dziecku cos bardzo cennego) musze postawic na taka organizacje zycia z maluszkiem zeby jak najmniej ucierpiala na tym reszta rodziny i ja sama, bo nikt nie bedzie szczesliwy jak bede ryczec z bezsilnosci po katach i ciskac piorunami na wszystkie strony ze zmeczenia i niewyspania;/
Nie wiem czy ma to wiekszy sens co pisze, w kazdym razie to tylko moje osobiste przemyslenia, ale na pewno nie bede negowac wyboru innej kobiety co do jej sposobu karmienia dziecka.... Nie zawsze udaje sie tak jak bysmy tego chcieli, ale przede wszystkim trzeba uszanowac uczuczia swoje i innych mam, natomiast nie dac sie zdolowac glupim docinkom, ze sie nie karmi, albo ma sie kiepski pokarm, bo w sumie co to kogos obchodzi? Kazdy chce dla swoich dzieci jak najlepiej i musi sie wsluchac w siebie, we wlasne potrzeby i potrzeby najblizszej rodziny...