reklama
Yolanta
Kicia
Dokładnie annte - po to personel jest w szpitalu, za to ma płacone, żeby pomagać pacjentom. U mnie na przykład na korytarzu była przy czajniku herbatka Hippa na laktacje dostępna dla pacjentek. Dowiedziałam się o tym na 3 godziny przed wyjściem ze szpitala, jak mi się woda skończyła i chciałam sobie przegotowanej nalać, żeby się napić czegoś.
Flaurka
Fanka BB :)
Ok, moze macie inne doswiadczenie z polożnymi, ale nie myslcie, że w ZG jest jakas sielanka - polozne tez marzą o spokoju, ale ja mialam to w duszy i nie balam sie im marudzić, bo mialam cel. Chyba jako jedyna na oddziale uzywalam dzwonka przy łozku - w kazdym razie nie slyszalam innych dzwonkow. Jak nie pozwolili Leszkowi wejśc do mnie rano (odwiedziny od 11) to po kilku argumentach z mojej strony zmienily zdanie - wybraly opcje z Leszkiem na oddziale w swietle mojej depresji - dalam im wybor - albo go wpuszczaja albo beda zajmować sie mna i dzieckiem, bo mam depresje i wymagam opieki.
Ale... Czy polozne sa przyczyna szybszego niz kiedys zaprzestania karmienia? Zacytuje fragment artykuly i skupie sie tylko na liczbach - zaprzestanie karmienia w 2-3 mcu to juz chyba nie wplyw poloznych??
Z ostatnich badań przeprowadzonych w województwie kujawsko-pomorskim wynika, że 86%
niemowląt jest karmionych wyłącznie mlekiem mamy tuż po porodzie (w pierwszych 3
dobach pobytu w szpitalu), w 3 miesiącu już tylko 31% a w 4-5 m-cu zaledwie 14% (bad. w
oprac. U.Bernatowicz-Łojko, 2010). Co ciekawe, jeśli porównamy te dane z danymi z 1997 r
(podsumowanie ogólnopolskiego programu Promocji Karmienia Piersią finansowanego przez
MZ) to okazuje się, że odsetek dzieci karmionych piersią w 3 miesiącu obniżył się o ponad
1/3, a tych karmionych do ukończenia 6 miesiąca życia aż o 1/2.
Co stało się przez ostatnich 15 lat w Polsce, że karmienie piersią straciło na wartości? Na
pewno jest to konsekwencja współczesnego trendu widocznego w całej Europie. Kobiety
decydują się szybko odstawiać dzieci od piersi albo karmić je sztuczną mieszanką od
początku, wracają szybko do pracy po porodzie, bo zmusza je do tego sytuacja finansowa i
brak długich urlopów macierzyńskich, ale czy tylko takie są rzeczywiste powody? Gdy
rozmawia się z kobietami w ciąży większość z nich mniej lub bardziej świadomie wybiera
karmienie piersią swoich dzieci, co potwierdzałby wskaźnik 86% kobiet, które karmią tuż po
porodzie. Jedynie 14% karmi dalej piersią w 4-5 miesiącu, pomimo tego, że WHO zaleca
wyłączne karmienie piersią do ukończenia 6 miesiąca życia.
Moze to kwestia wrazliwości, ktorej mi brakuje, ale jak ja cos chce to to mam, a przeszkody mnie pobudzają - ambitna jestem i lubie wyzwania. Dlatego postawa poloznych mnie nie wzruszyla. Podobnie było na oddziale dzieci ecym jak bylam z mlodym w lipcu - tez jako jedyna chyba mama jak cos potrzebowalam to szlam i mowilam poloznym. I jako jedyna mama chyba szlam pod prysznic, do sklepu itp, bo bralam od nich taki kojec dla mlodego, ktory sie miescil do lazienki, mialam swoj wózek na oddziale, mimo zakazu i moglam z mlodym wyjśc kiedy chcialam - i slowa sprzeciwu nie uslyszalam, gdy inne mamy byly bardzo zdziwione, ze ja tak sobie rządzę.
Co do wozka na oddziale dziecięcym - to dopiero paranoja tam byla. Swojego mieć nie wolno, ale były "sluzbowe", ktore mozna było brać... Jasne, wsadzę dziecko w przechodni wozek, w ktorym inne, roznie chore dzieci jeżdżą... Miałam swój i tyle - na pewno mniej zarazki przez to sialam, więc przepisu tego nigdy nie pojęłam...
Ale... Czy polozne sa przyczyna szybszego niz kiedys zaprzestania karmienia? Zacytuje fragment artykuly i skupie sie tylko na liczbach - zaprzestanie karmienia w 2-3 mcu to juz chyba nie wplyw poloznych??
Z ostatnich badań przeprowadzonych w województwie kujawsko-pomorskim wynika, że 86%
niemowląt jest karmionych wyłącznie mlekiem mamy tuż po porodzie (w pierwszych 3
dobach pobytu w szpitalu), w 3 miesiącu już tylko 31% a w 4-5 m-cu zaledwie 14% (bad. w
oprac. U.Bernatowicz-Łojko, 2010). Co ciekawe, jeśli porównamy te dane z danymi z 1997 r
(podsumowanie ogólnopolskiego programu Promocji Karmienia Piersią finansowanego przez
MZ) to okazuje się, że odsetek dzieci karmionych piersią w 3 miesiącu obniżył się o ponad
1/3, a tych karmionych do ukończenia 6 miesiąca życia aż o 1/2.
Co stało się przez ostatnich 15 lat w Polsce, że karmienie piersią straciło na wartości? Na
pewno jest to konsekwencja współczesnego trendu widocznego w całej Europie. Kobiety
decydują się szybko odstawiać dzieci od piersi albo karmić je sztuczną mieszanką od
początku, wracają szybko do pracy po porodzie, bo zmusza je do tego sytuacja finansowa i
brak długich urlopów macierzyńskich, ale czy tylko takie są rzeczywiste powody? Gdy
rozmawia się z kobietami w ciąży większość z nich mniej lub bardziej świadomie wybiera
karmienie piersią swoich dzieci, co potwierdzałby wskaźnik 86% kobiet, które karmią tuż po
porodzie. Jedynie 14% karmi dalej piersią w 4-5 miesiącu, pomimo tego, że WHO zaleca
wyłączne karmienie piersią do ukończenia 6 miesiąca życia.
Moze to kwestia wrazliwości, ktorej mi brakuje, ale jak ja cos chce to to mam, a przeszkody mnie pobudzają - ambitna jestem i lubie wyzwania. Dlatego postawa poloznych mnie nie wzruszyla. Podobnie było na oddziale dzieci ecym jak bylam z mlodym w lipcu - tez jako jedyna chyba mama jak cos potrzebowalam to szlam i mowilam poloznym. I jako jedyna mama chyba szlam pod prysznic, do sklepu itp, bo bralam od nich taki kojec dla mlodego, ktory sie miescil do lazienki, mialam swoj wózek na oddziale, mimo zakazu i moglam z mlodym wyjśc kiedy chcialam - i slowa sprzeciwu nie uslyszalam, gdy inne mamy byly bardzo zdziwione, ze ja tak sobie rządzę.
Co do wozka na oddziale dziecięcym - to dopiero paranoja tam byla. Swojego mieć nie wolno, ale były "sluzbowe", ktore mozna było brać... Jasne, wsadzę dziecko w przechodni wozek, w ktorym inne, roznie chore dzieci jeżdżą... Miałam swój i tyle - na pewno mniej zarazki przez to sialam, więc przepisu tego nigdy nie pojęłam...
anik.
Mama Krzysia :)
Flaurka u mnie obostrzeń godzinowych co do odwiedziń nie było - dopiero po 20 już wyganiały, ale za użycie dzwonka pożarłam się z pielęgniarkę, która usiłowała mi zrobić awanturę o to, że zadzwoniłam... Powiedziała mi, że dzwonek nie jest po aby go używać... Powiedziałam jej co myślę o tak tandetnych dekoracjach zatem i dopiero pytanie o ordynatora oddziału zmieniło nieco nastawienie... Ale dąbrowska porodówka cieszy się ogólnie złą opinią- już wiem dlaczego
Yolanta
Kicia
Gorzowska porodówka też niestety dobrą opinią się nie cieszy, ale wolałam to, niż spędzić kilka dni odcięta od wszystkich, bo niestety nie byłoby możliwości dojazdów małża do okolicznych miejscowości.
Flaurka - to nie jest tak, że nie walczyłam o swoje. Po prostu byłam totalnie olewana, co z tego, że dzwoniłam, pytałam, prosiłam, jak ledwo rozpoczęłam zdanie, a babki cośtam odpalały i odwracały się na pięcie... A małża mogły sobie wyganiać, on po polsku nic nie rozumie, a ja robiłam im w zamian to samo i je olewałam. Dzięki temu większość czasu był ze mną i chyba tylko dlatego nie zwariowałam.
Flaurka - to nie jest tak, że nie walczyłam o swoje. Po prostu byłam totalnie olewana, co z tego, że dzwoniłam, pytałam, prosiłam, jak ledwo rozpoczęłam zdanie, a babki cośtam odpalały i odwracały się na pięcie... A małża mogły sobie wyganiać, on po polsku nic nie rozumie, a ja robiłam im w zamian to samo i je olewałam. Dzięki temu większość czasu był ze mną i chyba tylko dlatego nie zwariowałam.
Yolanta
Kicia
andav - szczerze? Bo musiało się przegryźć, jakbym pisała o tym na bieżąco, na świeżo, to jeszcze bym się pogrążała w depresji. Teraz potrafię na to spojrzeć z dystansu i po prostu być zła na to co się w szpitalach dzieje.
Słyszy się ostatnimi czasy nierzadko o tym, że kobieta skrzywdziła czy nawet zabiła dziecko, jeszcze w szpitalu. Dlaczego? Depresja, ja też miałam momenty, że nie czułam, po prostu płakałam i miałam wszystko gdzieś. Pielęgniary wchodziły, robiły swoje, nie zwracając kompletnie uwagi na stan pacjentki. To jest problem w naszych szpitalach i nie ma co ukrywać i mówić, że jest pięknie i że pielęgniarka też człowiek. To niech cholera psychologów zatrudnią, skoro one sobie nie potrafią poradzić. Bo potrzeba jest.
Słyszy się ostatnimi czasy nierzadko o tym, że kobieta skrzywdziła czy nawet zabiła dziecko, jeszcze w szpitalu. Dlaczego? Depresja, ja też miałam momenty, że nie czułam, po prostu płakałam i miałam wszystko gdzieś. Pielęgniary wchodziły, robiły swoje, nie zwracając kompletnie uwagi na stan pacjentki. To jest problem w naszych szpitalach i nie ma co ukrywać i mówić, że jest pięknie i że pielęgniarka też człowiek. To niech cholera psychologów zatrudnią, skoro one sobie nie potrafią poradzić. Bo potrzeba jest.
andav
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 18 Październik 2011
- Postów
- 988
Wy wszystkie mowicie o sytuacji w szpitali a mnie przerosla rzeczywistosc w domu bo oprocz bolu doszly kolki malego na ktore pediatra ( ktora nie ma wlasnych dzieci) oswiadczyla ze to normalne i mamy sobie z tym radzic, ze musi sie przyzwyczaic do jedzenia i trawienia- szczerze- z dzisiejszego punktu widzenia tez mialam depreche poporodowa bo te 6 godzin jak maly dziennie ryczal ja zakladalam poduchy na uszy i nie chcialam brac go na rece a kazda chwila karmienia przyprawiala mnie o dreszcze--- i bylam szczerze zla jak dowiedzialam se po fakcie od kolezanek ze kazda to przeszla- to ja sie pytam czemu nikt o tym nie mowil!!!??? bylabym przygotowana na ten bol przynajmniej a tak nic i radz to sobie na obczyznie sam jak rodzynek (bo o pomocy tesciowej nie bede i nie chce mi sie nawet wspominac!)
Dziewczyny wspolczuje Wam przezyc az sie w glowie nie chce miescic ze w 21wieku takie rzeczy sie dzieja.
To lepiej bylo 15 lat temu bo doskonale pamietam jak rodzilam corcie to byl doradca laktacyjny i pomagal babeczka chodzila nawet w nocy i pytala sie czy napewno sobie radzi czlowiek, polozna co przychodzila do domku tez pomagala.
Tutaj w ie jak poprosisz o pomoc polozna to chetnie pomaga a co do depresji to caly czas sie pytaja czy sobie radzisz czy masz depresje i nawet teraz jak bylam na bilansie (16.01) to musialam test zrobic zeby sprawdzili czy nie mam depresji.
Andav wspolczuje kolek przeszlam je przy pierwszym dziecku ryczalam z corcia nie zapomne tego nigdy chodzilam od lekarza do lekarza zeby ktos pomogl bo moja pediatra mowila to samo co Twoja w koncu udalo nam sie trafic do pana doktora ktory przepisal nam jakis lek nie pamietam juz nazwy ale pomolo po pierwszym podaniu.
To lepiej bylo 15 lat temu bo doskonale pamietam jak rodzilam corcie to byl doradca laktacyjny i pomagal babeczka chodzila nawet w nocy i pytala sie czy napewno sobie radzi czlowiek, polozna co przychodzila do domku tez pomagala.
Tutaj w ie jak poprosisz o pomoc polozna to chetnie pomaga a co do depresji to caly czas sie pytaja czy sobie radzisz czy masz depresje i nawet teraz jak bylam na bilansie (16.01) to musialam test zrobic zeby sprawdzili czy nie mam depresji.
Andav wspolczuje kolek przeszlam je przy pierwszym dziecku ryczalam z corcia nie zapomne tego nigdy chodzilam od lekarza do lekarza zeby ktos pomogl bo moja pediatra mowila to samo co Twoja w koncu udalo nam sie trafic do pana doktora ktory przepisal nam jakis lek nie pamietam juz nazwy ale pomolo po pierwszym podaniu.
Ostatnia edycja:
reklama
anik.
Mama Krzysia :)
andav nasz też miał kolki, pomogła dopiero zmiana mleka... a kto mi o tym powiedział? Teściowa, nie będąca pediatrą latała i konsultowała się z lekarzami w swoim szpitalu i mi dzwoniła, co robić, jak podawać itp. co do szpitala - ja już kiedyś pisałam, że pobyt tam przypłaciłam zmianą w kłębek nerwów, podobnie zadziałał nieuzasadniony pobyt na oddziale pediatryczny (też o tym wspominałam) - miałam taki moment w życiu, po porodzie, że bałam się zostać z dzieckiem sama w domu na godzinę jak mąż musiał wyjść, to ja dostawałam dreszczy ze strachu, że ja i Krzyś zostaniemy sami... A na oddziale? Na oddziale nikt się nie zainteresował, czemu mam takie czerwone i podpuchnięte oczy, które co chwilę wycieram poza moją mamą, której całą niedzielę przepłakałam w rękaw (mąż miał wtedy dyplom w Krakowie - i generalnie wpadał na góra godzinę, półtorej i leciał, bo praca i przygotowania - nie mogę go za to winić - siedzieli ze mną moi rodzice, brat i jego ówczesna dziewczyna). Teściowie odwiedzili mnie w sumie chyba aż raz tak więc ja udawałam, że nie płaczę, pielęgniarki udawały, że tego nie widzą dopiero moja mama trochę mną potrząsnęła, żebym się opamiętała, pogadałyśmy, potem teściowa (przez cały swój pobyt, od mojego powrotu ze szpitala gotowała, zmywała itp.) a Krzyś... okazał się cudnym noworodkiem, który jadł i spał, do momentu skończenia miesiąca i pojawienia się pierwszej kolki Czy wspominałam, ze wyjazd męża 1 czerwca (kiedy Krzyś jeszcze nie skończył miesiąca) na 2 tygodnie i pobyt 2 tygodniowy mojej mamy w szpitalu spowodował nawrót mojej deprechy?
Podziel się: