reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

karmienie czyli barakudy i mimozy

reklama
Dokładnie annte - po to personel jest w szpitalu, za to ma płacone, żeby pomagać pacjentom. U mnie na przykład na korytarzu była przy czajniku herbatka Hippa na laktacje dostępna dla pacjentek. Dowiedziałam się o tym na 3 godziny przed wyjściem ze szpitala, jak mi się woda skończyła i chciałam sobie przegotowanej nalać, żeby się napić czegoś.
 
Ok, moze macie inne doswiadczenie z polożnymi, ale nie myslcie, że w ZG jest jakas sielanka - polozne tez marzą o spokoju, ale ja mialam to w duszy i nie balam sie im marudzić, bo mialam cel. Chyba jako jedyna na oddziale uzywalam dzwonka przy łozku - w kazdym razie nie slyszalam innych dzwonkow. Jak nie pozwolili Leszkowi wejśc do mnie rano (odwiedziny od 11) to po kilku argumentach z mojej strony zmienily zdanie - wybraly opcje z Leszkiem na oddziale w swietle mojej depresji - dalam im wybor - albo go wpuszczaja albo beda zajmować sie mna i dzieckiem, bo mam depresje i wymagam opieki.

Ale... Czy polozne sa przyczyna szybszego niz kiedys zaprzestania karmienia? Zacytuje fragment artykuly i skupie sie tylko na liczbach - zaprzestanie karmienia w 2-3 mcu to juz chyba nie wplyw poloznych??

Z ostatnich badań przeprowadzonych w województwie kujawsko-pomorskim wynika, że 86%
niemowląt jest karmionych wyłącznie mlekiem mamy tuż po porodzie (w pierwszych 3
dobach pobytu w szpitalu), w 3 miesiącu już tylko 31% a w 4-5 m-cu zaledwie 14% (bad. w
oprac. U.Bernatowicz-Łojko, 2010). Co ciekawe, jeśli porównamy te dane z danymi z 1997 r
(podsumowanie ogólnopolskiego programu Promocji Karmienia Piersią finansowanego przez
MZ) to okazuje się, że odsetek dzieci karmionych piersią w 3 miesiącu obniżył się o ponad
1/3, a tych karmionych do ukończenia 6 miesiąca życia aż o 1/2.
Co stało się przez ostatnich 15 lat w Polsce, że karmienie piersią straciło na wartości? Na
pewno jest to konsekwencja współczesnego trendu widocznego w całej Europie. Kobiety
decydują się szybko odstawiać dzieci od piersi albo karmić je sztuczną mieszanką od
początku, wracają szybko do pracy po porodzie, bo zmusza je do tego sytuacja finansowa i
brak długich urlopów macierzyńskich, ale czy tylko takie są rzeczywiste powody? Gdy
rozmawia się z kobietami w ciąży większość z nich mniej lub bardziej świadomie wybiera
karmienie piersią swoich dzieci, co potwierdzałby wskaźnik 86% kobiet, które karmią tuż po
porodzie. Jedynie 14% karmi dalej piersią w 4-5 miesiącu, pomimo tego, że WHO zaleca
wyłączne karmienie piersią do ukończenia 6 miesiąca życia.


Moze to kwestia wrazliwości, ktorej mi brakuje, ale jak ja cos chce to to mam, a przeszkody mnie pobudzają - ambitna jestem i lubie wyzwania. Dlatego postawa poloznych mnie nie wzruszyla. Podobnie było na oddziale dzieci ecym jak bylam z mlodym w lipcu - tez jako jedyna chyba mama jak cos potrzebowalam to szlam i mowilam poloznym. I jako jedyna mama chyba szlam pod prysznic, do sklepu itp, bo bralam od nich taki kojec dla mlodego, ktory sie miescil do lazienki, mialam swoj wózek na oddziale, mimo zakazu i moglam z mlodym wyjśc kiedy chcialam - i slowa sprzeciwu nie uslyszalam, gdy inne mamy byly bardzo zdziwione, ze ja tak sobie rządzę.

Co do wozka na oddziale dziecięcym - to dopiero paranoja tam byla. Swojego mieć nie wolno, ale były "sluzbowe", ktore mozna było brać... Jasne, wsadzę dziecko w przechodni wozek, w ktorym inne, roznie chore dzieci jeżdżą... Miałam swój i tyle - na pewno mniej zarazki przez to sialam, więc przepisu tego nigdy nie pojęłam...
 
Flaurka u mnie obostrzeń godzinowych co do odwiedziń nie było - dopiero po 20 już wyganiały, ale za użycie dzwonka pożarłam się z pielęgniarkę, która usiłowała mi zrobić awanturę o to, że zadzwoniłam... Powiedziała mi, że dzwonek nie jest po aby go używać... Powiedziałam jej co myślę o tak tandetnych dekoracjach zatem i dopiero pytanie o ordynatora oddziału zmieniło nieco nastawienie... Ale dąbrowska porodówka cieszy się ogólnie złą opinią- już wiem dlaczego:baffled:
 
Gorzowska porodówka też niestety dobrą opinią się nie cieszy, ale wolałam to, niż spędzić kilka dni odcięta od wszystkich, bo niestety nie byłoby możliwości dojazdów małża do okolicznych miejscowości.

Flaurka - to nie jest tak, że nie walczyłam o swoje. Po prostu byłam totalnie olewana, co z tego, że dzwoniłam, pytałam, prosiłam, jak ledwo rozpoczęłam zdanie, a babki cośtam odpalały i odwracały się na pięcie... A małża mogły sobie wyganiać, on po polsku nic nie rozumie, a ja robiłam im w zamian to samo i je olewałam. Dzięki temu większość czasu był ze mną i chyba tylko dlatego nie zwariowałam.
 
Normalnie sie poryczalam czytajac wasze przezycia.... czemu wczesniej o tym nie pisalysmy- ja czulam sie taka osamotniona w swoim bolu na poczatku :-(
 
andav - szczerze? Bo musiało się przegryźć, jakbym pisała o tym na bieżąco, na świeżo, to jeszcze bym się pogrążała w depresji. Teraz potrafię na to spojrzeć z dystansu i po prostu być zła na to co się w szpitalach dzieje.

Słyszy się ostatnimi czasy nierzadko o tym, że kobieta skrzywdziła czy nawet zabiła dziecko, jeszcze w szpitalu. Dlaczego? Depresja, ja też miałam momenty, że nie czułam, po prostu płakałam i miałam wszystko gdzieś. Pielęgniary wchodziły, robiły swoje, nie zwracając kompletnie uwagi na stan pacjentki. To jest problem w naszych szpitalach i nie ma co ukrywać i mówić, że jest pięknie i że pielęgniarka też człowiek. To niech cholera psychologów zatrudnią, skoro one sobie nie potrafią poradzić. Bo potrzeba jest.
 
Wy wszystkie mowicie o sytuacji w szpitali a mnie przerosla rzeczywistosc w domu bo oprocz bolu doszly kolki malego na ktore pediatra ( ktora nie ma wlasnych dzieci) oswiadczyla ze to normalne i mamy sobie z tym radzic, ze musi sie przyzwyczaic do jedzenia i trawienia- szczerze- z dzisiejszego punktu widzenia tez mialam depreche poporodowa bo te 6 godzin jak maly dziennie ryczal ja zakladalam poduchy na uszy i nie chcialam brac go na rece a kazda chwila karmienia przyprawiala mnie o dreszcze--- i bylam szczerze zla jak dowiedzialam se po fakcie od kolezanek ze kazda to przeszla- to ja sie pytam czemu nikt o tym nie mowil!!!??? bylabym przygotowana na ten bol przynajmniej a tak nic i radz to sobie na obczyznie sam jak rodzynek (bo o pomocy tesciowej nie bede i nie chce mi sie nawet wspominac!)
 
Dziewczyny wspolczuje Wam przezyc az sie w glowie nie chce miescic ze w 21wieku takie rzeczy sie dzieja.
To lepiej bylo 15 lat temu bo doskonale pamietam jak rodzilam corcie to byl doradca laktacyjny i pomagal babeczka chodzila nawet w nocy i pytala sie czy napewno sobie radzi czlowiek, polozna co przychodzila do domku tez pomagala.
Tutaj w ie jak poprosisz o pomoc polozna to chetnie pomaga a co do depresji to caly czas sie pytaja czy sobie radzisz czy masz depresje i nawet teraz jak bylam na bilansie (16.01) to musialam test zrobic zeby sprawdzili czy nie mam depresji.
Andav wspolczuje kolek przeszlam je przy pierwszym dziecku ryczalam z corcia nie zapomne tego nigdy chodzilam od lekarza do lekarza zeby ktos pomogl bo moja pediatra mowila to samo co Twoja w koncu udalo nam sie trafic do pana doktora ktory przepisal nam jakis lek nie pamietam juz nazwy ale pomolo po pierwszym podaniu.
 
Ostatnia edycja:
reklama
andav nasz też miał kolki, pomogła dopiero zmiana mleka... a kto mi o tym powiedział? Teściowa, nie będąca pediatrą :no: latała i konsultowała się z lekarzami w swoim szpitalu i mi dzwoniła, co robić, jak podawać itp. :no: co do szpitala - ja już kiedyś pisałam, że pobyt tam przypłaciłam zmianą w kłębek nerwów, :sad: podobnie zadziałał nieuzasadniony pobyt na oddziale pediatryczny (też o tym wspominałam) - miałam taki moment w życiu, po porodzie, że bałam się zostać z dzieckiem sama w domu na godzinę :sorry2: jak mąż musiał wyjść, to ja dostawałam dreszczy ze strachu, że ja i Krzyś zostaniemy sami... A na oddziale? Na oddziale nikt się nie zainteresował, czemu mam takie czerwone i podpuchnięte oczy, które co chwilę wycieram :sorry2: poza moją mamą, której całą niedzielę przepłakałam w rękaw (mąż miał wtedy dyplom w Krakowie - i generalnie wpadał na góra godzinę, półtorej i leciał, bo praca i przygotowania - nie mogę go za to winić - siedzieli ze mną moi rodzice, brat i jego ówczesna dziewczyna). Teściowie odwiedzili mnie w sumie chyba aż raz :sorry2: tak więc ja udawałam, że nie płaczę, pielęgniarki udawały, że tego nie widzą :sorry2: dopiero moja mama trochę mną potrząsnęła, żebym się opamiętała, pogadałyśmy, potem teściowa (przez cały swój pobyt, od mojego powrotu ze szpitala gotowała, zmywała itp.) a Krzyś... okazał się cudnym noworodkiem, który jadł i spał, do momentu skończenia miesiąca i pojawienia się pierwszej kolki :sorry2: Czy wspominałam, ze wyjazd męża 1 czerwca (kiedy Krzyś jeszcze nie skończył miesiąca) na 2 tygodnie i pobyt 2 tygodniowy mojej mamy w szpitalu spowodował nawrót mojej deprechy? :sorry2::-D
 
Do góry