reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

karmienie czyli barakudy i mimozy

Ojjj mamusie, bardzo Wam współczujęwszystkich złych przeżyć:-( Przecież narodziny dzieciątka i to co następuje po nich to powinien byćnajpiękniejszy okres w życiu kobiety, a tu takie nieprzyjemności - i właśnieczęsto z powodu innych kobiet - położnych - ile widziałam takich, które chybaza karę były na oddziale (oczywiście nie winię ich w 100% - bo pomimo, żeniektóre są na prawdę w porządku to w psychice kobiety dzieją się na prawdęrzeczy nie do ogarnięcia - plus do tego szalejące hormony - i depresjagotowa)...
Na prawdę bardzo Wam współczuję...
u mnie na szczęście obyło się bez takich stanów... wiele razy już dziękowałamgłośno za moje szczęście i dziwię się do dziś czym sobie zasłużyłam na takąradość
-poród miałam rewelacyjny a po nim nastąpił chyba mega wielki wyrzut endorfin;-)(który wystarcza do dziś;-) )boja nawet do "smutku" się nie zbliżyłam, nie wspominając o depresji.Fakt, mleka na początku nie miałam i nie mogłam się doprosić o pomoc położną naoddziale, aby pokazała mi jak przystawiać córeczkę (na dodatek byłam naoddziale patologii ciąży po porodzie, bo na poporodowym nie było już miejsca,więc położne też miały zupełnie inne priorytety i bardzo mało się mną i mojącóreczką interesowały.). Ale ja się zaparłam jak osioł iprzez cały czas wciskałam tej mojej kruszynce cycucha do dziobka, aż załapała:-) (przedporodem trochę poczytałam takich teoretycznych wskazówek jak przystawiaćdziecko - może to pomogło?), ale co z tego jak mleko nie chciało lecieć, poszław ruch butelka z mleczkiem, ale udało się dzięki położnej, która przyszła dodomu i kazała wypić mi piwo - i już w nocy mleko zaczęło nachodzić w bardzo dużych ilościach. :-)Nie wiemrównież co znaczą bolące i poranione sutki... Raz jedynie miałam zator - toakurat bolało Do:-D;-)tego wszystkiego córeczka okazała się bardzo kochanym i grzecznym dzieckiem -nie sprawiającym żadnych problemów.
Aaaa no i bolało jak cholera nacięcie po porodzie – tzn. rana, ale jakoś taknie skupiałam się na tym.
Jedynym "minusem" całego macierzyństwa jest deficyt snu
aleto do przeżycia:-);-).
Przeczytałam, co napisałam
wiem,że to aż nie do uwierzenia, ale ja na prawdę mam takie doświadczenie z macierzyństwem.:-)..chciałabym, żeby każda mamusia miała podobne przeżycia.
Na początku było mi żal mojego męża,bo maj był 3 miesiącem jego pracy w nowym miejscu, więc do dziś nie wykorzystałnp. tacierzyńskiego jeszcze, a najgorsze było to, że w środę (16.05) przywiózłnas ze szpitala do domu i godzinę później wyjeżdżał w podróż służbową do piątku….
 
reklama
Flaurka zgodzę się z Tobą, że jak kobieta nie chce karmić piersią to nie będzie i już. Ja nie mam nic przeciwko mm i każdy robi jak uważa. Tu chodzi bardziej o te kobiety, które chcą, a nie potrafią. Ja przykładowo nie wiedziałam zupełnie jak się do tego zabrać bo Kuba to moje pierwsze dziecko. Tu chodzi po prostu o pokazanie, doradzenie, podpowiedzenie. One nie mają zmuszać tylko ułatwiać – mam na ten temat dosyć ostre zdanie: za to im płacą i tyle. To należy do ich obowiązków i nie powinno to zależeć od tego czy mają akurat dobry czy zły humor. Zachęcanie a zmuszanie to ogromna różnica. Dla nich może pytanie czy to normalne, ze dziecko chce jeść co godzinę było idiotyczne, ale ja naprawdę nie wiedziałam czy to za często czy ok?

Tak jak pisze wikasik – nie rodzimy się z tą umiejętnością. Nie każdy maluch od razu załapie co i jak. Często pierwszego dnia jest dramat, ale z każdym następnym idzie łatwiej. Uważam, że położne są osobami wykształconymi właśnie pod tym kierunkiem i kto ma pomóc jak nie one. Ja nie miałam po powrocie do domu prawie nikogo do pomocy. Mieszkam w Poznaniu, a do rodziców i teściów około 150 km. Mam była przez pierwszy tydzień i mi pomagała, ale mimo, że wykarmiła trójkę dzieci to też za bardzo nie pamiętała co i jak i nie potrafiła mi szczególnie pomóc. Położna, która przyszła na wizytę do domu już od progu kazała mi zakupić mleko i butelki. Jak na jej drugiej wizycie po dwóch tygodniach młodemu do prawidłowej wagi brakowało 10g to kazała dokarmiać mm i tak już zostało. Dopiero później dowiedziałam się, że było to niepotrzebne i może to spowodowało, że tego pokarmu było już zawsze za mało?
Azula – chciałabym mieć taką osobę na Sali :tak:

Tak jak pisze pieszczoszka – czasem wystarczy trochę wsparcia i ciepłe słowa i wszystko samo jakoś wychodzi. Ja jak na każdej wizycie teściowej słyszałam, że młody wygląda jak kościotrup i mam mu dać mm (ona karmiła od początku męża i jego brata mm) to mi się płakać chciało i czekałam aż położna powie mi czy dobrze robię czy źle, a miałam wrażenie, ze ona przychodziła tylko po podpis na liście.
Yolanta – no to tata stanął na wysokości zadania :-)

Co do położnych mam zdanie następujące – jak im dodatkowo zapłacisz to zrobią dla Ciebie wszystko i dotyczy to zarówno samego porodu jak i karmienia.
 
ja sie szczesliwie obylam bez depresji ale za to teraz lapie dola, bo od dwoch miesiecy nie widzialam slonca (non stop zachmurzenie) :wściekła/y:Jestem ospala, bez energii i latwo sie wkurzam :confused2:Po porodzie mialam ogromna potrzebe spokoju i nie zyczylam sobie zadnych dluzszych wizyt - i to przez pare tygodni. Przez telefon pogadalam chetnie, maly small talk na spacerze ze znajomymi takze czemu nie ale strasznie nie chcialam gosci w domu, zwlaszcza wielu na raz i na wiele godzin. I mam ogromny uraz do rodziny meza, ze tego nie uszanowali :angry: Ja nie bylam w stanie ani psychicznie ani fizycznie kogokolwiek ugaszczac. Nie byl to jednak stan depresyjny, bo ludzi jako takich nie unikalam. Po prostu mialam potrzebe wyciszenia, zadnych tlumow, zamieszania, tylko kameralnie.

Jesli chodzi o szpitale to trafiaja do nich ludzie w potrzebie - po pomoc a nie po to, by toczyc walke z personelem. Nie moze byc tak, ze pomoc nalezy sie tylko tym wyszczekanym. Mnie tez jedna pigula doprowadzila do lez - pinda byla wredna, nie udzielila mi pomocy i jeszcze nafukala. Normalnie moze by po mnie splynelo lub mnie tylko zezlilo ale pod wplywem poporodowych hormonow wylalam przez nia fontanny lez. Owszem, ja tez z tych, co sobie w kasze dmuchac nie dadza, zwrocilam sie po pomoc do poloznej i sie przy okazji na pigule poskarzylam, co skutkowalo pozniejszym na wskros falszywym, oblesnym wazeliniarstwem tejze piguly wobec mnie. Generalnie tylko dwie polozne byly super (profesjonalne i zaangazowane, z sercem), reszta srednia ale ze swoich podstawowych obowiazkow, tzn. nauki przystawiania do piersi, pomocy w pielegnacji noworodka i monitorowania stanu mam po porodzie wywiazywaly sie prawidlowo (czy raczej na niemiecka modle - regulaminowo). Ja sie nastawilam na to, ze karmienie moze byc trudne, krwawe i bolesne, zlana lzami zaparlam sie wiec i przetrzymalam, z czego sie bardzo ciesze :-) Wszak bol pogryzionych brodawek to i tak pikus przy bolach porodowych :-p
 
Kugela ból po porodzie jest tym większy bo by się już bez bólowo żyć chciało:-).Karmienie piersią to jednak determinacja w dobie łatwego dostępu do mm.No cóż po prostu potrzeba wsparcia nie terroru i dużo kobiet by karmiło.Mimo wszystko wszystkie kochamy swoje dzieci bo wstawanie i robienie kilka razy w nocy butli (bo cycać dziecko może śpiąc z mamą *chodzi mi zwłaszcza o pierwsze tygodnie) to też jednak ogromny trud:tak:,na który ja byłabym za leniwa:-)
 
Yola- no akurat opinie potwierdzają personel naszego szpitala.
ja bardzzo chciałam karmic cycem, ze wzg. na chorobę małego (zapalenie pluc i wymiotowanie po kazdym przyjeciu pokarmu, co skutkowalo w koncu karmieniem przez sonde) nie mogłam, bo nie chciał ssac; od wiekszosci zniecierpliwionych poloznych slyszalam tylko: no nie tak mama, inaczej chwyc, mama zle lapiesz.. nosz cholera jakbym nie robila nic innego, tylko cale zycie karmila.
byly z dwie, ktore chcialy naprawde pomoc, w szczegolnosci taka czarna w dlugich wlosach (moze ja kojarzysz), ktora wypatentowala, zeby smoczek od butelki przykladac do sutka i Mlodemu sie lepiej ssalo.
pamietam jak siedzialam na lozku i do butelki przez prawie godzine sciagnelam recznie moze z 10ml mleka, bo koniecznie chcialam to podac malemu- tak mi zalezalo, ale ze laktacja sie dopiero rozhustac miala, to ilosc byla porazajaca. wtedy uslyszalam, ze mam tego nie podawac, bo to nie ma sensu.


ja znow z pytaniem
bo nie wiem co jest grane.
Mlody w ciagu dnia nie chce ssac mi piersi. w nocy owszem, poranne karmienie tak a pozniej ni jak do cyca go przystawic, bo sie wierci i wyrywa; czasem sie uda i possie dosłownie max. 5min.
nie wiem co jest grane czy to na zęby czy bunt piersiowy (słyszałyście w ogole o tym- miala któras takie przeboje?) czy on juz cyca chce odstawic. i próbuje juz mu zmieniac pozycje do karmienia, smarowac przed dziaselka i karmic bez dodatkowych bodzcow, zeby nic go nie rozpraszalo. mam tez wrazenie, ze teraz je tak szybko, bo swiat jest dla niego zbyt ciekawy,zeby spedzal pol h na cycu, zaraz po karmieniu najchetniej by pelzal i szalal.
niby spotkałam sie z opinia, ze gdyby chcial odstawic, nie ssał by w nocy, ale i tak sie jakos tym denerwuję.. ;/
 
Marisaam a może jemu te 5 minut ciągnięcia wystarczy. Moja też często tak ma w ciągu dnia i ja w tym problemu nie widzę. Skoro puszcza cyca i nie marudzi to znaczy, że się najadł i w danym momencie więcej nie potrzebuje. Takie moje zdanie :-)
 
marisamm - czarna w sensie czarnoskóra? Nie było żadnej takiej u mnie. Były dwie, które nie zbyły mnie tak całkiem i pół minuty mi poświęciły (ha.ha.ha), taka grubsza ścięta na pazia, pomacała mi cyce, zobaczyła w jakim są stanie i powiedziała, żebym dobę dała sobie spokój, żeby chociaż troszkę mi się zaleczyły i się nie przejmowała, bo jak chcę to będę karmić. I druga od noworodków babeczka, chudziutka długie ciemne włosy - śliczna ;-), ona też pomacała cyce, stwierdziła fakt "nic tam nie leci" i kazała przystawiać ile się da, choćbym miała gryźć poduszkę.

I bądź tu mądra kobieto-matko :-D

A co do jedzenia to Gabryś już od dłuższego czasu tak ma, że je ekspresowo i wraca do zabawy. Tylko jak zasypia to dłużej na cycu wisi, a tak to kilka minut intensywnego ciamkania i daaaaaaalej leci :-)
 
marisamm, u nas to samo, i ostatnio nawet karmienie na polspiocha nie pomaga. kilka razy musialam odciagnac mleko bo mi chcialo piersi rozsadzic. dzisiaj tez bede musiala bo za duzo nie pojadl. ja zwalam wine na zeby chociaz ostatnio coraz czesciej mysle o zakonczeniu cycowania i moze maly to wyczuwa... probowalam mu nawet dac kilka razy moje mleczko z butelki ale zapomnial jak sie z tego pije i nie chce :/
no i u nas tez akrobacje przy karmieniu, ostatnio coraz czesciej na siedzaco bo jak sie polozymy w lozku, w ciszy, bez zadnych atrakcji to mu sie nie podoba, juz coraz lepiej wychodzi mu siadanie samemu i jak go klade to sie podnosi. tu akurat na dywanie ale tak to wyglada :)
DSC_0542.jpg
 
Marisamm i she u nas też tak było no i dziecko samo sie odstawiło.Może i u was dzieci stwierdziły ,że mama to nie stacja paliw;-).Wiem co czujecie ale dzieci też dorastają:-(
 
reklama
marisamm - czarna w sensie czarnoskóra? Nie było żadnej takiej u mnie. Były dwie, które nie zbyły mnie tak całkiem i pół minuty mi poświęciły (ha.ha.ha), taka grubsza ścięta na pazia, pomacała mi cyce, zobaczyła w jakim są stanie i powiedziała, żebym dobę dała sobie spokój, żeby chociaż troszkę mi się zaleczyły i się nie przejmowała, bo jak chcę to będę karmić. I druga od noworodków babeczka, chudziutka długie ciemne włosy - śliczna ;-), ona też pomacała cyce, stwierdziła fakt "nic tam nie leci" i kazała przystawiać ile się da, choćbym miała gryźć poduszkę.
no właśnie o tę w czarnych włosach mi chodziło, ale jakoś mi się to w zdaniu nie zbiegło.:-D:-D

może faktycznie dziecię mi dorasta, oby jednak z cycowania całkiem nie rezygnował..
ja to też lubię :-)


she- pozycja nie do pobicia:rofl2:
 
Ostatnia edycja:
Do góry