Witam
Chciałabym wypowiedzieć się w temacie przedszkoli z perspektywy nauczyciela i mamy, może to ułatwi rodzicom wybór. W swojej 9 - letniej praktyce jestem głównie nauczycielem nauczania początkowego pracowałam jednak zarówno w przedszkolu państwowym jak i prywatnym, miałam też do czynienia z punktem przedszkolnym (praktyki).
Zdecydowanie najwięcej zalet dla mnie jako nauczyciela miało przedszkole państwowe. Doświadczona kadra, pracująca tam przez wiele lat edukowała młodsze nauczycielki bardziej niż niejedne studia. Dyrekcja zaprawiona w pracy z dziećmi, nie miała wygórowanych wymagań, służyła pomocą zarówno rodzicom i nauczycielom, żadnych konfliktów i niejasnych sytuacji. Praca z dzieckiem mocno nastawiona na realizację podstawy programowej i przygotowanie do szkoły, zajęcia prowadzone w różnorodny sposób i odpowiednio dostosowany do wieku dzieci i ich możliwości plan zajęć dodatkowych. Nie było problemu z dietą dla alergików. Mnóstwo zabawek i pomocy edukacyjnych dostosowanych do metodyki pracy z dzieckiem w wieku przedszkolnym a co za tym idzie rozwijających wyobraźnię dziecka, duży nacisk na samodzielność. Ładny i porządny plac zabaw tuż za progiem, teren ogrodzony i zamknięty. Oczywiście przedszkole miało też swoje wady: grupy trzydziestoosobowe i jeszcze często integracyjne więc trudno o indywidualizowanie procesu nauczania, w zerówce dzieci dla których to pierwszy rok w placówce edukacyjnej sprawiały, że czas swobodnej zabawy był jednym wielkim wrzaskiem, do tego łazienka na korytarzu niedaleko drzwi wejściowych, niewielka i jedna na dwie grupy.
Przedszkole prywatne - największą wadą takich przedszkoli jest to, że prowadzą je często osoby nie mające zielonego pojęcia o specyfice tej pracy co często przekłada się na wygórowane i dziwne wymagania wobec kadry a to z kolei prowadzi do tego, że kadra często się zmienia. Nie mogę jednak powiedzieć, żeby były to złe placówki. W tym, w którym pracowałam, duży nacisk kładziony był na naukę samodzielności i bezpieczeństwo dzieci. Menu ułożone przez dietetyków było o wiele ciekawsze niż w przedszkolu państwowym. Duża różnorodność zajęć dodatkowych. Stawianie na integrację całego przedszkola (dzieci z różnych grup znały się ze sobą bardzo dobrze i bawiły razem), dużo imprez dla dzieci i rodziców, często przyjeżdżały teatry, filharmonia, animatorzy, zorganizowaliśmy nawet pidżama party ze spaniem w przedszkolu. Ze względu na często kontrole sanepidowskie czyściutko, łazienka w każdej sali, dziecko nie musi nigdzie wychodzić. Do tego monitoring i domofon, nikt obcy na teren przedszkola nie wejdzie. Do tego ogromny, nowoczesny i bardzo bezpieczny plac zabaw. Atmosfera wśród kadry rodzinna, same młode i energiczne osoby, to udzielało się dzieciom. Wady: dieta dla alergików mimo udziału dietetyka bardzo nudna, dziecko uczulone na gluten dostawało właściwie codziennie to samo. Zajęć dodatkowych tak dużo, że nauczycielki nie miały czasem jak realizować podstawy programowej a dzieci padały ze zmęczenia, do tego część zajęć nie była dostosowana do wieku. Ogromna presja na wyniki konkursów i udział w imprezach miejskich. Ogólny chaos i nie wiadomo kto za co odpowiada. Zabawki kupowane w sposób przypadkowy, nie miały wiele wspólnego z metodyką pracy z dzieckiem, brakowało kącików zainteresowań, klocków, lalki leżały w pustych kołyskach. Ogromna presja na język angielski często peszyła dzieciaki. W trakcie zajęć można było zaobserwować, że ciągle ktoś wchodzi, a to pani sprzątaczka a to pani intendentka i dzieci mają problem ze skupieniem się. Zapisy przez cały rok, pojawianie się ciągle nowych dzieci dezorganizowało pracę w grupie. Generalnie porównując je do przedszkola państwowego nie mogę powiedzieć żeby było złe. Jedyny mój zarzut to brak drogi służbowej w przedszkolach prywatnych, zamiast rozmawiać z nauczycielem rodzice biegną do właścicieli i rozwiązanie prostej sprawy się przedłuża.
Zdecydowanie odradzam punkty przedszkolne, zwłaszcza te które szumnie nazywają siebie przedszkolami. Sama wytrzymałam w takim punkcie 3 tygodnie. Punkt istniał od roku i wciąż się zastanawiam jakim cudem. Teoretycznie duże porządnie wyposażone sale, dużo dobrych zabawek i wykwalifikowana kadra. Do tego profil artystyczny i małe grupy i to jedyne co mogę dobrego powiedzieć. Nie wiem jak często i jak dokładnie takie punkty musi skontrolować sanepid ale widocznie robi to zbyt rzadko i mało dokładnie: brak sprzątaczki (korytarze myły panie po godzinach, sale odkurzano raz w tygodniu), łazienka na korytarzu, co prawda jedna na całą grupę ale: sprzęty nie dostosowane do wzrostu dzieci, często głowy nie wystawały ponad umywalkę, ślizgające się po kafelkach podstawki, na toalecie nie sposób usiąść bez pomocy, na dodatek na kibelki nałożone były podkładki tak niedopasowane że trzeba było pilnować by nikt nie spadł, jeden ręcznik na piętnaścioro dzieci, nie prany od miesiąca co najmniej. Do tego dzieci dzieliły łazienkę z paniami i dyrekcją. W szatni brak jakichkolwiek znaczków, tylko wyblakłe wizytówki z imionami. Śliniaki... szkoda mówić w moich poprzednich przedszkolach jeśli już były to ceratowe łatwe do mycia i prane co tydzień, tutaj śliniaczki frotte, za małe i tak brudne że lepiły się od jedzenia, nie prane często przez miesiąc przy czym było ich bardzo mało. Posiłki nudne, często niesmaczne i bardzo małe porcyjki (kilka pasków marchewki to dla mnie nie jest drugie śniadanie dla czterolatka). Punkt opisywał się jako przedszkole o profilu artystycznym, rodzice powiadamiani że panie ukończyły ASP, na prawdę nie które nie ukończyły jeszcze nawet pedagogiki, obok ASP nigdy nie przechodziły. Dzieci nie rozpoznawały swoich prac na wystawach, bo mogły np pomalować tylko jeden element, resztę robiły panie bo dyrekcja uważała że "tak będzie ładniej". Praktycznie żadnych zajęć dodatkowych mimo dużej rozpiski. Do tego wyjście gdziekolwiek praktycznie niemożliwe ze względu na położenie punktu. Młodsze dzieci spały na karimatach rozłożonych na podłodze. Przy każdym zgłoszonym problemie panie zrzucały winę na dyrekcję a dyrekcja na panie.
Nie jestem przeciwniczką prywatnych przedszkoli, znam wiele funkcjonujących lepiej niż państwowe. To wszystko kwestia kadry, dyrekcji i współpracy z rodzicami. Zdecydowanie jednak uważam, że jest za mała kontrola nad prywatnymi punktami przedszkolnymi, wszyscy robią tam co chcą niekoniecznie dla dobra dzieci.