reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Jestem przeciwniczką prywatnych przedszkoli

ja naleze do zdecydowanych przeciwniczek puntow przedszkolnych, klubikow i pseudo prywatnych przedszkoli, po prostu tych przedszkoli, ktore dzialaja na zasadzie dzialalnosci gospodarczej, bez kontroli, zezwolen itd., mialam okazje byc kilka razy w takich w zwiazku ze swoim wyksztalceniem na tzw probach i wiecie co, takie pseudo przedszkola dzialaja bez zadnego programu, na zasadzie teraz robimy zajecia, bo rodzice beda przychodzic po dzieci niech widza, ze cos sie dzieje, dzieci sa karmione z jednej lyzeczki- wszystkie, czesto jest brak spacerow i wychodzenia na dwor zwlaszcza wsrod tych mlodszych, brak kucharki, dietetyczki etc. kupa naczyn brudnych walajacych sie w kuchni, butelek po mleku z kwasniejacymi resztaki przez caly dzien bo sp[rzataczka przychodzi wieczorem, jedna Pani w czasie studiow nie po! czestp na pierwszym roku bo takie wymagaja najnizszej pensji, pracuja przez 8, a czesto wiecej godzin dziennie na umowe zlecenie, maja pod soaba duza grupe, ktorej po prostu nie sa wstanie ogarnac, a w dobrych przedszkolach prywatnych, tych podelagajacych kontroli i zarejestrowanych jak PRZEDSZKOLE oraz panstowych obowiazuje karta nauczyciela, zatrudnia sie tylko PO studiach i nie na 8 godzin dziennie, tylko tak jak kaze karta nauczyciela, takaze warto sie zastanowic czy posyla sie dziecko do zarejestrowanego przedszkola, ktore podlega kontolom, a nie do przechowalni, czesto rodzic nawet nie zdaje sobie sprawy czy dane przedszkole jest zarejestrowane, przychodzi po dziecko wszystko ok, akurat sa zajecia, a to co sie dzieje w ciagu dnia to wie tylko jeden Bog i przedszkolanka
 
reklama
Dziewczyny, tutaj popełniacie w rozumowaniu pewien błąd. Nie ma co się spierać, czy lepsze są przedszkola publiczne i prywatne, problemem jest to, że jest podział na przedszkola prywatne i państwowe! Drugi problem to trudności w założeniu takiej działalności, masa przepisów i formalności. Pomyślcie, gdyby oddać Wam z podatków to, co jest zabierane na przedszkola, abyście mogły sobie same opłacić wybrane przez Was przedszkole. Wyobraźcie sobie teraz, że założyć przedszkole jest znacznie prościej i państwo nie ma nic do tego. Takich placówek powstaje więc dużo i jest większa konkurencja (=mniejsze ceny). Właściciele muszą automatycznie zacząć dbać o jakość, skoro konkurencja wzrasta.

Teraz dodajcie do tego fakt, że każda z Was niczym lwica walczy o dobro dziecka i chce dla niego jak najlepiej. Wystarczy poczytać chociażby to forum, aby przekonać się, jak dbacie o dzieciaki i jak Wam zależy, żeby wszystko było jak najlepiej. I to właśnie WY wiecie najlepiej co jest dobre dla Waszych maluchów a nie jakiś urzędnik! Jeśli przedszkole byłoby złe, to po prostu upadłoby z prędkością światła, bo matki mieszkające w okolicy dzielą się opiniami. I my kobiety nie jesteśmy takie głupie, żeby posłać naszego malucha gdzieś, gdzie zrobią mu krzywdę. Więc podsumowując, problemem jest samo istnienie prywatnych i publicznych przedszkoli i trudność w założeniu takiej działalności.
 
Ostatnia edycja:
Ja jestem zwolenniczką przedszkoli prywatnych. Nie rozumiem czemu tyle niechęci jest tutaj. Każdą placówkę trzeba traktować indywidualnie, poznać ją od podszewki i wtedy wydawać osądy. Sama swoją 3 letnią córkę posłałam do prywatnego przedszkola Żyrafa, płacę czesne 1700 zł (wiem nie jest to mała suma) i się tego nie wstydzę. Jestem skłonna wydać każde pieniądze na edukację swojej pociechy, a patrząc na ofertę dydaktyczną Żyrafy to jest ona bardzo duża i różnorodna i jestem spokojna o przyszłość swojego dziecka. Mała jest zachwycona, szczególnie zajęciami ze zwierzętami - dogoterapia i jazda konna, angielski także obie sobie chwalimy. Trzy razy dzienne zajęcia z native speakerem dają oszałamiające wyniki. Córka bardzo szybko chłonie nowe słówka, zwroty, w domu podśpiewuje nowo poznane piosenki. Jeśli chodzi o panie nauczycielki, to ja nie mam do nich żadnych zastrzeżeń. Są bardzo miłe, konkretne, poświęcają dużo uwagi wszystkim dzieciom w jednakowy sposób i bardzo chętnie rozmawiają o postępach dzieci, czasem potrafią nawet coś podpowiedzieć. To moja skromna opinia, do której mam prawo. Mam nadzieję że kogoś przekonam do swoich racji:D
 
Moje dziecko jest niestety za młode na przedszkole. Podczas dni otwartych w państwowym przedszkolu usłyszałam, że nawet nie mam co składac wniosku, ponieważ system odrzuci zgłoszenie od razu. Dlatego nie wykluczam posyłania dziecka przez ten rok raz na kilka dni do przedszkola prywatnego, żeby synek miał kontakt z dziećmi. A co do porównań- ciężko takie robić...nawet dwóch państwowych przedszkoli nie da się do końca poddać wspólnej ocenie:)
 
Witam
Chciałabym wypowiedzieć się w temacie przedszkoli z perspektywy nauczyciela i mamy, może to ułatwi rodzicom wybór. W swojej 9 - letniej praktyce jestem głównie nauczycielem nauczania początkowego pracowałam jednak zarówno w przedszkolu państwowym jak i prywatnym, miałam też do czynienia z punktem przedszkolnym (praktyki).
Zdecydowanie najwięcej zalet dla mnie jako nauczyciela miało przedszkole państwowe. Doświadczona kadra, pracująca tam przez wiele lat edukowała młodsze nauczycielki bardziej niż niejedne studia. Dyrekcja zaprawiona w pracy z dziećmi, nie miała wygórowanych wymagań, służyła pomocą zarówno rodzicom i nauczycielom, żadnych konfliktów i niejasnych sytuacji. Praca z dzieckiem mocno nastawiona na realizację podstawy programowej i przygotowanie do szkoły, zajęcia prowadzone w różnorodny sposób i odpowiednio dostosowany do wieku dzieci i ich możliwości plan zajęć dodatkowych. Nie było problemu z dietą dla alergików. Mnóstwo zabawek i pomocy edukacyjnych dostosowanych do metodyki pracy z dzieckiem w wieku przedszkolnym a co za tym idzie rozwijających wyobraźnię dziecka, duży nacisk na samodzielność. Ładny i porządny plac zabaw tuż za progiem, teren ogrodzony i zamknięty. Oczywiście przedszkole miało też swoje wady: grupy trzydziestoosobowe i jeszcze często integracyjne więc trudno o indywidualizowanie procesu nauczania, w zerówce dzieci dla których to pierwszy rok w placówce edukacyjnej sprawiały, że czas swobodnej zabawy był jednym wielkim wrzaskiem, do tego łazienka na korytarzu niedaleko drzwi wejściowych, niewielka i jedna na dwie grupy.
Przedszkole prywatne - największą wadą takich przedszkoli jest to, że prowadzą je często osoby nie mające zielonego pojęcia o specyfice tej pracy co często przekłada się na wygórowane i dziwne wymagania wobec kadry a to z kolei prowadzi do tego, że kadra często się zmienia. Nie mogę jednak powiedzieć, żeby były to złe placówki. W tym, w którym pracowałam, duży nacisk kładziony był na naukę samodzielności i bezpieczeństwo dzieci. Menu ułożone przez dietetyków było o wiele ciekawsze niż w przedszkolu państwowym. Duża różnorodność zajęć dodatkowych. Stawianie na integrację całego przedszkola (dzieci z różnych grup znały się ze sobą bardzo dobrze i bawiły razem), dużo imprez dla dzieci i rodziców, często przyjeżdżały teatry, filharmonia, animatorzy, zorganizowaliśmy nawet pidżama party ze spaniem w przedszkolu. Ze względu na często kontrole sanepidowskie czyściutko, łazienka w każdej sali, dziecko nie musi nigdzie wychodzić. Do tego monitoring i domofon, nikt obcy na teren przedszkola nie wejdzie. Do tego ogromny, nowoczesny i bardzo bezpieczny plac zabaw. Atmosfera wśród kadry rodzinna, same młode i energiczne osoby, to udzielało się dzieciom. Wady: dieta dla alergików mimo udziału dietetyka bardzo nudna, dziecko uczulone na gluten dostawało właściwie codziennie to samo. Zajęć dodatkowych tak dużo, że nauczycielki nie miały czasem jak realizować podstawy programowej a dzieci padały ze zmęczenia, do tego część zajęć nie była dostosowana do wieku. Ogromna presja na wyniki konkursów i udział w imprezach miejskich. Ogólny chaos i nie wiadomo kto za co odpowiada. Zabawki kupowane w sposób przypadkowy, nie miały wiele wspólnego z metodyką pracy z dzieckiem, brakowało kącików zainteresowań, klocków, lalki leżały w pustych kołyskach. Ogromna presja na język angielski często peszyła dzieciaki. W trakcie zajęć można było zaobserwować, że ciągle ktoś wchodzi, a to pani sprzątaczka a to pani intendentka i dzieci mają problem ze skupieniem się. Zapisy przez cały rok, pojawianie się ciągle nowych dzieci dezorganizowało pracę w grupie. Generalnie porównując je do przedszkola państwowego nie mogę powiedzieć żeby było złe. Jedyny mój zarzut to brak drogi służbowej w przedszkolach prywatnych, zamiast rozmawiać z nauczycielem rodzice biegną do właścicieli i rozwiązanie prostej sprawy się przedłuża.
Zdecydowanie odradzam punkty przedszkolne, zwłaszcza te które szumnie nazywają siebie przedszkolami. Sama wytrzymałam w takim punkcie 3 tygodnie. Punkt istniał od roku i wciąż się zastanawiam jakim cudem. Teoretycznie duże porządnie wyposażone sale, dużo dobrych zabawek i wykwalifikowana kadra. Do tego profil artystyczny i małe grupy i to jedyne co mogę dobrego powiedzieć. Nie wiem jak często i jak dokładnie takie punkty musi skontrolować sanepid ale widocznie robi to zbyt rzadko i mało dokładnie: brak sprzątaczki (korytarze myły panie po godzinach, sale odkurzano raz w tygodniu), łazienka na korytarzu, co prawda jedna na całą grupę ale: sprzęty nie dostosowane do wzrostu dzieci, często głowy nie wystawały ponad umywalkę, ślizgające się po kafelkach podstawki, na toalecie nie sposób usiąść bez pomocy, na dodatek na kibelki nałożone były podkładki tak niedopasowane że trzeba było pilnować by nikt nie spadł, jeden ręcznik na piętnaścioro dzieci, nie prany od miesiąca co najmniej. Do tego dzieci dzieliły łazienkę z paniami i dyrekcją. W szatni brak jakichkolwiek znaczków, tylko wyblakłe wizytówki z imionami. Śliniaki... szkoda mówić w moich poprzednich przedszkolach jeśli już były to ceratowe łatwe do mycia i prane co tydzień, tutaj śliniaczki frotte, za małe i tak brudne że lepiły się od jedzenia, nie prane często przez miesiąc przy czym było ich bardzo mało. Posiłki nudne, często niesmaczne i bardzo małe porcyjki (kilka pasków marchewki to dla mnie nie jest drugie śniadanie dla czterolatka). Punkt opisywał się jako przedszkole o profilu artystycznym, rodzice powiadamiani że panie ukończyły ASP, na prawdę nie które nie ukończyły jeszcze nawet pedagogiki, obok ASP nigdy nie przechodziły. Dzieci nie rozpoznawały swoich prac na wystawach, bo mogły np pomalować tylko jeden element, resztę robiły panie bo dyrekcja uważała że "tak będzie ładniej". Praktycznie żadnych zajęć dodatkowych mimo dużej rozpiski. Do tego wyjście gdziekolwiek praktycznie niemożliwe ze względu na położenie punktu. Młodsze dzieci spały na karimatach rozłożonych na podłodze. Przy każdym zgłoszonym problemie panie zrzucały winę na dyrekcję a dyrekcja na panie.
Nie jestem przeciwniczką prywatnych przedszkoli, znam wiele funkcjonujących lepiej niż państwowe. To wszystko kwestia kadry, dyrekcji i współpracy z rodzicami. Zdecydowanie jednak uważam, że jest za mała kontrola nad prywatnymi punktami przedszkolnymi, wszyscy robią tam co chcą niekoniecznie dla dobra dzieci.
 
SophieAnne- dziękuję za takie szczegółowe porównanie. Powiem szczerze, że bardzo dużo mi dało. Ja planuję w przyszłym roku wysłać dziecko do państwowego przedszkola, które wygląda na bardzo dobre. Ma wiele doskonałych opinii wśród rodziców, zajęcia są bardzo zróżnicowane, kadra jest doświadczona, mają piękny wielki plac zabaw w parku w obrębie terenu przedszkolnego. Jeszcze raz dziękuję za wszelkie wskazówki:)
 
U nas w domu tylko jedna siostra posyła dzieci prywatnie do przedszkola (aktualnie już tylko jedno jest przedszkolakiem) My im zazdrościmy bo jakby w Warszawie były takie ceny jak oni płacą, to też byśmy posłali dzieci do takiego miejsca.
 
Ostatnia edycja:
No to prawda, takie przedszkola maja super zajęcia, a niestety w Warszawie kosztują majątek. Kiedyś byłam w szoku, kiedy odbierałam dziecko siostry ciotecznej. akurat byłam u niej w Olsztynie. Przedszkole nazywało się Mali odkrywcy i buło przy takiej wyższej szkole WSP TWP. 5 osób w grupach, pełno zajęć dodatkowych, angielski, niemiecki, zajęcia plastyczne, teatralne, sportowe. Nie ma szans, żeby dzieciaki się nudziły. Więc ja pytam ile za to wszystko płaci, a ona że czesne 400 zł. Kurcze, żeby w Warszawie takie były.
 
reklama
Aż nie chce mi się wierzyć :szok: Ja tyle płacę za przedszkole państwowe!
Wiem, że Olsztyn jest ogólnie tańszy, ale ceny przedszkoli są zbliżone, bo mam rodzinę w tamtych okolicach i różnice są rzędu 3-5zł na zajęciach, a 0.50zł na posiłkach.

NA studiach mial taki pomysł (bo urodziłam jako studentka :laugh2:), żeby założyć przyuniwersyteckie przedszkole - przy okazji studenci pedagogiki mogliby odbywać praktyki! Ciekawe czy tam też na to wpadli ;)
 
Do góry