To nie jest coś, co pojawiło się we mnie teraz... To jest pragnienie, które towarzyszy mi od bardzo dawna, od lat..
I nie ma we mnie zgody na ten brak, choć wiem, o ile byłoby łatwiej...
Jeśli odpuszczę, a tak naprawdę nie mam wpływu na to, czy on zmieni zdanie, boję się że to ja nie będę w stanie zostać w relacji z kimś, kto widząc wieloletnie pragnienie, marzenie ukochanej osoby, później rozpacz czarną po tej utracie, dalej stoi przy swoim...
Ja bym tak nie potrafiła, myślę, że mamy z mężem zupełnie inną wrażliwość...
On chce wygody, skupienia się na sobie.
A ja chcę się opiekować, wozić wózkiem,wstawać w nocy, nosić w chuscie...
I jego rozumiem.
Ale też nie umiem tak się poddać...