reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Jak zająć głowę, kiedy dziecko jest w szpitalu?

. Część dzielny Chłopaku!!!! 😍😍😍
Co za kawał mężczyzny! Wspaniale, że tak dobrze sobie radzi, jak mamusia się czuje?
jednego dnia jaram się jak pochodnia tym, że do niego idę, innego mam stresa, wczoraj pół wieczoru zastanawiałam się, co ja właściwie z nim będę robić, jak już go będę mieć w domu 🤣
Ciężko się nawiązuje więź z dzieckiem, kiedy przytula się je 2h dziennie. Czasami mam wrażenie, że jest nam razem super, a innego dnia jestem przekonana, że w sumie to ja Staszkowi tylko przeszkadzam. Taki mix.
Do tego widzę dramatyczne sytuacje dookoła, bo akurat 2 najbliższe nam inkubatory to dzieci w bardzo ciężkim stanie i z jednej strony bardzo się cieszę, że Staszka to wszystko ominęło jakimś cudem, a z drugiej strony samo siedzenie na OIONie i świadomość tych dramatów jest tak stresująca, że czasami zamiast wracać po wizycie do domu, muszę iść doładować się ciastem w jakiejś kawiarni, bo zeruję energię całkowicie.

Zastanawiam się, ile jeszcze. Staszek powoli dobija do 1.5kg, ale już mnie uprzedzili, że teraz może stanąć z wagą przez to, że więcej energii będzie szło na oddychanie i że to normalne. Czasami się zastanawiam czy kiedykolwiek z tego szpitala wyjdziemy 🙈 bo mi się to wydaje takie nierzeczywiste. A potem mam w głowie to, że tam go przynajmniej monitorują, a jak wróci do domu i złapie bezdech i ja się nie zorientuję, a monitor nie zapika? W szpitalu też pielęgniarki koło niego robią. A ja nie umiem. Przewijam i tyle. Nie umiem go obrócić, zmienić pozycję, jak mi go dają na ręce, to trzymam tak jak go dali, nawet jak mi niewygodnie, bo zwyczajnie boję się go za bardzo ruszać. Dlatego, że dalej trochę kabelków i rurek jest i dlatego, że on jest taki malutki, że boję się, że mu coś zrobię przypadkiem. One go tak biorą, raz dwa przekładają z boku na bok, a ja bym 10min myślała, jak się za to zabrać. O dziwo z donoszonymi dziećmi znajomych nigdy problemu nie było, bez takich rozważań normalnie nosiłam 1-2 tygodniowe dzieciaki, a tu jakoś mam w głowie ścianę. Jak mi pielęgniarki pokażą, to luz, tak było z przewijaniem, ale jak mam coś zrobić sama z własnej inicjatywy to kaplica.
 
reklama
jednego dnia jaram się jak pochodnia tym, że do niego idę, innego mam stresa, wczoraj pół wieczoru zastanawiałam się, co ja właściwie z nim będę robić, jak już go będę mieć w domu 🤣
Ciężko się nawiązuje więź z dzieckiem, kiedy przytula się je 2h dziennie. Czasami mam wrażenie, że jest nam razem super, a innego dnia jestem przekonana, że w sumie to ja Staszkowi tylko przeszkadzam. Taki mix.
Do tego widzę dramatyczne sytuacje dookoła, bo akurat 2 najbliższe nam inkubatory to dzieci w bardzo ciężkim stanie i z jednej strony bardzo się cieszę, że Staszka to wszystko ominęło jakimś cudem, a z drugiej strony samo siedzenie na OIONie i świadomość tych dramatów jest tak stresująca, że czasami zamiast wracać po wizycie do domu, muszę iść doładować się ciastem w jakiejś kawiarni, bo zeruję energię całkowicie.

Zastanawiam się, ile jeszcze. Staszek powoli dobija do 1.5kg, ale już mnie uprzedzili, że teraz może stanąć z wagą przez to, że więcej energii będzie szło na oddychanie i że to normalne. Czasami się zastanawiam czy kiedykolwiek z tego szpitala wyjdziemy 🙈 bo mi się to wydaje takie nierzeczywiste. A potem mam w głowie to, że tam go przynajmniej monitorują, a jak wróci do domu i złapie bezdech i ja się nie zorientuję, a monitor nie zapika? W szpitalu też pielęgniarki koło niego robią. A ja nie umiem. Przewijam i tyle. Nie umiem go obrócić, zmienić pozycję, jak mi go dają na ręce, to trzymam tak jak go dali, nawet jak mi niewygodnie, bo zwyczajnie boję się go za bardzo ruszać. Dlatego, że dalej trochę kabelków i rurek jest i dlatego, że on jest taki malutki, że boję się, że mu coś zrobię przypadkiem. One go tak biorą, raz dwa przekładają z boku na bok, a ja bym 10min myślała, jak się za to zabrać. O dziwo z donoszonymi dziećmi znajomych nigdy problemu nie było, bez takich rozważań normalnie nosiłam 1-2 tygodniowe dzieciaki, a tu jakoś mam w głowie ścianę. Jak mi pielęgniarki pokażą, to luz, tak było z przewijaniem, ale jak mam coś zrobić sama z własnej inicjatywy to kaplica.

Ze wszystkim sobie poradzić, jestem o tym przekonana. Staszek ma najlepsza i najsilniejszą mame na świecie jaką tylko mógł sobie wymarzyć.
Te wszystkie emocje i lęku i są zupełnie normalne i nie ma powodu by z nimi walczyć. Myślę, że towarzyszą każdej mamie, a co dopiero mamie po takiej walce jak Twoja.
Ale w zasadzie już wygraliście, teraz tylko trzeba poczekać az będziecie mogli w pełni świętować to zwycięstwo.
Tyle ciepłych myśli do Was płynie, że po prostu musi być dobrze.
A czas upłynie, raz wolniej, raz szybciej, ale ani się obejrzysz a będziecie dmuchać pierwszą świeczkę na jego torcie, a te trudne chwile będą już tylko fragmentem w Twojej galerii w telefonie, który przykryjesz tryliardem zdjęć innych wspaniałych chwil 🤍
 
Podczytuję cichaczem i bardzo mocno kibicuję. Jesteście bardzo dzielni. Staś jest piękny ❤️ Przesyłam moc dobrych myśli. Nic ładniejszego od Zazuu nie napiszę, więc wysyłam wirtualne uściski :)
 
Bardzo dzielny jest Staś ❤️ na pewno po Mamie ma taką siłę walki ❤️
Szpital a dom to dwa różne światy. Jak już wrócicie to nawet nie będziesz się zastanawiała jak go obrócić, umyć czy przekładać z ręki na rękę ;) plus będziecie bez rurek! Ja nawet Ci się nie dziwię, że się boisz, i myślę, że to całkiem normalne mając synka w inkubatorze. Wiec glowa do góry 😉
Pisz jak najczęściej do nas, zawsze czekam na wieści o Stasiu ❤️ oboje jesteście wielcy ❤️❤️
 
jednego dnia jaram się jak pochodnia tym, że do niego idę, innego mam stresa, wczoraj pół wieczoru zastanawiałam się, co ja właściwie z nim będę robić, jak już go będę mieć w domu 🤣
Ciężko się nawiązuje więź z dzieckiem, kiedy przytula się je 2h dziennie. Czasami mam wrażenie, że jest nam razem super, a innego dnia jestem przekonana, że w sumie to ja Staszkowi tylko przeszkadzam. Taki mix.
Do tego widzę dramatyczne sytuacje dookoła, bo akurat 2 najbliższe nam inkubatory to dzieci w bardzo ciężkim stanie i z jednej strony bardzo się cieszę, że Staszka to wszystko ominęło jakimś cudem, a z drugiej strony samo siedzenie na OIONie i świadomość tych dramatów jest tak stresująca, że czasami zamiast wracać po wizycie do domu, muszę iść doładować się ciastem w jakiejś kawiarni, bo zeruję energię całkowicie.

Zastanawiam się, ile jeszcze. Staszek powoli dobija do 1.5kg, ale już mnie uprzedzili, że teraz może stanąć z wagą przez to, że więcej energii będzie szło na oddychanie i że to normalne. Czasami się zastanawiam czy kiedykolwiek z tego szpitala wyjdziemy 🙈 bo mi się to wydaje takie nierzeczywiste. A potem mam w głowie to, że tam go przynajmniej monitorują, a jak wróci do domu i złapie bezdech i ja się nie zorientuję, a monitor nie zapika? W szpitalu też pielęgniarki koło niego robią. A ja nie umiem. Przewijam i tyle. Nie umiem go obrócić, zmienić pozycję, jak mi go dają na ręce, to trzymam tak jak go dali, nawet jak mi niewygodnie, bo zwyczajnie boję się go za bardzo ruszać. Dlatego, że dalej trochę kabelków i rurek jest i dlatego, że on jest taki malutki, że boję się, że mu coś zrobię przypadkiem. One go tak biorą, raz dwa przekładają z boku na bok, a ja bym 10min myślała, jak się za to zabrać. O dziwo z donoszonymi dziećmi znajomych nigdy problemu nie było, bez takich rozważań normalnie nosiłam 1-2 tygodniowe dzieciaki, a tu jakoś mam w głowie ścianę. Jak mi pielęgniarki pokażą, to luz, tak było z przewijaniem, ale jak mam coś zrobić sama z własnej inicjatywy to kaplica.
Nauczysz się wszystkiego. Jak będzie na oddziale rehabilitantka, to wszystko ci pokażę. Wszystkiego się nauczysz. Jak dają dziecko do domu, to ono nie potrzebuje już monitorowania. Nauczysz się go karmić i pilnować czy oddycha bez monitorów. Ja nie stosowałam monitory oddechu. Tylko pulsoksymetr jak Corcia była chora. A tak, to rządne kable.
Teraz możesz zerknąć na filmiki Zawistowskiego o opiece nad niemowlakiem. Weź lale i trenuj. To Ci we wszystkim pomoże.
Mnie też to wszystko stresowało. Mimo iż regularnie zmieniałam pieluchy na pupie o większych gabarytach z córką miałam problem. Z czasem wszystkiego się nauczyłam. Ty też się nauczysz wszystkiego.
 
Staszek ostatnio odkrył, że ma język, więc zaczął go pokazywać, a wczoraj odkrył, że ma ręce 😂 dziecko patrzące z zaskoczeniem na własne dłonie wygląda uroczo.

Za to ja znowu mam doła, bo byłam przekonana, że te skoki i odkrycia będą lecieć wiekiem korygowanym, a on leci urodzeniowym i faktycznie wszyscy, którzy go widzą mówią, że z zachowania to jest normalne 5tygodniowe dziecko. Super, bo to oznacza, że nie ma braków i że wszystko z nim ok. Smutno, bo to oznacza, że tracimy ten czas, że te jego "odkrycia" nie są przy nas. Że nie odkrywamy tego razem z nim, tylko widzimy jakiś nowy efekt w trakcie odwiedzin. Nikt tego nie mówi, pisząc o rozwoju wcześniaków, zawsze piszą o wieku korygowanym i że wszystko zgodnie z wiekiem korygowanym i może dotyczy dzieci będących na lekach. A u dzieci, które rosną same i w sumie warunki mają mniej więcej takie, jak miałyby po urodzeniu w terminie (czyli brak wspomagania lekami), to jednak więcej rzeczy będzie zgodnie z wiekiem urodzeniowym? Nie wiem.
NIe podoba mi się to, ile wspólnego czasu tracimy.

I wiem, że ten czas jeszcze będzie, ale tego, co mija teraz, już nie odzyskamy. Ja ciągle mam nadzieję na długie wspólne leżenie i tulenie i zaczynam się bać, że zanim on wylezie z tego inkubatora, to zacznie być aktywny i już nie będzie chciał ze mną leżeć 😂 a to leżenie razem to chyba mnie jest bardziej potrzebne dla uspokojenia się.

Staszek macha forumowym Ciotkom! :)

20230325_140635.jpg
 
Staszek ostatnio odkrył, że ma język, więc zaczął go pokazywać, a wczoraj odkrył, że ma ręce 😂 dziecko patrzące z zaskoczeniem na własne dłonie wygląda uroczo.

Za to ja znowu mam doła, bo byłam przekonana, że te skoki i odkrycia będą lecieć wiekiem korygowanym, a on leci urodzeniowym i faktycznie wszyscy, którzy go widzą mówią, że z zachowania to jest normalne 5tygodniowe dziecko. Super, bo to oznacza, że nie ma braków i że wszystko z nim ok. Smutno, bo to oznacza, że tracimy ten czas, że te jego "odkrycia" nie są przy nas. Że nie odkrywamy tego razem z nim, tylko widzimy jakiś nowy efekt w trakcie odwiedzin. Nikt tego nie mówi, pisząc o rozwoju wcześniaków, zawsze piszą o wieku korygowanym i że wszystko zgodnie z wiekiem korygowanym i może dotyczy dzieci będących na lekach. A u dzieci, które rosną same i w sumie warunki mają mniej więcej takie, jak miałyby po urodzeniu w terminie (czyli brak wspomagania lekami), to jednak więcej rzeczy będzie zgodnie z wiekiem urodzeniowym? Nie wiem.
NIe podoba mi się to, ile wspólnego czasu tracimy.

I wiem, że ten czas jeszcze będzie, ale tego, co mija teraz, już nie odzyskamy. Ja ciągle mam nadzieję na długie wspólne leżenie i tulenie i zaczynam się bać, że zanim on wylezie z tego inkubatora, to zacznie być aktywny i już nie będzie chciał ze mną leżeć 😂 a to leżenie razem to chyba mnie jest bardziej potrzebne dla uspokojenia się.

Staszek macha forumowym Ciotkom! :)

Zobacz załącznik 1510201
Dlugo myślałam, co ci napisać i na nic mądrego nie wpadłam. Moim zdaniem nie tracisz za wiele, bo mimo wszystko twój synek głównie jeszcze śpi i rośnie. Będziesz miała mnóstwo chwil, w których będziesz towarzyszyć mu w nowych osiągnięciach i odkrywaniu siebie i świata. I jeśli tylko czas pozwoli, to polezycie wspólnie mnóstwo czasu. Jest tylko jedna rzecz jaką dobrze, byś wiedziała. Dzieci inkubatorów czasem nie lubią być na rękach i woła leżeć w łóżeczku same. Pisze to, byś nic sobie nie wyrzucala. Tak po prostu są nauczone. I jeśli to przyjmiesz będzie ci łatwiej to zaakceptować. Z czasem robią się jednak mocno przytulasne. Takie jest moje doświadczenie. Mam 2 inkubatorowych dzieci.
 
Dlugo myślałam, co ci napisać i na nic mądrego nie wpadłam. Moim zdaniem nie tracisz za wiele, bo mimo wszystko twój synek głównie jeszcze śpi i rośnie. Będziesz miała mnóstwo chwil, w których będziesz towarzyszyć mu w nowych osiągnięciach i odkrywaniu siebie i świata. I jeśli tylko czas pozwoli, to polezycie wspólnie mnóstwo czasu. Jest tylko jedna rzecz jaką dobrze, byś wiedziała. Dzieci inkubatorów czasem nie lubią być na rękach i woła leżeć w łóżeczku same. Pisze to, byś nic sobie nie wyrzucala. Tak po prostu są nauczone. I jeśli to przyjmiesz będzie ci łatwiej to zaakceptować. Z czasem robią się jednak mocno przytulasne. Takie jest moje doświadczenie. Mam 2 inkubatorowych dzieci.
Mój już jest tulaśny, tulimy się codziennie. Wprawdzie nie lubi tego momentu, kiedy go wyciągają z inkubatora, ale jak już siedzi u mnie to jest pełen relaks. Potem jak go wsadzają do inkubatora to widać taki spokój u niego. Wiem tylko, że dzieci z OIONu nie lubią być głaskane, więc go nie głaskam.
On już coraz częściej jest aktywny. Przy nas sobie ogląda ręce, uśmiecha się, wierzga nogami, już widać, że te okienka aktywności są coraz dłuższe i żal mi, że jestem u niego te 2-3h i koniec. I tak to lepsze niż godzina, którą miałam początkowo, ale dalej mało.
Czekam z niecierpliwością, aż Staszek dobije do 2kg, nauczy się jeść i pójdziemy do domu.
 
reklama
Do góry