reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Jak zająć głowę, kiedy dziecko jest w szpitalu?

Miałam terapeutkę, ale stwierdziłam, że godzina tulenia ze Stasiem daje mi więcej spokoju niż wywalenie wszystkiego na jednej sesji. Poza tym żeby iść na terapię musiałam od Stasia wychodzić wcześniej, więc chwilowo spotkania zawiesiłam.
też trochę głupio mi narzekać, bo sama widzę tam cięższe przypadki, Staszek jest jednym z bardzo dobrze rokujących dzieci, więc jak z kimś rozmawiam to zwykle też słyszę, że przecież nie mam na co narzekać, bo z nim jest ok. W pokoju laktacyjnym jak rozmawiam z innymi matkami to zwykle też one mają cięższe sytuacje, więc nie będę narzekać. I tak się kręci.
 
reklama
Miałam terapeutkę, ale stwierdziłam, że godzina tulenia ze Stasiem daje mi więcej spokoju niż wywalenie wszystkiego na jednej sesji. Poza tym żeby iść na terapię musiałam od Stasia wychodzić wcześniej, więc chwilowo spotkania zawiesiłam.
też trochę głupio mi narzekać, bo sama widzę tam cięższe przypadki, Staszek jest jednym z bardzo dobrze rokujących dzieci, więc jak z kimś rozmawiam to zwykle też słyszę, że przecież nie mam na co narzekać, bo z nim jest ok. W pokoju laktacyjnym jak rozmawiam z innymi matkami to zwykle też one mają cięższe sytuacje, więc nie będę narzekać. I tak się kręci.

Zawsze masz prawo "narzekać" i czuć trud sytuacji. Czy są ludzie, którzy mają gorzej? Oczywiście. Czy są tacy, którzy mają lepiej? Oczywiście.
Żadnej sytuacji nie należy umniejszać. Przeżywacie bardzo trudne chwile i masz prawo do absolutnie wszystkich emocji
 
Miałam terapeutkę, ale stwierdziłam, że godzina tulenia ze Stasiem daje mi więcej spokoju niż wywalenie wszystkiego na jednej sesji. Poza tym żeby iść na terapię musiałam od Stasia wychodzić wcześniej, więc chwilowo spotkania zawiesiłam.
też trochę głupio mi narzekać, bo sama widzę tam cięższe przypadki, Staszek jest jednym z bardzo dobrze rokujących dzieci, więc jak z kimś rozmawiam to zwykle też słyszę, że przecież nie mam na co narzekać, bo z nim jest ok. W pokoju laktacyjnym jak rozmawiam z innymi matkami to zwykle też one mają cięższe sytuacje, więc nie będę narzekać. I tak się kręci.
zawsze masz prawo wyrażać swoje emocje. To, że ktoś ma obiektywnie trudniejszą sytuację nie oznacza, że Tobie nie może być ciężko. Patrząc w ten sposób wszyscy powinni siedzieć cicho i tłumić całą falę złych emocji w sobie, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto ma gorzej. Wyrażanie swoich emocji to jest wyraz dbania o siebie, troski o siebie. Ma prawo Ci być ciężko. Masz prawo o tym mówić, zawsze!
 
Miałam terapeutkę, ale stwierdziłam, że godzina tulenia ze Stasiem daje mi więcej spokoju niż wywalenie wszystkiego na jednej sesji. Poza tym żeby iść na terapię musiałam od Stasia wychodzić wcześniej, więc chwilowo spotkania zawiesiłam.
też trochę głupio mi narzekać, bo sama widzę tam cięższe przypadki, Staszek jest jednym z bardzo dobrze rokujących dzieci, więc jak z kimś rozmawiam to zwykle też słyszę, że przecież nie mam na co narzekać, bo z nim jest ok. W pokoju laktacyjnym jak rozmawiam z innymi matkami to zwykle też one mają cięższe sytuacje, więc nie będę narzekać. I tak się kręci.
Mi nie chodzi o narzekanie. I myślę, że tobie też nie. Chodzi o to, by wypowiadać co się w tobie dzieje. Jak to robisz, nazywasz emocje i uczucia po imieniu, wtedy odbierasz im moc. Wtedy one przestają tobą targać, bo są zauważone. Można pomyśleć co zrobić inaczej, albo co się sprawdziło.

Na OIOMie nie leżą dzieci, które są łatwymi przypadkami. Inaczej nie byłyby na tej sali. Jeśli mamy na socjalu nie potrafią Cię zrozumieć to przykro się tego słucha. Jak ja tam byłam, to dziewczyny wspierały się nawzajem. To było dla nas oczywiste, że raz jest lepszy raz trudniejszy dzień, samopoczucie itp. Dzielilysmy smutki i radości.
Rozumiem, że przychodzicie do dzieci, ale każda niesie ze soba jakiś bagaż doświadczeń i to, co dzieje się w życiu prywatnym dodatkowo. To normalne, że czasem człowiek, nie jest w stanie więcej przyjąć.

Wiesz, w gadaniu nie chodzi koniecznie o terapeutę, to może być ktoś z przyjaciół, rodziny, nawet ktoś obcy. Miej to proszę na uwadze.

Jeśli nie masz z kim pogadać pisz tu. Zawsze tez możesz do mnie na prive napisać.
 
Mi nie chodzi o narzekanie. I myślę, że tobie też nie. Chodzi o to, by wypowiadać co się w tobie dzieje. Jak to robisz, nazywasz emocje i uczucia po imieniu, wtedy odbierasz im moc. Wtedy one przestają tobą targać, bo są zauważone. Można pomyśleć co zrobić inaczej, albo co się sprawdziło.

Na OIOMie nie leżą dzieci, które są łatwymi przypadkami. Inaczej nie byłyby na tej sali. Jeśli mamy na socjalu nie potrafią Cię zrozumieć to przykro się tego słucha. Jak ja tam byłam, to dziewczyny wspierały się nawzajem. To było dla nas oczywiste, że raz jest lepszy raz trudniejszy dzień, samopoczucie itp. Dzielilysmy smutki i radości.
Rozumiem, że przychodzicie do dzieci, ale każda niesie ze soba jakiś bagaż doświadczeń i to, co dzieje się w życiu prywatnym dodatkowo. To normalne, że czasem człowiek, nie jest w stanie więcej przyjąć.

Wiesz, w gadaniu nie chodzi koniecznie o terapeutę, to może być ktoś z przyjaciół, rodziny, nawet ktoś obcy. Miej to proszę na uwadze.

Jeśli nie masz z kim pogadać pisz tu. Zawsze tez możesz do mnie na prive napisać.
To nawet nie tyle, że nie potrafią zrozumieć, co to, że mi głupio mówić, że niepokoję się tym, że Staszek zapłakał i nie wiedziałam o co mu chodzi, kiedy one mają np. dziecko pod respiratorem po wylewach. Wydaje mi sję wtedy, że ja nie mam na co narzekać, no bo Staszek tych problemów nie ma i właściwie nie mam co powiedzieć, więc milczę. Staszek obronną ręką wychodzi ze wszystkiego, póki co nie złapał żadnych szpitalnych infekcji i oby tak zostało. Więc zwykle jak rodzinie mówię, że np. martwię się przyrostami wagi albo że ma spadki saturacji, to właśnie słyszę, że Staszek sobie dobrze radzi i nic mu nie jest.
Moje samopoczucie nie wynika tylko z jego stanu, ale też z tego, że leży daleko ode mnie, ze świadomości, że za niedługo to nie ja, a pielęgniarki będą go nosić po oddziale karmiąc butlą, że one będą go uspokajać, a nie ja, bo mnie tam nie będzie. I to jest dla mnie mega ciężkie do przetrawienia.

W sumie już powoli mija mi czas, kiedy po szpitalu musiałam się doładowywać cukrem, bo myślałam, że padnę, więc może nabieram jakiejś odporności na to wszystko, co widzę na OIONie.

Ale żeby nie było tylko pesymistycznie, to dzisiaj się potuliliśmy 2,5h :)
 
To nawet nie tyle, że nie potrafią zrozumieć, co to, że mi głupio mówić, że niepokoję się tym, że Staszek zapłakał i nie wiedziałam o co mu chodzi, kiedy one mają np. dziecko pod respiratorem po wylewach. Wydaje mi sję wtedy, że ja nie mam na co narzekać, no bo Staszek tych problemów nie ma i właściwie nie mam co powiedzieć, więc milczę. Staszek obronną ręką wychodzi ze wszystkiego, póki co nie złapał żadnych szpitalnych infekcji i oby tak zostało. Więc zwykle jak rodzinie mówię, że np. martwię się przyrostami wagi albo że ma spadki saturacji, to właśnie słyszę, że Staszek sobie dobrze radzi i nic mu nie jest.
Moje samopoczucie nie wynika tylko z jego stanu, ale też z tego, że leży daleko ode mnie, ze świadomości, że za niedługo to nie ja, a pielęgniarki będą go nosić po oddziale karmiąc butlą, że one będą go uspokajać, a nie ja, bo mnie tam nie będzie. I to jest dla mnie mega ciężkie do przetrawienia.

W sumie już powoli mija mi czas, kiedy po szpitalu musiałam się doładowywać cukrem, bo myślałam, że padnę, więc może nabieram jakiejś odporności na to wszystko, co widzę na OIONie.

Ale żeby nie było tylko pesymistycznie, to dzisiaj się potuliliśmy 2,5h :)
To naturalne, że tęsknisz. Jesteś mamą i w normalnych okolicznościach ty byś to robiła. Powiem jedno, one Ciebie nie zastąpią. I Staszek i pielęgniarki to wiedza. One tylko chcą maksymalnie zniwelować rozłąkę, bo wiedzą jak to jest bolesne dla obu stron. Wiem, że ty to wiesz. Rozumiem... Naprawdę. Powiem Ci tylko, że jak zacznie jeść butla, to one będą ciebie uczyć. I będziesz mogła choć trochę go pokarmu. To namiastki... Też byłam taka "zachłanna". Każda mama jest 😁. Dla mnie to zrozumiałe, to twoje dziecko. Mogę tylko powiedzieć, że niedługo będziecie razem i wirtualnie przytulic 💕
 
Kochana i jak ma się Staszek? ❤️
Od piątku bez wsparcia tlenowego, od wczoraj w otwartym inkubatorze :)
Dzisiaj się uczyłam jak go podnosić, żeby mu krzywdy nie zrobić.

powoli wprowadzaja butlę, ale Mały ma anemię cały czas, więc się zastanawiają czy mu przetaczać krew czy poczekać i patrzeć czy się wyzbiera sam.
Ja wolę opcję z wyzbieraniem, bo do tej pory po toczeniach Staszek się pogarszał i działało to tak, że po toczeniu musieli mu robić masę badań, co skutkowało tym, że krwi i tak nie miał więcej i znowu łapał anemię. A poprzednią transfuzję miał lekko ponad tydzień temu, więc bardzo niedawno. A znowu jest to samo.

Wiadomo, że transfuzja ważniejsza niż wymioty, które po niej są i że, jak to mówią, dwa kroki do przodu i jeden do tyłu, ale ja się po prostu martwię, bo wymioty to powrót na kroplówkę, kroplówka to kolejne wkłucia, wkłucia oznaczają brak tulenia i niespokojne dziecko (poprzednio miałam ochotę wiać z sali, bo po prostu widać było, jak bardzo jemu jest z tym źle, jak mu już zdjęli wenflon i dali mi go na ręce, to od razu było inne dziecko).
I tak się toczy. Stresuję się, mam ochotę wypchnąć męża na wizyty i spać pół dnia, ale wtedy się nie potulimy, a tulenie mi dużo daje.

Przyszedłby już do domu :D ale jeszcze mu trochę brakuje. 300g i butla :)
 
Od piątku bez wsparcia tlenowego, od wczoraj w otwartym inkubatorze :)
Dzisiaj się uczyłam jak go podnosić, żeby mu krzywdy nie zrobić.

powoli wprowadzaja butlę, ale Mały ma anemię cały czas, więc się zastanawiają czy mu przetaczać krew czy poczekać i patrzeć czy się wyzbiera sam.
Ja wolę opcję z wyzbieraniem, bo do tej pory po toczeniach Staszek się pogarszał i działało to tak, że po toczeniu musieli mu robić masę badań, co skutkowało tym, że krwi i tak nie miał więcej i znowu łapał anemię. A poprzednią transfuzję miał lekko ponad tydzień temu, więc bardzo niedawno. A znowu jest to samo.

Wiadomo, że transfuzja ważniejsza niż wymioty, które po niej są i że, jak to mówią, dwa kroki do przodu i jeden do tyłu, ale ja się po prostu martwię, bo wymioty to powrót na kroplówkę, kroplówka to kolejne wkłucia, wkłucia oznaczają brak tulenia i niespokojne dziecko (poprzednio miałam ochotę wiać z sali, bo po prostu widać było, jak bardzo jemu jest z tym źle, jak mu już zdjęli wenflon i dali mi go na ręce, to od razu było inne dziecko).
I tak się toczy. Stresuję się, mam ochotę wypchnąć męża na wizyty i spać pół dnia, ale wtedy się nie potulimy, a tulenie mi dużo daje.

Przyszedłby już do domu :D ale jeszcze mu trochę brakuje. 300g i butla :)
Pięknie już coraz bliżej🥰🥰
 
reklama
Do góry