B.t.w. dobry temat.
Z chęcią przycupnę, bo już usłyszałam od niemęża, że nam nie wychodzi bo ja chcę za bardzo…
Z drugiej strony już gdzieś w innym forum wywiązała się dyskusja, że nie ma gorszej rady niż właśnie „odpuść”, tylko trzeba się wziąć za diagnostykę i leczenie, i nie marnować czasu
Wiesz, jeśli zaczyna się diagnostyke i od razu wychodzi co jest nie tak, PCOS, złe hormony, niewłaściwa budowa macicy czy mała rezerwa jajnikowa to tak, wtedy należy podjąć leczenie a nie tracić czas.
Jesli jednak wszystko wychodzi w normie, budowa macicy ok, hormony w normie, żadne inne schorzenia nie występują to jak dla mnie roztrząsanie do trzeciego miejsca po przecinku poziomu jakiegos tam hormonu czy morfologii jest kompletne strata czasu. No ale co kto lubi.
Tez się długo starałam, prawie siedem lat. Byłam w klinice niepłodności, zrobiliśmy kompleksowe badania i co? Gow…no. Wszystko w porządku. A ciazy jak nie było tak nie było. Miałam 30 lat, byłam w miarę zdrowa, oboje byliśmy i co? Nic? Robiłam testy niczym te covidowe. Raz dziennie. Każde spóźnienie okresu to była ciąża, bo przeciez to czy tamto. Akurat.
Z jakichś przyczyn zaszłam w ciąże mając 36 lat, czyli wtedy, kiedy lekarze twierdzą, ze to już za późno. Potem w kolejna. I jeszcze jedna. Tam gdzie lekarze mówili, ze już po ptokach ja zachodziłam w ciąże jak szalona. Bez żadnych diet, leków, monitoringów, niezliczonych wizyt w gabinetach lekarskich. Nawet mi to nie na rękę bywało, bo zazwyczaj byłam w trakcie jakiegoś projektu a to życiowego a to zawodowego. Co się zaczelam rozkręcać, to buch, ciąża.
Glowa dużo robi. A już zwłaszcza podświadomość. Ciężko wyłączyć nadzieje, bo to ona nas głównie popycha do działania. Należałoby jednak sobie uzmysłowić kilka rzeczy.
Zycie toczy się dalej. Pomimo kolejnego nieudanego cyklu. Gdybym chciała przewalic te siedem lat starań martwiąc się, ze mi nie wychodzi to nikt by mi później tych siedmiu lat nie oddał.
Po drugie rzadko kto jest w stanie zaplanować sobie ciąże i zajść w nią dokładnie wtedy, kiedy sobie zaplanował.
Kilkumiesieczne starania to jeszcze żadne starania.
30 letnia kobieta nie jest już u granicy płodności ale może być dopiero na jej początku. To kwestia wysoce indywidualna.
Posiadanie lub nie dziecka nie definiuje nas jako osoby.
Nie każdemu jest dane zostanie biologicznym rodzicem. Z różnych przyczyn. Są inne opcje. Tak długo jak ma się otwarty na nie umysł tak długo ma się szanse na szczęście.