reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Jak sobie radzicie z brakiem ciazy

reklama
"Jednak nadal wolała bym poronić teraz, niż żeby moja żyjąca córka czy mąż byli śmiertelnie chorzy."
Napisałam wyraźnie, WOLAŁABYM, a nie, że uważam, że każdy by wolał. Masz prawo do własnych emocji i własnego zdania. Ja tłumacze swój dobór słów, wewnętrznym zdaniem. Tak, wolę stracić poczęte dziecko, rodzeństwo mojej córki, niż męża czy żyjąca już córkę. I mam do tego prawo a Wy nie powinniście tego oceniać. Po prostu nie dociera do Was to, że ktoś może mieć inne zdanie niż Wy a to jest słabe. Bo ja Twoje podejście Zazu akurat szanuje, nie krytykuje ale wyrażam swoje, które jest odmienne. Widzę, że nie mam w tym wątku do tego prawa. Więc stąd po prostu uciekam :)

Mimo wszystko, nadal życzę Wam aby w końcu się udało i byście osiągnęły pełnię szczęścia o ile jest to możliwe w naszym kruchym, ludzkim życiu.

Nie zabraniam Ci mieć swojego zdania.
Ale napisał że porównuję śmiertelnie chorych ludzi do poronienia a to nie to samo. A moje zdanie jest takie, że śmiertelną chorobą ludzi jest dla mnie lepsza niz kolejne poronienie i to jest właśnie moje zdanie.
Ale ani mnie, ani Tobie własne zdanie nie daje prawa do dawania raz "odpuść" i tu znów wrócę do psychologów którzy jasno mówią, że to rada która obarcza winę niepłodną parę. I czy Ty czy ja się z tym zgadzamy nie ma żadnego znaczenia. Pewnych rzeczy się po prostu nie robi jak na przykład nie sra się przed ołtarzem nawet jeśli ktoś nam udzieli takiej rady i wg niego będzie to ok. A dlaczego? No bo biorąc pod uwagę ogólny zbiór zasad jakimi kierujemy się jako społeczeństwo to nie jest to ok.
I jeśli naprawdę mądrzy psychologowie (bo zdanie obcej laski z netu to akurat mało jest istotne) mówią, że takie słowa ranią, to może warto im uwierzyć i świadomie nie kopać leżącego. Od tak w ramach właśnie empatii
 
Ja tylko przypominam, ze w udanym cyklu byłam nakręcona jak maly samochodzik i specjalnie się seksilam z mężem w owulacje, machałam testy i myślałam o tym, ze mija kolejny miesiąc od biochemu a ja nie zachodzę. Zaczęliśmy nawet diagnostykę w poradni i mowilismy sobie jak fajnie by było zajść w trakcie. 7dpo byłam tak nakręcona, ze nawet dziewczyny z prywatnego wątku kazały mi się uspokoić, bo przeginam. Dlatego uważam ze wasze pisanie o odpuszczaniu to naprawdę pierdolenie o Chopinie.
 
Wiecie jak definiuje się głupotę? Jeśli człowiek w kółko robi to samo, ale za każdym razem spodziewa się innych rezultatów. To tak w kontekście Twojego lekarza @Gabi12345… Dlatego zawsze powtarzam, żeby nie marnować czasu na „zwykłych” ginekologów jeśli jest problem z zajściem, tylko od razu uderzać do kliniki leczenia niepłodności.
Ja gdy szlam na 1 wizytę do takiej kliniki to już w recepcji nakazano mi zrobić najpierw rezerwę jajnikową, a partnerowi badanie nasienia, i dopiero z tymi wynikami pierwszy raz pokazać się lekarzowi.
Ogólnie uważam, że czas ma tu duze znaczenie. Moje 15 cykli nieudanych starań wspominam jako najgorsze w życiu. Gorsze niż poronienie. Wpłynęło to fatalnie na nasze relacje z partnerem, ucierpiało nasze życie towarzyskie, odbiło się to na mojej figurze, zero satysfakcji z sexu (co uświadomiłam sobie dopiero jak już zaszłam, gdy libido wystrzeliło /mimo okropnych permanentnych mdłości/ a sam sex nagle stał się o niebo lepszy), itd. itp. Wiem, że kwestie finansowe mogą odstraszać, ale pewnych rzeczy nie da się przeliczyć na pieniądze.
Dlatego ja jestem mega wdzięczna mojemu pierwszemu lekarzowi który wprost powiedział że już więcej nie może mi pomóc a nie trzymał mnie latami i czarował. Na odchodne jeszcze skierował mnie na laparoskopię i to wiele dało nam info co dalej robić
 
Noż kur..🥲
Tyle można pisać a tu kolejna z tym pierdoleto o odpuszczeniu.

Nie rozumiecie, że wiekszosc par którym sugeruje sie „zluzowanie”, jako
lek na niepłodnosc ma za soba CZAS poprzedzajacy np poronienie, stres zwiazany ze staraniami (bo np minal rok i para zaczyna schizowac, ze jest coś nie tak), wiele okazji do ryzykownego seksu, ktore nie zakonczyly sie ciaza? ja i mysle, ze wiele z Was- zylysmy sobie beztrosko, uprawiajac seks na zasadzie „co ma byc to bedzie”, pełen luz i - toż to szok- ciazy nie było. No to jak to jest z tym luzowaniem, co? Bo mysle, ze wiele z nas , nieplodnych ma za soba rok, dwa spokojnych starań bez spiny. I bez ciąży.

Kolejna sprawa- niech mi ktoś wyjawi tą tajemną wiedze, jak to jest pragnac dziecka i zluzowac. Ja podczas staran umierałam z bólu widzac ze dostalam okres (nie z bolu fizycznego), na wiesc o ciazy kolezanek potrafilam rzucic nowym ajfonem o stół, nawet widok niemowlat w tv mnie wk.. tak mocno, że płakałam. I byłam z tym u psycholog niepłodnosci, cudownej kobiety. I tu kolejny szok- kobieta ze mna rozmawiała, tlumaczyła wszystkie mechanizmy, pracowała nade mną, ani razu, powtarzam ani razu, nie mowiac, ze mam odpuścić. Bo sie kur.. nie da. I ona to wiedziała i jej pacjentki to wiedziały.

A najlepszy hit jest taki, że zawsze za tym odpuszczeniem idzie jakis zajebisty scenariusz typu wakacje/ zakup domu/ przeprowdzka. A jak ktos ma uporzadkowane, stateczne zycie, to co? Przerąbane nie. Nic tylko brac kredyt i jednak kupić ta chate, chociaz chyba in vitro by taniej wyszło przy obecnych stopach kredytów.

Wiecie drogie luzowaczki jak sie czuje kobieta po transferze? Bo ja wiem. Trzesłam sie dziennie jak galareta, czekajac na dzień, w ktorym zrobie bete, budzilam z płaczem, ze stresu nie jadłam. Jadac na bete z nerwów prawie wjechałam w inne auto, oczy zalane łzami, az mi sztuczne rzesy odpadły. Cyk- transfer udany. W chwilach najwiekszego stresu w życiu, o to czy bede w ciazy.

Ale dalej, czekam na urocze historie o odpuszczaniu 😍
 
reklama
Dorzucę jeszcze swoje pięć gorszy z własnej perspektywy. Ja w przeciwieństwie do dziewczyn nie mam argumentu dlaczego mi nie wychodzi. U mnie i partnera zdrowotnie wszystko jest ok wiec na hasło „odpuść”, nie mogę odpowiedzieć np. „mam niedrożne jajowody, sorry”.
Laski- kiedy mówicie o tym odpuszczaniu jako metodzie na całe zło sprawiacie, ze czuje sie maksymalnie winna mojemu położeniu. Bo przecież nie jestem chora… Faktycznie, może moja głowa zawala? Może gdybym była inna miałabym dziecko?
Mozecie mieć inne zdanie, ale kiedy większość mówi „TO BOLI” to błagam, darujcie sobie- minimum empatii. Nie chodzi mi żebyście się wyparły swojego zdania, tylko przestańcie go wygłaszać jeśli rani innych. To forum ma wspierac, a nie dzielic.
 
Do góry