Odświeżę trochę ten wątek.
Otóż jestem mamą, która nie brała żadnych hormonów.
Przez pierwszych 5,5 mca - nic nie robiliśmy z naszą płodnością, miewałam schizy, że jestem w ciąży, ale w końcu zaczynałam mieć tego serdecznie dość.
Od początku wiedziałam, że będziemy stosować metody naturalne tylko trudno mi się było zebrać. W końcu przeczytałam zieloną książeczkę (esencja metody Rotzera), trafiłam na 28 dni i mnie "wciągło" na całego.
Okresu dopóki karmiłam piersią nie było, w ciążę nie zaszłam, chociaż zdarzały się długie okresy wstrzemięźliwości - nic to, prawdę powiedziawszy wówczas byłam tak zmęczona swoim macierzyństwem, że ostatnie o czym myślałam to seks.
Odkąd przestałam karmić minęło niecałe pół roku. Jestem w trakcie 5tego cyklu. Ciąży na razie nie planuję, chociaż też nie w każdym cyklu jednakowo sumiennie odkładamy poczęcie (zdarzyło nam się współżyć w dniu szczytu, ale z pełną świadomością możliwych konsekwencji - niestety albo na szczęście nie doszło do ciąży).
NPR wkręca