Tak dzieki za rade, czytalam o nim i tez łykamWierze, ze po tej pierwszej próbie bardzo się stresujesz ale potraktuj to jako jednorazowy wypadek i postaraj się pozytywnie myśleć, wszystko się ułoży
Dziewczyny mi poleciły na jakość komóreczek łykanie koenzymu Q10 może będziesz chciała sobie o tym poczytać
reklama
Nie ma sie czym stresowac jestes pod narkoza wiec nic nie czujesz, mnie troche brzuch bolal po obudzeniu ale dostalam parcetamol i przeszlo zreszta moze Ci nie bedzie potrzebne in vitroDzien dobry wszystkim Paniom
Ja pisze, bo muszę uspokoic glowe.. jak wspominałam przede mną ostatnia iui i
, jeśli nie pyknie to zaczynamy procedurę in vitro i jedna rzecz mi nie daje spokoju... punkcja. Wczoraj obejrzałam serial, w którym był odcinek o tej tematyce plus doczytałam trochę w necie i wpadłam w lekka Panikę.
Czy któraś mogłaby mi przybliżyć temat? Czy jest się czego bać?
Miałabym zabiegi w innym oddziale niż moja Doktor, wiec mam dodatkowy dyskomfort.
Help. Wybijcie mi to z głowy
nie ma co się stresować, leczyłam się w Bydgoszczy a punkcję miałam w Gdańsku i też wykonywał inny lekarz. Sama punkcja to nic strasznego. Najpierw przyjeżdżasz do kliniki, dokonywany jest jeszcze krótki wywiad, mierzone jest ciśnienie, pielęgniarka tłumaczy jak się przygotować i co będzie robione ( gdzie się przebrać itp). Potem masz zakładany wenflon, pobierana jest krew do badań i leżysz sobie w łóżeczku czekając na lekarza. Następnie lekarz i zespół wykonujący punkcję zabiera cię na salę, chwila rozmowy i nawet nie wiesz kiedy straciłaś świadomość. Budzisz się na sali z podłączoną kroplówką. Cały czas czuwała pielęgniarka, pytała kilka razy czy coś mnie boli i czy chce coś przeciwbólowego . Po około godzinie odzyskałam pełną świadomością, nic mnie nie bolało. Później odbyła się konsultacja z lekarzem który wykonywał punkcję. Omówił ze mną dalsze kroki , powiedział ile pobrano komórek i potwierdził że wyniki są dobre i będę miała swiezy transfer. Potem czekała mnie droga do domu i tu było trochę gorzej, bo każda dziura w drodze to był koszmar. Strasznie byłam obolała, położyłam się spać zaraz po powrocie do domu a następnego dnia już wszystko było ok. To tak w skrócie, ogólnie warto !Dzien dobry wszystkim Paniom
Ja pisze, bo muszę uspokoic glowe.. jak wspominałam przede mną ostatnia iui i
, jeśli nie pyknie to zaczynamy procedurę in vitro i jedna rzecz mi nie daje spokoju... punkcja. Wczoraj obejrzałam serial, w którym był odcinek o tej tematyce plus doczytałam trochę w necie i wpadłam w lekka Panikę.
Czy któraś mogłaby mi przybliżyć temat? Czy jest się czego bać?
Miałabym zabiegi w innym oddziale niż moja Doktor, wiec mam dodatkowy dyskomfort.
Help. Wybijcie mi to z głowy
eij
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 17 Maj 2020
- Postów
- 6 475
Czyli rozumiem że krew badali do oznaczenia poziomu hormonów i to lekarz po punkcji decyduje czy transfer w tym samym cyklu czy odroczony?nie ma co się stresować, leczyłam się w Bydgoszczy a punkcję miałam w Gdańsku i też wykonywał inny lekarz. Sama punkcja to nic strasznego. Najpierw przyjeżdżasz do kliniki, dokonywany jest jeszcze krótki wywiad, mierzone jest ciśnienie, pielęgniarka tłumaczy jak się przygotować i co będzie robione ( gdzie się przebrać itp). Potem masz zakładany wenflon, pobierana jest krew do badań i leżysz sobie w łóżeczku czekając na lekarza. Następnie lekarz i zespół wykonujący punkcję zabiera cię na salę, chwila rozmowy i nawet nie wiesz kiedy straciłaś świadomość. Budzisz się na sali z podłączoną kroplówką. Cały czas czuwała pielęgniarka, pytała kilka razy czy coś mnie boli i czy chce coś przeciwbólowego . Po około godzinie odzyskałam pełną świadomością, nic mnie nie bolało. Później odbyła się konsultacja z lekarzem który wykonywał punkcję. Omówił ze mną dalsze kroki , powiedział ile pobrano komórek i potwierdził że wyniki są dobre i będę miała swiezy transfer. Potem czekała mnie droga do domu i tu było trochę gorzej, bo każda dziura w drodze to był koszmar. Strasznie byłam obolała, położyłam się spać zaraz po powrocie do domu a następnego dnia już wszystko było ok. To tak w skrócie, ogólnie warto !
Ja jestem w tej samej sytuacji, punkcja w innym miejscu, wykonywana przez"nie mojego" lekarza stresuje mnie trochę ta narkoza bo nigdy nie miałam. Ale lekarze napewno wiedzą co robić i żadna krzywda nam się nie stanie, przed zabiegiem masz robione badania i konsultacje z anastezjologiem. Zabieg trwa ok pół godzinki z tego co się orientuję, później leżysz na sali jakiś czas, i do domku czekać na telefon.
Kochana. Obyś miała racjęNie ma sie czym stresowac jestes pod narkoza wiec nic nie czujesz, mnie troche brzuch bolal po obudzeniu ale dostalam parcetamol i przeszlo zreszta moze Ci nie bedzie potrzebne in vitro
nie ma co się stresować, leczyłam się w Bydgoszczy a punkcję miałam w Gdańsku i też wykonywał inny lekarz. Sama punkcja to nic strasznego. Najpierw przyjeżdżasz do kliniki, dokonywany jest jeszcze krótki wywiad, mierzone jest ciśnienie, pielęgniarka tłumaczy jak się przygotować i co będzie robione ( gdzie się przebrać itp). Potem masz zakładany wenflon, pobierana jest krew do badań i leżysz sobie w łóżeczku czekając na lekarza. Następnie lekarz i zespół wykonujący punkcję zabiera cię na salę, chwila rozmowy i nawet nie wiesz kiedy straciłaś świadomość. Budzisz się na sali z podłączoną kroplówką. Cały czas czuwała pielęgniarka, pytała kilka razy czy coś mnie boli i czy chce coś przeciwbólowego . Po około godzinie odzyskałam pełną świadomością, nic mnie nie bolało. Później odbyła się konsultacja z lekarzem który wykonywał punkcję. Omówił ze mną dalsze kroki , powiedział ile pobrano komórek i potwierdził że wyniki są dobre i będę miała swiezy transfer. Potem czekała mnie droga do domu i tu było trochę gorzej, bo każda dziura w drodze to był koszmar. Strasznie byłam obolała, położyłam się spać zaraz po powrocie do domu a następnego dnia
reklama
eij
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 17 Maj 2020
- Postów
- 6 475
Na samolocie raczej, ale nie wiem czy czasami piżamy nie trzeba mieć swojej napewno wszystko będzie w zaleceniach przed zabiegiemCzyli ta punkcja jest robiona na łóżku nie na samolocie? I leży się tam w pizamie jak w szpitalu?
Mam nadzieję, że się ze mnie nie nabijacie, ale lekarza głupio mi spytać
Podziel się: