reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Iui - inseminacja w walce o pierwszą dzidzię

Po której Inseminacji zaszłaś w ciążę?


  • Wszystkich głosujących
    295
Kredko jestem na tym watku troche czasu, kiedyś mniej aktywna ale podgladalam i różne stany tutaj byly;)
Pamiętam jak przez chwile Anika byla jedyna, która walczyla w temacie iui:) i zibacz jak walczy nadal dzielnie!
Nie ma co sie uzalac, butem w ryj jeszcze nie raz sie dostanie, trzeba w koncu opanować sztuke unikow i kontrataku. Popatrz na MagdeM! Ona caly czas dzielnie drazy! Niech Cie to motywuje!
Każda w koncu doczeka się swojego szczęścia, nie znamy tylko godziny, ani ilości uporu, ktory będziemy musialy w to włożyć!

Magdo jesrem pewna, ze z opalenizna i w groszkach prezentowałas sie rewelacyjnie:D i bede wiernie sledzic Twoje przygody z wynikami:) niech cos sie rozjaśni w koncu! Masz racje, full skupienie tylko na Was!

Aniko ja tu szaleje:D moja głowa mocno zajeta Twoja wizyta:) jak to mowia, pale w miejscu kapcia - czyt. przebieram w miejscu nogami:)
Bedzie ok!
 
reklama
Stacy! Ale mi się micha cieszy na taką wspaniałą wiadomość! Kciukasy ogromne za betę, choć to tylko formalność:-D Aż mam takie pozytywne ciary...

Dziewczyny, co do opryszczki to ja chyba jestem weteranką... O boziu co ja przeszłam od dzieciństwa. Pierwszy raz wysypało mnie na wycieczce szkolnej, ale to tak, że normalnie spuchłam pod sam nos!:szok: W całej swojej karierze opryszczkowej spróbowałam chyba wszystkiego. Najpierw były maści i kremy z antybiotykiem np detromycyna. Później był medialny buum na zovirax i inne tego typu preparaty.Plastry compeed. O ile vratizolin na samym początku mi pomagał, to i on później przestał dawać radę. Wystarczyło lekkie przeziębienie, osłabienie organizmu, albo spory stres i już wyglądałam jak mieszkaniec Afryki - wielka wywinięta warga. Doradzali smarować czosnkiem, cebulą, cytryną, rozpuszczona polopiryną...co ja nie stosowałam... I któregoś razu, na nocnym dyżurze trafiłam na doktorkę, która przepisała mi Heviran w tabletkach, w końskiej dawce 1000mg. Pamiętam że miałam to łykać co 4 godziny przez chyba dwa dni... Z perspektywy czasu myslę, że to było szaleńtwo, ale wtedy zrobiłabym wszystko, żeby tylko sie pozbyć tego cholerstwa. Od tamtej pory tfu tfu tfu, odpukać mam spokój. Ale podobno ten wirus jest w nas cały czas i tylko czeka na odpowiedni moment. A, podobno pomaga łykanie witaminy B complex:-)
 
Stacy! Ale mi się micha cieszy na taką wspaniałą wiadomość! Kciukasy ogromne za betę, choć to tylko formalność:-D Aż mam takie pozytywne ciary...

Dziewczyny, co do opryszczki to ja chyba jestem weteranką... O boziu co ja przeszłam od dzieciństwa. Pierwszy raz wysypało mnie na wycieczce szkolnej, ale to tak, że normalnie spuchłam pod sam nos!:szok: W całej swojej karierze opryszczkowej spróbowałam chyba wszystkiego. Najpierw były maści i kremy z antybiotykiem np detromycyna. Później był medialny buum na zovirax i inne tego typu preparaty.Plastry compeed. O ile vratizolin na samym początku mi pomagał, to i on później przestał dawać radę. Wystarczyło lekkie przeziębienie, osłabienie organizmu, albo spory stres i już wyglądałam jak mieszkaniec Afryki - wielka wywinięta warga. Doradzali smarować czosnkiem, cebulą, cytryną, rozpuszczona polopiryną...co ja nie stosowałam... I któregoś razu, na nocnym dyżurze trafiłam na doktorkę, która przepisała mi Heviran w tabletkach, w końskiej dawce 1000mg. Pamiętam że miałam to łykać co 4 godziny przez chyba dwa dni... Z perspektywy czasu myslę, że to było szaleńtwo, ale wtedy zrobiłabym wszystko, żeby tylko sie pozbyć tego cholerstwa. Od tamtej pory tfu tfu tfu, odpukać mam spokój. Ale podobno ten wirus jest w nas cały czas i tylko czeka na odpowiedni moment. A, podobno pomaga łykanie witaminy B complex:-)

Sle ci powiem ze to dobrze miec "za soba"pierwotnego wirusa .. Tak masz w sobie i moze sie czasami uaktywnić ale js np nie miałam nigdy a zarażenie sie w ciazy pierwotnym jest mega niebezpieczne .... Tak samo jak toxoplasmosa ...tez nigdy nie miałam niestety
 
Emenems, a czy to prawda, że jak się ma kota w domu, to istnieje duże prawdopodobieństwo że przeszło się bezobjawowo toksoplazmozę?

Bo samo zarażenie, to głównie przez brak higieny...np podczas sprzątania kuwety.
 
Lohoho Zuzik Heviranu wspolczuje! Swinstwo przeokropne, ale czasami trzeba i takich lekow sie lapac:) Co do opryszczki trzeba pamietac, ze to wirus, wiec mity o tribioticu i innych antybiotykach do smarowania trzebaby zakopac..
Heviran znam przez półpaśca.. moj N zlapal i byl dylemat czy można podać mu ten lek, bo strasznie niszczy wątrobę i nerki. A mlodemu juz nerwy porazalo, a inne objawy calkiem nietypowe bo bral sterydy, ktore tez doklada się do leczenia tego dziadostwa. Ale pomoglo:)

Z toxo nie pomoge. Kotow unikam:p
Emenems ja różyczki nie przechodzilam, ani nie szczepiona jestem, jak sie okazalo:/ zla jestem :/
 
Zuzik u mnie tylko moj m sprzata kuwete i ja tam nawet palca nie wtykam:-) poza tym moje koty maja "swoja" lazienke:-D bo mam 3 lazienki w domu a na nas dwoje to zdecydowanie za duzo i jednej w sumie nie uzywalismy wiec teraz stoi tam kuweta:-)
 
reklama
Hej dziewczyny,
większość z Was mnie nie zna, ale mam nadzieję, że chociaż cześć jeszcze pamięta... :happy: Nie piszę u Was od dawna, ja jestem już po "adopcyjnej stronie lustra", ale cały czas regularnie do Was zaglądam z ukrycia bo lubię poczytać, co słychać u osób, które kojarzę z czasu, kiedy sama tu pisałam. Mam sentyment do tego wątku :happy: Chociaż muszę przyznać, że często, kiedy czytam o Waszych staraniach to czuję ulgę, że mam to już za sobą, dla mnie był to bardzo wyczerpujący psychicznie okres w moim życiu, bardzo trudne emocje. Odkąd zaczęliśmy proces adopcyjny jest zupełnie inaczej, spokój i radosne oczekiwanie, z tą różnicą, że teraz wiem na pewno, że się doczekam, a przy staraniach o ciążę to była jedna wielka niewiadoma i w naszym przypadku zakończyło się "niedoczekaniem".
A dziś do napisania skłoniła mnie wypowiedź MagdyM. odnośnie informacji o ciąży bratowej. Tak mi się jakoś przykro zrobiło Magda "w Twoim imieniu". Pamiętam, że sama doświadczyłam kilkakrotnie takich sytuacji i pamiętam, jak to boli. Kiedyś moja koleżanka w pracy - bliska koleżanka, taka, której się nieraz zwierzałam i która doskonale wiedziała o naszych staraniach, o tym jak bardzo pragnę dziecka - kiedy zaszła w ciążę zupełnie zapomniała o tym całym moim bagażu. Od samego początku z błogim uśmiechem powtarzała mi w kółko, jakie to cudowne uczucie, kiedy nosi się dziecko pod sercem, potem jak czuje się jego ruchy itd. Porównałabym to sytuacji jak by komuś, kto cierpi z głodu opowiadać, jakie to cudowne uczucie jak się człowiek tak naje albo jak cudownie w ustach rozchodzi się smak jakiejś pyszności. Ciągle przynosiła mi zdjęcia i filmy z USG i zmuszała do wspólnego oglądania jej dziecka machającego na USG rączkami i nóżkami. A ja byłam wtedy w swoim najgorszym okresie, kiedy moje cierpienie związane z brakiem dziecka dochodziło do apogeum. Możecie sobie wyobrazić, jak się czułam. Ja wiem, że przecież ona nie robiła tego po to, żeby mnie zranić, nie chciała źle, ale czy naprawdę tak trudno jest odrobinę po myśleć i wczuć się w czyjąś sytuację? Wracając do mojego porównania - czy ktokolwiek opowiadałby komuś kto nie ma co jeść o tym, jak cudownie smakuje schabowy? Nie wiem, może wymagamy za dużo, może jesteśmy przewrażliwione, ale chyba jednak możemy oczekiwać odrobiny taktu i wrażliwości...
Mi teraz jest już dużo łatwiej. Odkąd pogodziłam się z tym, że nie będziemy mieć biologicznych dzieci i zaczęliśmy starania o adopcję, informacje o ciążach itd już mnie tak nie bolą. Chociaż chyba skłamałabym, gdybym powiedziała, że gdzieś w środku nie wywołują jednak jakiegoś małego ukłucia zazdrości. Ale to jest nieporównywalne do tego, co czułam w trakcie starań i to tylko tak chwilowo, a za chwilę już się cieszę z przyszłymi rodzicami - jeszcze niedawno nie potrafiłam...
Więc życzę Wam wytrwałości i sił dziewczyny, trzymam mocno kciuki za Waszą walkę i będę dalej z ukrycia wypatrywać Waszych sukcesów :happy:
Pozdrawiam Was wszystkie gorąco!!
 
Do góry