Hej dziewczyny,
większość z Was mnie nie zna, ale mam nadzieję, że chociaż cześć jeszcze pamięta...

Nie piszę u Was od dawna, ja jestem już po "adopcyjnej stronie lustra", ale cały czas regularnie do Was zaglądam z ukrycia bo lubię poczytać, co słychać u osób, które kojarzę z czasu, kiedy sama tu pisałam. Mam sentyment do tego wątku

Chociaż muszę przyznać, że często, kiedy czytam o Waszych staraniach to czuję ulgę, że mam to już za sobą, dla mnie był to bardzo wyczerpujący psychicznie okres w moim życiu, bardzo trudne emocje. Odkąd zaczęliśmy proces adopcyjny jest zupełnie inaczej, spokój i radosne oczekiwanie, z tą różnicą, że teraz wiem na pewno, że się doczekam, a przy staraniach o ciążę to była jedna wielka niewiadoma i w naszym przypadku zakończyło się "niedoczekaniem".
A dziś do napisania skłoniła mnie wypowiedź MagdyM. odnośnie informacji o ciąży bratowej. Tak mi się jakoś przykro zrobiło Magda "w Twoim imieniu". Pamiętam, że sama doświadczyłam kilkakrotnie takich sytuacji i pamiętam, jak to boli. Kiedyś moja koleżanka w pracy - bliska koleżanka, taka, której się nieraz zwierzałam i która doskonale wiedziała o naszych staraniach, o tym jak bardzo pragnę dziecka - kiedy zaszła w ciążę zupełnie zapomniała o tym całym moim bagażu. Od samego początku z błogim uśmiechem powtarzała mi w kółko, jakie to cudowne uczucie, kiedy nosi się dziecko pod sercem, potem jak czuje się jego ruchy itd. Porównałabym to sytuacji jak by komuś, kto cierpi z głodu opowiadać, jakie to cudowne uczucie jak się człowiek tak naje albo jak cudownie w ustach rozchodzi się smak jakiejś pyszności. Ciągle przynosiła mi zdjęcia i filmy z USG i zmuszała do wspólnego oglądania jej dziecka machającego na USG rączkami i nóżkami. A ja byłam wtedy w swoim najgorszym okresie, kiedy moje cierpienie związane z brakiem dziecka dochodziło do apogeum. Możecie sobie wyobrazić, jak się czułam. Ja wiem, że przecież ona nie robiła tego po to, żeby mnie zranić, nie chciała źle, ale czy naprawdę tak trudno jest odrobinę po myśleć i wczuć się w czyjąś sytuację? Wracając do mojego porównania - czy ktokolwiek opowiadałby komuś kto nie ma co jeść o tym, jak cudownie smakuje schabowy? Nie wiem, może wymagamy za dużo, może jesteśmy przewrażliwione, ale chyba jednak możemy oczekiwać odrobiny taktu i wrażliwości...
Mi teraz jest już dużo łatwiej. Odkąd pogodziłam się z tym, że nie będziemy mieć biologicznych dzieci i zaczęliśmy starania o adopcję, informacje o ciążach itd już mnie tak nie bolą. Chociaż chyba skłamałabym, gdybym powiedziała, że gdzieś w środku nie wywołują jednak jakiegoś małego ukłucia zazdrości. Ale to jest nieporównywalne do tego, co czułam w trakcie starań i to tylko tak chwilowo, a za chwilę już się cieszę z przyszłymi rodzicami - jeszcze niedawno nie potrafiłam...
Więc życzę Wam wytrwałości i sił dziewczyny, trzymam mocno kciuki za Waszą walkę i będę dalej z ukrycia wypatrywać Waszych sukcesów

Pozdrawiam Was wszystkie gorąco!!