mała_mi88
30.09.2010; 3970g; 58cm
No właśnie ja mam wrażenie, że on się zwyczajnie wycwanił, a Ty masz problem. Bo sory, ale nawet jeśli mała ryczy przez 20 minut to przecież jest to do wytrzymania, a Ty powinnaś spokojnie móc wziąć prysznic czy zadbać o siebie.
Chyba najpierw musisz się w takim razie zająć relacjami z rodziną. Moja mama też ostatnio była mądra, wzieła małęgo na ręce, ten w płacz więc ona biegnie i mówi "weź go bo nie wiem o co chodzi". Wziełam po czym jak już był u mnie na rękach to miała dla mnie 1000 rad jak go uspokoić i co mu napewno jest. Każdy robi tak żeby mu było wygodnie, ale niech do cholery nie zapominają o Tobie.
Powiedz mężowi, że jeżeli Ci w tym nie pomoże to zostawisz mu ją na cały dzień i niech sobie radzi, może podziala ;-)
Podpisuję się pod tym co napisała Rzutka rękoma i nogami! Mnie też się wydaje że on się trochę wypiął w Twoją stronę, bo łatwo powiedzieć- nie umiem uspokoić dziecka. Twoja rodzina sama sobie wmawia że nie potrafią malutkiej uspokoić, bo najlepiej od razu jak zaczyna marudzić oddać w ręce mamy. To jest podobne jak z tym że wszyscy chcieliby dziecko nosić na rękach a potem Ty noś sobie dziecko jak coraz cięższe jest. Ja zawsze jak mi chcą dziecko nosić mówię żeby wzieli sobie odpowiednią ilość kg cukru i próbowali to nosić 10 razy dziennie po ileś czasu i od razu zaprzestają. Oczywiście Łukasz też jest noszony ale bez przesady, tyle ile trzeba. No ale to nie na temat znowu, a ja tu gadu gadu. Tak więc wracając do Twojego męża to postawiłabym w sytuacji bez wyjścia typu "Kochanie wychodzę i nie będzie mnie ". Możliwe że malutka bardzo jest przywiązana do Ciebie,ale skoro zauważyliście to już teraz to musicie coś z tym zrobić , tu jest potrzebna pomoc Twojego męża, bo co będzie jak Ty pójdziesz kiedyś do pracy, dziekco będzie musiało iść do przedszkola, szkoły, wtedy to może być dopiero problem. Mój mąż też ma czasem dziwne przerażenie w oczach jak mały marudzi czy popłacze bo nie wie o co mu chodzi, ale jest zmuszony sobie z tym radzić, bo ja co 2 weekend mam zajęcia na uczelni i dzięki temu on oswoił się z maluszkiem i jego zachowanie, gorszymi i lepszymi dniami i w ten sposób mały przywiązany jest do mnie jak i do niego. Ty musisz też żyć! Nie mogę powiedzieć co czujesz, bo pewnie skłamałabym ale mogę sobie po prostu wyobrazić...