reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

In vitro 2024 - refundacja

Dziewczyny, czy któraś brała ganirelix? Na ulotce pisze żeby robić zastrzyk podskórnie w udo, ale ja się boje. Myślicie że mogę dać normalnie w brzuch ?
Skontaktowałam się z moją lekarką i powiedziała, że można dać w normalnie w brzuch więc gdyby ktoraś z dziewczyn też będzie szukała odpowiedzi to ją podaje. Można dawać Ganirelix w brzuch 🙂
 
reklama
ja to samo.
Mimo, że podchodzę do tej procedury to szczerze mówiąc nigdy nie czułam się bardziej pogodzona z tym, że nie będę mieć dzieci.
U mnie to co kilka miesięcy huśtawka… z jednej strony wiem że moje życie jest pełne i bez dzieci i jestem pogodzona z tym, że mogę się ich nie mieć. Z drugiej strony, jak znowu słyszę że kolejna moja koleżanka jest w ciąży lub kolejnej ciąży, nawet pomijając to że mają problemy z tarczycą, pcos i milion innych rzeczy które lekarz przez lata wymieniał jako przyszłe problemy przy zajściu w ciążę, a mnie tak chwalili że piękna macica ble ble.. a to ja tu od lat nie mogę zajść w ciążę, to mnie zalewa złość i zazdrość. Mija oczywiście. Daje sobie szansę z in vitro, żeby za ileś tam lat nie żałować, że mogłam zrobić jeszcze coś, a jednak nie zrobiłam. I to nie jest tak, że ktoś za dużo rozkminia. Każdy ma prawo do swoich emocji, jakiekolwiek by one nie były. Dobrze jest się tym dzielić.
U mnie to wraz z hormonami się zmienia. Zanim podeszłam do stymulacji to dwa tygodnie płakałam. Potem w trakcie płakałam. Właśnie dlatego, że nie wiem jak to będzie dalej i co się stanie z tymi maluchami. Ja żadnego nie chce oddać do adopcji.
Potem się wzruszyłam jak zobaczyłam jak lekarz tę małą blastke z nóżką wystająca (jak to pani embriolog powiedziała), wstawił do macicy. I zdałam sobie sprawę, że pierwszy raz w życiu mam w sobie zarodka i on żyje.
Jest to magiczne.
Teraz staram się za dużo nie myśleć o tym co dalej z moimi maluchami. Bo jest duża niewiadoma co się przyjemnie co nie itd. Robię kroczek po kroczku, od badania do badania, od leku do leku i mi to pomaga. Teraz kolejny cel to usg i serduszko :)

(Ja mam niedrożność jajowodów - i póki co tylko ten problem stwierdzony przez lekarzy)
 
U mnie to co kilka miesięcy huśtawka… z jednej strony wiem że moje życie jest pełne i bez dzieci i jestem pogodzona z tym, że mogę się ich nie mieć. Z drugiej strony, jak znowu słyszę że kolejna moja koleżanka jest w ciąży lub kolejnej ciąży, nawet pomijając to że mają problemy z tarczycą, pcos i milion innych rzeczy które lekarz przez lata wymieniał jako przyszłe problemy przy zajściu w ciążę, a mnie tak chwalili że piękna macica ble ble.. a to ja tu od lat nie mogę zajść w ciążę, to mnie zalewa złość i zazdrość. Mija oczywiście. Daje sobie szansę z in vitro, żeby za ileś tam lat nie żałować, że mogłam zrobić jeszcze coś, a jednak nie zrobiłam. I to nie jest tak, że ktoś za dużo rozkminia. Każdy ma prawo do swoich emocji, jakiekolwiek by one nie były. Dobrze jest się tym dzielić.
U mnie to wraz z hormonami się zmienia. Zanim podeszłam do stymulacji to dwa tygodnie płakałam. Potem w trakcie płakałam. Właśnie dlatego, że nie wiem jak to będzie dalej i co się stanie z tymi maluchami. Ja żadnego nie chce oddać do adopcji.
Potem się wzruszyłam jak zobaczyłam jak lekarz tę małą blastke z nóżką wystająca (jak to pani embriolog powiedziała), wstawił do macicy. I zdałam sobie sprawę, że pierwszy raz w życiu mam w sobie zarodka i on żyje.
Jest to magiczne.
Teraz staram się za dużo nie myśleć o tym co dalej z moimi maluchami. Bo jest duża niewiadoma co się przyjemnie co nie itd. Robię kroczek po kroczku, od badania do badania, od leku do leku i mi to pomaga. Teraz kolejny cel to usg i serduszko :)

(Ja mam niedrożność jajowodów - i póki co tylko ten problem stwierdzony przez lekarzy)
Ja zaczęłam bardzo dużo myśleć. Był i taki czas u mnie, że każda ciąża w otoczeniu to był płacz i zazdrość "dlaczego nie ja?", również pojawialy się ciąże, które były "cudem" i miały nigdy się nie udac. I tak innym ten cud przychodził, tylko nie mi.
A teraz myślę o tym, na ile to była zazdrość, że ktoś jest w ciąży i będzie miał dziecko a na ile to zazdrość, że ktoś ma coś do czego ja dążę. I dlaczego jest taka niesprawiedliwość, ze innym to się zdarza a mi nie. I niekoniecznie zazdrościłam efektu finalnego - dziecka, tylko miałam złość na niesprawiedliwość świata.
 
dużo się biję z myślami, czy nie zrezygnować z IVF (tak jak miałam w planach od lat, że do IVF nie będę podchodzić) i zosatwić to własnemu biegowi. Całe zapisanie się na kwalifikację było pod wpływem emocji i euforii, a im więcej o tym myślę, tym więcej wątpliwości nabieram. Mam nadzieję, że nie przeszkadza Wam, że wywalam swoje wątpliwości na tym wątku wśród wszystkich z Was, które z radością i entuzjazmem to wszystko przyjmują...
 
Ja zaczęłam bardzo dużo myśleć. Był i taki czas u mnie, że każda ciąża w otoczeniu to był płacz i zazdrość "dlaczego nie ja?", również pojawialy się ciąże, które były "cudem" i miały nigdy się nie udac. I tak innym ten cud przychodził, tylko nie mi.
A teraz myślę o tym, na ile to była zazdrość, że ktoś jest w ciąży i będzie miał dziecko a na ile to zazdrość, że ktoś ma coś do czego ja dążę. I dlaczego jest taka niesprawiedliwość, ze innym to się zdarza a mi nie. I niekoniecznie zazdrościłam efektu finalnego - dziecka, tylko miałam złość na niesprawiedliwość świata.
I to też są naturalne uczucia. Moja koleżanka miała swój model rodziny - cudowny mąż, bajkowy ślub, bajkowe życie, bajkowe ciąże i bajkowe dzieci. I tak naprawdę wszystko to ją spotkało, ale ona sama pomimo tego że uwielbiała ten czas kiedy była w ciąży i oczekiwała na malucha, to jako matka wciąż się nie czuje. Jej dzieciaki mają już po 8 i 5 lat, a ona dopiero teraz godzi się ze swoim macierzyństwem.
Gdy planowała to wszystko, to nie sądziła że tak trudno będzie jej wejść w buty mamy, ale jednak tak się stało.
Niczego nie da się przewidzieć. Trzeba w zgodzie ze sobą podejmować decyzje, żeby później za te kilka, kilkanaście lat nie żałować, bo jednak samemu się zdecydowało, a nie zdecydował strach przed czymś lub presja otoczenia. Każda decyzja jest dobrą decyzją, jeśli jest podejmowana świadomie.
 
reklama
Powiem wam dziewczyny że jak pomyślałam o dołożeniu jeszcze hormonów to zaczęłam się bać hiperki. Generalnie jak czytałam to raczej dotyczy ona kobiet szczupłych, ja do takich nie należę więc mam cichą nadzieję że mnie nie trafi, ale się boje. I chyba hormony wchodzą bo mam wrażenie że jakbym teraz zobaczyła rozjechanego kotka to bym się rozpłakała. 😅
z tymi hormonami to potwierdzam 🤦‍♀️ zaraz po transferze obstawiona lekami pojechaliśmy z mężem nad morze, nasz kot został w domu (oczywiście 2 razy dziennie przychodził do niego nasz szwagier dać mu jeść i dotrzymać mu trochę towarzystwa) zostawiliśmy w domu kamerę żeby mieć podgląd czy z nim wszystko ok. W pierwszym dniu naszego wyjazdu zobaczyłam naszą kitę siedzącą na parapecie w oknie…płakałam jak wariatka i pakowałam walizkę, powtarzając mężiwi że wracamy domu (600km) bo kot za nami tęskni 😅
 
Do góry