Dzięki, że pytasz. Dziś już trochę lepiej. Wczoraj przepłakałam dosłownie cały dzień, męża też to okropnie przybiło. Wieczorem trochę pogadaliśmy, bo wcześniej nie byłam w stanie zamienić z nim słowa. To scenariusz, którego się totalnie nie spodziewałam i totalnie mnie to zmiotło... Do tego hormony, stres. Dziś już mam dla całej tej sytuacji więcej zrozumienia i podchodzę do tego z większym spokojem. Emocje ze mnie zeszły i po prostu próbujemy znaleźć dobre rozwiązanie. Rozmawiałam z embriologiem, z lekarką prowadzącą. Mąż chce próbować w przyszłym tygodniu, ale mówi, że na myśl o tym miejscu ma taką blokadę, że nie wie, czy nie będzie musiał wynająć jakiegoś pokoju blisko kliniki i po prostu donieść próbki. Tego się najbardziej boję, że skoro taka sytuacja miała miejsce, to będzie mu mega ciężko...