Ależ ta przebrzydła kanalia zwyczajnie dokucza mi. Obiecuję, że pójdę z kroplówką po cc do urzędu, ale nie nazwę tak dziecka (bez urazy). Jak on tak mówi na dzidzię, niby żart, ale brzmi poważnie, to ja dodaję niewinnie: no tak, malutka Dżesika córeczka Sebiksa.
Syn jak to pierwszy raz usłyszał tarzał się po podłodze ze śmiechu i mówił: tata Sebix, mama Karyna.
Załapał w lot. Pikanterii dodaje fakt, że mój pierwszy luby to był Sebastian, ktorego mój mąż szczerze nie znosi. Jak on mi o dziecku, tak ja mu o nim.