reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Halo halo styczen 2019

Gratulacje!!!! Wrzuć zdjęcie! Jak się czujesz?
:-)
DSC_0136.jpeg
 
reklama
Xenka GRATULACJE!!!!!! Ale fajny chłopczyk.
A Ty jak się czujesz?

Ja jeszcze w dwupaku choć czwartek/piątek sądziłam, że to już, ale się uspokoiło. Dziś miałam wizytę, brzuch się opuścił, główka niziutko, szyjka krótka ale zamknięta. Gin przewiduje, że jeszcze ze 3-4 dni pochodzę.
 
Hejka!
5.1. o godzinie 22.55 z wagą 3250g i 50cm urodziła się Leia.
Opowiem poród. A więc tak: w piątek miałam kontrolę w szpitalu. Ktg,USG, akupunkturę,masaż szyjki. Rozwarcie było na 3cm. I to był 4.1 termin porodu. Ale nic się nie ruszyło. W sobotę rano o 5 obudziły mnie skurcze. Poszłam pod prysznic,mąż mi zrobił śniadanie,skurcze trwały do 8 rano i przeszły. Poszłam na spacer ale nic to nie dało. Wzięłam się za sprzątanie mieszkania. Wypucowałam całe na błysk. Dalej nic. Leon spał,córka u koleżanki a ja się wzięłam ze średnim synem i poszłam do teściów 2 km na nogach ale szybkim tempem [emoji6] tam znowu się rozkręciło. Teściowa ma piłkę więc pokręciłam kółeczka. Mąż po nas przyjechał, zjedliśmy obiad skurcze zrobiły się tylko troszkę boleśniejsze. Zrobiłam dzieciakom kolację i po mąż zawiozl ich do teściów a ja poszłam pod prysznic. Pojechaliśmy do szpitala. No skurcze dalej były jakieś takie słabe. Mieli niezaplanowaną cesarkę a my z mężem spacerki po schodach. Trochę się rozruszyło. Lekarka stwierdziła,że skrucze i tak słabe i sprawdzi podwozie i mam zdecydować czy oksytocynę czy przebicie pęcherza. Rozwarcie było na 5 cm więc przebiła pęcherz. Była 21.30. No i po tym akcja poszła w mig [emoji6] zaraz skurcze co 3 minuty,później co 2,potrwały godzinę i już miałam parte. Także od przebicia pęcherza ze skurczami całe 1.5 godziny i mała była [emoji6] 4 poród i najszybszy [emoji4]
 
Veronika GRATULACJE!!!!!!
Ale się nastarałaś, żeby urodzić :-) Najważniejsze, że skutecznie. Zazdroszczę, że już po. Ja się ciągle obserwuje ale nawet jak są skurcze to się uspakajają. Chyba jutro też zrobię sobie porządny spacer.
 
Och ja ciągle w dwupaku, termin na poniedziałek. Ja się już nie boję, ja już chcę! (Pewnie jak się zacznie akcja porodowa zmienię gadkę :p ). A Wy jak się czujecie? Jak mija Wam oczekiwanie na maluszka?
 
reklama
Witam się rozpakowana :-)
Nie uwierzycie, urodziłam we własne urodziny. Sama nie mogę w to uwierzyć. Nawet w żartach nigdy nie zakładałam takiej opcji. Jedynie małżonek obstawiał, a właściwie życzył sobie, by mieć jedną datę do pamiętania.
Poród zaczął się w nocy, w czwartek, o 2 miałam skurcz, który dał mi do myślenia i zaraz zaczęły odpływać wody. Chciałam jeszcze poobserwować te skurcze więc poleżałam jeszcze troszkę, porozmawialiśmy, pouzgadnialiśmy i w końcu ubraliśmy by wyjść z domu o 3:15. W niespełna 15 min byłam w szpitalu, na izbie się odhaczyłam, skurcze były już co ok 5min więc Pani wolała bym szybko była na porodówce a formalności załatwiał małżonek. Na porodówce też formalności, KTG, podczas którego skurcze były już bolesne, a że ja choć raz chciałam rodzić ze znieczuleniem to zaczęłam się dopominać o nie. Położna powiedziała, że podają do ok 7cm, a ona już na tyle mnie ocenia, ale najpierw musi skończyć się zapis KTG, zbada mnie lekarz i on zdecyduje czy jeszcze można czy nie. Ból się nasilał, przed 4 zbadał mnie lekarz i ocenił na 6cm, ale jak zadzwonił to mu odmówiono bo anestezjolog był sam na dyżurze i powiedział, że nie przyjdzie. Próbowałam jeszcze użyć argumentu, że mam urodziny i prezent by się przydał, ale mnie "olano" pisząc kolokwialnie. Ok 4 skurcze mocno przybrały na sile, były co 3min, posadzono mnie na piłkę, na której właściwie natychmiast zaczęłam mieć parte. Położne chyba myślały, że żartuję, ale po moim wrzasku zorientowały się, że to już. Położyły mnie, zbadały, było 9cm i zaczęła się akcja. Nie panowałam już nad skurczami, parte szły mi słabo (moim zdaniem, wydaje mi się, że siły nie te co kiedyś i stąd) ale urodziłam dość szybko, o 4:30. Mały wylądował na moim brzuchu, więc już mi się nie chciało rodzić łożyska :-) Chciałam sobie z nim odsapnąć, no ale po namowach urodziłam "im" to łożysko. Podczas formalności jeszcze poprosiłam położną czy mogłaby się postarać by uratować krocze, udało się bez nacinania. Niestety trochę popękała mi śluzówka więc bez szycia się nie obyło. Dodam jednak, że czuję się dużo lepiej niż gdy miałam nacięte krocze, samo szycie niestety było tak samo nieprzyjemne. Szwy na szczęście rozpuszczalne więc obejdzie się bez zdejmowania. Po samym porodzie czułam się lepiej niż po poprzednich, jakoś tak mniej wyczerpana, bardziej przytomna, miałam więcej energii i ochoty . . . to chyba adrenalina :-)
Oczywiście lekarz nie mógł wyjść z podziwu jak ja szybko rodzę, proponując bym pomyślała jeszcze nad piątym i szóstym dzieckiem (tylko facet może to zaproponować kobiecie, która właśnie "przeżyła" ból porodowy).
Mały miał 3880g i 58cm. Niestety nadal jesteśmy w szpitalu, ponieważ pozwoliłam mu odespać poród i nie wybudzałam na karmienie w pierwszej dobie, co było błędem bo żółtaczka zyskała na sile. Leży więc pod lampą a ja się nudzę . . .

A co u reszty? Ktoś się jeszcze rozpakował?
 
Do góry