reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Halo halo styczen 2019

Witam się rozpakowana :-)
Nie uwierzycie, urodziłam we własne urodziny. Sama nie mogę w to uwierzyć. Nawet w żartach nigdy nie zakładałam takiej opcji. Jedynie małżonek obstawiał, a właściwie życzył sobie, by mieć jedną datę do pamiętania.
Poród zaczął się w nocy, w czwartek, o 2 miałam skurcz, który dał mi do myślenia i zaraz zaczęły odpływać wody. Chciałam jeszcze poobserwować te skurcze więc poleżałam jeszcze troszkę, porozmawialiśmy, pouzgadnialiśmy i w końcu ubraliśmy by wyjść z domu o 3:15. W niespełna 15 min byłam w szpitalu, na izbie się odhaczyłam, skurcze były już co ok 5min więc Pani wolała bym szybko była na porodówce a formalności załatwiał małżonek. Na porodówce też formalności, KTG, podczas którego skurcze były już bolesne, a że ja choć raz chciałam rodzić ze znieczuleniem to zaczęłam się dopominać o nie. Położna powiedziała, że podają do ok 7cm, a ona już na tyle mnie ocenia, ale najpierw musi skończyć się zapis KTG, zbada mnie lekarz i on zdecyduje czy jeszcze można czy nie. Ból się nasilał, przed 4 zbadał mnie lekarz i ocenił na 6cm, ale jak zadzwonił to mu odmówiono bo anestezjolog był sam na dyżurze i powiedział, że nie przyjdzie. Próbowałam jeszcze użyć argumentu, że mam urodziny i prezent by się przydał, ale mnie "olano" pisząc kolokwialnie. Ok 4 skurcze mocno przybrały na sile, były co 3min, posadzono mnie na piłkę, na której właściwie natychmiast zaczęłam mieć parte. Położne chyba myślały, że żartuję, ale po moim wrzasku zorientowały się, że to już. Położyły mnie, zbadały, było 9cm i zaczęła się akcja. Nie panowałam już nad skurczami, parte szły mi słabo (moim zdaniem, wydaje mi się, że siły nie te co kiedyś i stąd) ale urodziłam dość szybko, o 4:30. Mały wylądował na moim brzuchu, więc już mi się nie chciało rodzić łożyska :-) Chciałam sobie z nim odsapnąć, no ale po namowach urodziłam "im" to łożysko. Podczas formalności jeszcze poprosiłam położną czy mogłaby się postarać by uratować krocze, udało się bez nacinania. Niestety trochę popękała mi śluzówka więc bez szycia się nie obyło. Dodam jednak, że czuję się dużo lepiej niż gdy miałam nacięte krocze, samo szycie niestety było tak samo nieprzyjemne. Szwy na szczęście rozpuszczalne więc obejdzie się bez zdejmowania. Po samym porodzie czułam się lepiej niż po poprzednich, jakoś tak mniej wyczerpana, bardziej przytomna, miałam więcej energii i ochoty . . . to chyba adrenalina :-)
Oczywiście lekarz nie mógł wyjść z podziwu jak ja szybko rodzę, proponując bym pomyślała jeszcze nad piątym i szóstym dzieckiem (tylko facet może to zaproponować kobiecie, która właśnie "przeżyła" ból porodowy).
Mały miał 3880g i 58cm. Niestety nadal jesteśmy w szpitalu, ponieważ pozwoliłam mu odespać poród i nie wybudzałam na karmienie w pierwszej dobie, co było błędem bo żółtaczka zyskała na sile. Leży więc pod lampą a ja się nudzę . . .

A co u reszty? Ktoś się jeszcze rozpakował?
Gratuluję!! Spory bobas [emoji6]

Ja mam termin za tydzień, ale najchętniej już bym urodziła. Mam skurcze przepowiadające i kłocia szyjki, czasem na prawdę nieznośne. Ile można. [emoji12]
 
reklama
Witam się rozpakowana :-)
Nie uwierzycie, urodziłam we własne urodziny. Sama nie mogę w to uwierzyć. Nawet w żartach nigdy nie zakładałam takiej opcji. Jedynie małżonek obstawiał, a właściwie życzył sobie, by mieć jedną datę do pamiętania.
Poród zaczął się w nocy, w czwartek, o 2 miałam skurcz, który dał mi do myślenia i zaraz zaczęły odpływać wody. Chciałam jeszcze poobserwować te skurcze więc poleżałam jeszcze troszkę, porozmawialiśmy, pouzgadnialiśmy i w końcu ubraliśmy by wyjść z domu o 3:15. W niespełna 15 min byłam w szpitalu, na izbie się odhaczyłam, skurcze były już co ok 5min więc Pani wolała bym szybko była na porodówce a formalności załatwiał małżonek. Na porodówce też formalności, KTG, podczas którego skurcze były już bolesne, a że ja choć raz chciałam rodzić ze znieczuleniem to zaczęłam się dopominać o nie. Położna powiedziała, że podają do ok 7cm, a ona już na tyle mnie ocenia, ale najpierw musi skończyć się zapis KTG, zbada mnie lekarz i on zdecyduje czy jeszcze można czy nie. Ból się nasilał, przed 4 zbadał mnie lekarz i ocenił na 6cm, ale jak zadzwonił to mu odmówiono bo anestezjolog był sam na dyżurze i powiedział, że nie przyjdzie. Próbowałam jeszcze użyć argumentu, że mam urodziny i prezent by się przydał, ale mnie "olano" pisząc kolokwialnie. Ok 4 skurcze mocno przybrały na sile, były co 3min, posadzono mnie na piłkę, na której właściwie natychmiast zaczęłam mieć parte. Położne chyba myślały, że żartuję, ale po moim wrzasku zorientowały się, że to już. Położyły mnie, zbadały, było 9cm i zaczęła się akcja. Nie panowałam już nad skurczami, parte szły mi słabo (moim zdaniem, wydaje mi się, że siły nie te co kiedyś i stąd) ale urodziłam dość szybko, o 4:30. Mały wylądował na moim brzuchu, więc już mi się nie chciało rodzić łożyska :-) Chciałam sobie z nim odsapnąć, no ale po namowach urodziłam "im" to łożysko. Podczas formalności jeszcze poprosiłam położną czy mogłaby się postarać by uratować krocze, udało się bez nacinania. Niestety trochę popękała mi śluzówka więc bez szycia się nie obyło. Dodam jednak, że czuję się dużo lepiej niż gdy miałam nacięte krocze, samo szycie niestety było tak samo nieprzyjemne. Szwy na szczęście rozpuszczalne więc obejdzie się bez zdejmowania. Po samym porodzie czułam się lepiej niż po poprzednich, jakoś tak mniej wyczerpana, bardziej przytomna, miałam więcej energii i ochoty . . . to chyba adrenalina :-)
Oczywiście lekarz nie mógł wyjść z podziwu jak ja szybko rodzę, proponując bym pomyślała jeszcze nad piątym i szóstym dzieckiem (tylko facet może to zaproponować kobiecie, która właśnie "przeżyła" ból porodowy).
Mały miał 3880g i 58cm. Niestety nadal jesteśmy w szpitalu, ponieważ pozwoliłam mu odespać poród i nie wybudzałam na karmienie w pierwszej dobie, co było błędem bo żółtaczka zyskała na sile. Leży więc pod lampą a ja się nudzę . . .

A co u reszty? Ktoś się jeszcze rozpakował?

Piękny prezent urodzinowy! Gratulujemy :) Wszystkiego dobrego dla Ciebie i maluszka :)
 
Gratuluję!! Spory bobas [emoji6]

Ja mam termin za tydzień, ale najchętniej już bym urodziła. Mam skurcze przepowiadające i kłocia szyjki, czasem na prawdę nieznośne. Ile można. [emoji12]

Och jak ja Cię rozumiem, to oczekiwanie jest trudne. Wczoraj zostałam sama, mąż do mnie dzwonił z 6 razy, niby opowiedzieć coś zabawnego, ale ja wiem, że sprawdzał czy wszystko ok. Takie ukłucia to i ja mam, może pojedyncze skurcze, i częstsze wyprawy do toalety, ale ogólnie, nie czuję żeby to było jakoś już blisko. A od kilku dni przekonuję Małego do wyjścia codziennie, nic się nie słucha :p
 
Witam się rozpakowana :-)
Nie uwierzycie, urodziłam we własne urodziny. Sama nie mogę w to uwierzyć. Nawet w żartach nigdy nie zakładałam takiej opcji. Jedynie małżonek obstawiał, a właściwie życzył sobie, by mieć jedną datę do pamiętania.
Poród zaczął się w nocy, w czwartek, o 2 miałam skurcz, który dał mi do myślenia i zaraz zaczęły odpływać wody. Chciałam jeszcze poobserwować te skurcze więc poleżałam jeszcze troszkę, porozmawialiśmy, pouzgadnialiśmy i w końcu ubraliśmy by wyjść z domu o 3:15. W niespełna 15 min byłam w szpitalu, na izbie się odhaczyłam, skurcze były już co ok 5min więc Pani wolała bym szybko była na porodówce a formalności załatwiał małżonek. Na porodówce też formalności, KTG, podczas którego skurcze były już bolesne, a że ja choć raz chciałam rodzić ze znieczuleniem to zaczęłam się dopominać o nie. Położna powiedziała, że podają do ok 7cm, a ona już na tyle mnie ocenia, ale najpierw musi skończyć się zapis KTG, zbada mnie lekarz i on zdecyduje czy jeszcze można czy nie. Ból się nasilał, przed 4 zbadał mnie lekarz i ocenił na 6cm, ale jak zadzwonił to mu odmówiono bo anestezjolog był sam na dyżurze i powiedział, że nie przyjdzie. Próbowałam jeszcze użyć argumentu, że mam urodziny i prezent by się przydał, ale mnie "olano" pisząc kolokwialnie. Ok 4 skurcze mocno przybrały na sile, były co 3min, posadzono mnie na piłkę, na której właściwie natychmiast zaczęłam mieć parte. Położne chyba myślały, że żartuję, ale po moim wrzasku zorientowały się, że to już. Położyły mnie, zbadały, było 9cm i zaczęła się akcja. Nie panowałam już nad skurczami, parte szły mi słabo (moim zdaniem, wydaje mi się, że siły nie te co kiedyś i stąd) ale urodziłam dość szybko, o 4:30. Mały wylądował na moim brzuchu, więc już mi się nie chciało rodzić łożyska :-) Chciałam sobie z nim odsapnąć, no ale po namowach urodziłam "im" to łożysko. Podczas formalności jeszcze poprosiłam położną czy mogłaby się postarać by uratować krocze, udało się bez nacinania. Niestety trochę popękała mi śluzówka więc bez szycia się nie obyło. Dodam jednak, że czuję się dużo lepiej niż gdy miałam nacięte krocze, samo szycie niestety było tak samo nieprzyjemne. Szwy na szczęście rozpuszczalne więc obejdzie się bez zdejmowania. Po samym porodzie czułam się lepiej niż po poprzednich, jakoś tak mniej wyczerpana, bardziej przytomna, miałam więcej energii i ochoty . . . to chyba adrenalina :-)
Oczywiście lekarz nie mógł wyjść z podziwu jak ja szybko rodzę, proponując bym pomyślała jeszcze nad piątym i szóstym dzieckiem (tylko facet może to zaproponować kobiecie, która właśnie "przeżyła" ból porodowy).
Mały miał 3880g i 58cm. Niestety nadal jesteśmy w szpitalu, ponieważ pozwoliłam mu odespać poród i nie wybudzałam na karmienie w pierwszej dobie, co było błędem bo żółtaczka zyskała na sile. Leży więc pod lampą a ja się nudzę . . .

A co u reszty? Ktoś się jeszcze rozpakował?
Najpiękniejszy prezent urodzinowy, gratuluję [emoji8][emoji8][emoji8]

Ja mam termin na końcówke stycznia.W piątek miałam wizytę szyjka twarda długa ,lekarz kazał uzbroić się w cierpliwość,być może mój syn będzie z lutego [emoji41]
 
Mama Stacha - wielkie gratulacje! Super, że tak szybko poszło i dużo zdrowia z okazji urodzin! :)

My też już rozpakowane :) dotrwałam do terminu CC i w piątek 11.01 o 11:12 na świat przyszła Marysia 3160g i 55cm. Wszystko wskazuje na to, że już dziś wychodzimy. Laktacja dopiero powolutku się rozkręca, ale walczymy :)
IMG_20190113_102748.jpeg
IMG_20190113_101452.jpeg
 
Mama Stacha - wielkie gratulacje! Super, że tak szybko poszło i dużo zdrowia z okazji urodzin! :)

My też już rozpakowane :) dotrwałam do terminu CC i w piątek 11.01 o 11:12 na świat przyszła Marysia 3160g i 55cm. Wszystko wskazuje na to, że już dziś wychodzimy. Laktacja dopiero powolutku się rozkręca, ale walczymy :)
Zobacz załącznik 932951Zobacz załącznik 932952

Gratulacje, śliczna jest [emoji7][emoji173]
 
Witam się rozpakowana :-)
Nie uwierzycie, urodziłam we własne urodziny. Sama nie mogę w to uwierzyć. Nawet w żartach nigdy nie zakładałam takiej opcji. Jedynie małżonek obstawiał, a właściwie życzył sobie, by mieć jedną datę do pamiętania.
Poród zaczął się w nocy, w czwartek, o 2 miałam skurcz, który dał mi do myślenia i zaraz zaczęły odpływać wody. Chciałam jeszcze poobserwować te skurcze więc poleżałam jeszcze troszkę, porozmawialiśmy, pouzgadnialiśmy i w końcu ubraliśmy by wyjść z domu o 3:15. W niespełna 15 min byłam w szpitalu, na izbie się odhaczyłam, skurcze były już co ok 5min więc Pani wolała bym szybko była na porodówce a formalności załatwiał małżonek. Na porodówce też formalności, KTG, podczas którego skurcze były już bolesne, a że ja choć raz chciałam rodzić ze znieczuleniem to zaczęłam się dopominać o nie. Położna powiedziała, że podają do ok 7cm, a ona już na tyle mnie ocenia, ale najpierw musi skończyć się zapis KTG, zbada mnie lekarz i on zdecyduje czy jeszcze można czy nie. Ból się nasilał, przed 4 zbadał mnie lekarz i ocenił na 6cm, ale jak zadzwonił to mu odmówiono bo anestezjolog był sam na dyżurze i powiedział, że nie przyjdzie. Próbowałam jeszcze użyć argumentu, że mam urodziny i prezent by się przydał, ale mnie "olano" pisząc kolokwialnie. Ok 4 skurcze mocno przybrały na sile, były co 3min, posadzono mnie na piłkę, na której właściwie natychmiast zaczęłam mieć parte. Położne chyba myślały, że żartuję, ale po moim wrzasku zorientowały się, że to już. Położyły mnie, zbadały, było 9cm i zaczęła się akcja. Nie panowałam już nad skurczami, parte szły mi słabo (moim zdaniem, wydaje mi się, że siły nie te co kiedyś i stąd) ale urodziłam dość szybko, o 4:30. Mały wylądował na moim brzuchu, więc już mi się nie chciało rodzić łożyska :-) Chciałam sobie z nim odsapnąć, no ale po namowach urodziłam "im" to łożysko. Podczas formalności jeszcze poprosiłam położną czy mogłaby się postarać by uratować krocze, udało się bez nacinania. Niestety trochę popękała mi śluzówka więc bez szycia się nie obyło. Dodam jednak, że czuję się dużo lepiej niż gdy miałam nacięte krocze, samo szycie niestety było tak samo nieprzyjemne. Szwy na szczęście rozpuszczalne więc obejdzie się bez zdejmowania. Po samym porodzie czułam się lepiej niż po poprzednich, jakoś tak mniej wyczerpana, bardziej przytomna, miałam więcej energii i ochoty . . . to chyba adrenalina :-)
Oczywiście lekarz nie mógł wyjść z podziwu jak ja szybko rodzę, proponując bym pomyślała jeszcze nad piątym i szóstym dzieckiem (tylko facet może to zaproponować kobiecie, która właśnie "przeżyła" ból porodowy).
Mały miał 3880g i 58cm. Niestety nadal jesteśmy w szpitalu, ponieważ pozwoliłam mu odespać poród i nie wybudzałam na karmienie w pierwszej dobie, co było błędem bo żółtaczka zyskała na sile. Leży więc pod lampą a ja się nudzę . . .

A co u reszty? Ktoś się jeszcze rozpakował?
Gratuluję [emoji8] Mały spory chłop! No i super prezent na urodzinki [emoji6]
My się jeszcze siebie na wzajem uczymy. Mała ma 8 dni dziś chcę na cycu najchętniej wisieć ale niestety nie da się bo w domu 1.5 roczniak i po przedszkolu 5 latek i po szkole 9 latka także nie mogę sobie pozwolić na odespanie nocki w dzień. Miałam kilka dni gdzie non stop płakałam,mała była nie spokoja,brzuszek plus ciumkać cyca co mnie bardzo denerwowało. Tak mi suty pogryzła,że aż do krwi a ja przy dostawianiu płakałam z bólu. Teraz już jest ok. I laktacja się rozkręciła,musiałam odciągać bo nie wytrzymałam że sutkami. Teraz mam sporo pokarmu ale mała już się najada i dostaje też z butelki to co odciągnę. Wczoraj pierwszy raz kąpałam z położną. Mała była zadowolona. Wysuszyć kazała położna suszarką. Pierwszy raz takie coś praktykowałam mimo,iż 4 dziecko. Wgl położna mi daje takie rady i tiki,o których wcześniej nie miałam zielonego pojęcia.
Mała nie chce spać na plecach tylko na brzuszku. Ale położna mówiła,żebym ja tak w łóżeczku kładła, oczywiście tylko przykryć kocykiem.
Brzuch mnie tak dziś bolał,że masakra ale moja macica już się bardzo obkurczyla i dużo jej nie brakuje aby była na swoim miejscu. Zaraz biorę się za gulasz bo ciotka z wujem z Holandii przyjadą w odwiedziny [emoji7] miłego dnia wszystkim!
 
Mama Stacha - wielkie gratulacje! Super, że tak szybko poszło i dużo zdrowia z okazji urodzin! :)

My też już rozpakowane :) dotrwałam do terminu CC i w piątek 11.01 o 11:12 na świat przyszła Marysia 3160g i 55cm. Wszystko wskazuje na to, że już dziś wychodzimy. Laktacja dopiero powolutku się rozkręca, ale walczymy :)
Zobacz załącznik 932951Zobacz załącznik 932952
Gratuluję! Marysia jest słodka [emoji7][emoji8]
Rozkręci ci się tak jak i mnie. Cierpliwości kochana. Poznawajcie się i cieszcie sobą [emoji4]
 
reklama
Do góry