Dziewczyny byłam wczoraj na pogotowiu. Msjka nas wszystkich zaraziła. Mąż lezy z gorączką ma anginę, mnie wczoraj też dopadła wysoka goraczka mam nalot i czopy białe na migdałach. Czuję się fatalnie cała połamana, boli mnie głowa.
Na pogotowiu jakaś masakra lekarz, który mnie badał ok zrobił wszystkie badania nawet ekg bo osłuchowo mu się coś nie podobało. Przepisal antybiotyk Duomox, osłone i na zbicie gorączki. No i dał mi skierowanie na oddział ginekologiczny, żeby sprawdzić czy z dzieckiem wszystko ok i czy mogę być hispitalizowana w domu czy na oddziale. A ba oddziale gin taka wredota ani dzień dobry ani pocałuj mnie w ..... dobrze, że jeszcze była położna która nadrabiała swoją uprzejmiścią. Po czym gin powiedziala żebym rozebrała się do badania - a ja od pasa w dół? A ona a co Pani jest po raz pierwszy na badaniu? A ja - nie, ale mozna przecież badać również przez powłoki brzuszne. Rozebrałam się zbadała mnie powiedziała, że ciąża zywa tetno w normie i koniec - dodam, że usg wepchnęła mi na siłę zero delikatności. Masakraaaa
W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam, żeby się tak nie burzyła, bo przecież sama sobie tego skierowania nie napisałam i nie wymyśliłam choroby. Czuję się źle, mam goraczkę, boli mnie każdy mięsień, głowa, mdli mnie na wymioty, nam zadyszkę i ogólnie czuję się jakbym miała zaraz zemdleć. W tym momencie zeszła z tonu i powiedziała, ze mają dużo pracy i dwie ciężarne do porodu. Moje badanie trwało może 5 minut - rzeczywiście zajełam jej tyle czasu ze hoho
Jak wchodziłam do windy położna powiedziała no to do zobaczenia już przy porodzie - a ja na to tak po cichu w żadnym wypadku.
Teraz leżę i odpoczywam tska to historia mi się przytrafiła [emoji22]