Cześć dziewczyny. Chciałam wrócić do tematu z wczoraj czy piątku a mianowicie chorych dzieci w przedszkolu. Opowiem Wam jak jest u nas (bo też mieliśmy z tym problem).
Któraś z Was pisała, że mąż pracuje w prywatnym i tam wzywają lekarza na koszt rodzica. W państwowym tak nie za bardzo się da. Ochrona danych, dziecko należy do jakiegoś lekarza, jak się zadzwoniło do rodzica to trzeba na niego czekać, chyba, że dziecko wymaga hospitalizacji to wzywa się karetkę i rodzica (u nas kiedyś karetka czekała na rodzica bo sami nie mogli wziąć dziecka do szpitala).
Jak co roku rodzice w moim przedszkolu podpisują regulamin przyprowadzania i odbierania dziecka z przedszkola. Jeden z zapisów mówi, że nie przyprowadza się dziecka chorego, z infekcją, ze zmianami skórnymi lub okaleczonego, ze świeżymi strupkami a dziecko po chorobie wirusowej ma mieć zaświadczenie od lekarza, że zakończyło się już jego leczenie.
Mój Miko też złapała rotawirusa od kolegi z przedszkola. Matka zadzwoniła w poniedziałek, że dziecko wymiotuje a w środę już przyszedł do przedszkola, nieważne, że nic nie chciał jeść i rodził kupkę co pół godziny. Odebrała go po dwóchgodzinach bo zadzwoniliśmy po nią, ale Miko zdążył i innych kilkoro dzieci zarazić. Z racji, że Miko ma bardzo słabą odporność (pisałam kiedyś o jego hipogammaglobulinokemii) wylądowaliśmy w szpitalu na ponad tydzień...
W rzeczywistości sami wiecie jak jest. Rodzice kłamią, nie przyznają się, każą dziecku na wejściu nie kaszleć, wysmarkują nos przed samym wejściem, żeby przez kilka minut nie musiało znów smarkać. Nie raz dostaliśmy dziecko ze stanem podgorączkowym, dziecko z ranami po komarach takimi, że masakra.... szkoda było wydać 10 zł na coś przeciw komarom...
W ubiegłym roku mieliśmy taką sytuację, że matka po upominaniach wielokrotnych i telefonach, że ma odebrać dziecko, zaczęła przynosić zaświadczenia od lekarza, że dziecko jest chore. Potrafiła tak kiedyś codziennie przez trzy dni. Zadzwoniliśmy tam i co.... ochrona danych osobowych, nawet nie mogli podać czy takie dziecko należy do tego ośrodka zdrowia (a mieliśmy wielkie podejrzenia, że zaświadczenie drukowane z netu).
Inna matka na telefon (o godz. 12) że dziecko głowa boli, ma katar i powiększa się temperatura, mówiła, że już jedzie po nią a przyjeżdża o 16.00. Na drugi dzień przyprowadza mała i mówi, że to jakaś jednostkowa sytuacja, że jest ok. Godzina 10, dziecko już płacze że boli główka, chce do mamy, gile lecą, więc dzwonię i co? Matka przyjechała o 16 a dziecko przespało z 4 godziny na leżaku, tylko patrzyłyśmy czy nie ma większej gorączki. Tłumaczenie - jeździ teraz do Wrocławia (ode mnie 50 km) na spotkania z klientami i nie mogła wcześniej). Trzeciego dnia znów przyprowadziła dziecko. Wkurzyłam się na maksa, nie chciałam przyjąć, zadzwoniła do dyrektora, że dziecko jest zdrowe, że to od ząbków, bo idą piątki a ja nie chcę przyjąć. Dyrektor kazał przyjąć, powiedział, że jednak jak zadzwonimy, że coś nie tak w pół godziny ma być u nas. Oczywiście mała znów temperatura, znów chce leżaczek, więc ja za telefon - godz. 12.00 a mamunia o której przyjechała? Łaskawie o 15.00. Więc dyrektor napisał notatkę służbową, że wie o całej sytuacji, że w poniedziałek przyjechała o 16, we wtorek o 16 dziś o 15 a telefony były o 12, 10 i 12. Matka dostała apopleksji jak miała to podpisać.
Od tej pory dyrektor stwierdził, żeby też siebie bronić w jakiś sposób mamy pisać te notatki. Tak robimy.
Jedna matka nas oskarżyła, że nie powiedzieliśmy o bólu głowy i dziecko wymiotuje itp pewnie się stuknęło w przedszkolu a my to ukrywamy i ma wstrząs mózgu.... No to my jej pokazujemy notatkę, że poprzedniego dnia odebrała jej syna babcia i podpisała, że dziecko uskarżało się na ból głowy a nikt z rodziny (matka i ojciec) nie odbierali telefonu...
Póki co mamy spokój, bo rodzice boją się jak mają podpisać taką notatkę. Tym bardziej, że jedna sprawa skończyła się w sądzie rodzinnym i odebrali matce dziecko i jest w rodzinie zastępczej u babci (ale to już skrajny przypadek, patologia totalna, jednak inni rodzice wiedzą, że nasze działania nie zostają bez pokrycia i coś z tym robimy).
Jeśli w Waszym przedszkolu macie taki problem to poradźcie nauczycielce, żeby spisała notatkę służbową. Na moich rodziców podziałało i mamy spokój z choróbskami.
Miłego dnia dziewczyny. Ja już chyba dziś się nie pojawię, moja chrześnica idzie do I Komunii Świętej, więc będziemy świętować
Tylko szkoda, że bez męża