hej, hej
tak, wróciłam do starej pracy. powiem Wam, że nie odczuwam w ogóle tej dwuletniej jeśli chodzi o pracę, obowiązki itd. ot wróciłam do biura i robię swoje, niemal nic nie zapomniałam, od razu weszłam w rytm. ale z drugiej strony tyle lat już w tym jestem, że trudno by mi było cokolwiek zapomnieć. i to, że bardzo lubię moją pracę. no i właśnie Ewka, dobrze pamiętasz, że niesmak po tamtej sprawie pozostał, stosunki mamy chłodne, baaaardzo oficjalne, zmieniło się też wiele w kwestiach zaufania. cóż... jakoś daję radę. muszę i chcę.
a Hania póki co jeszcze się adaptuje, płacze przy rozstaniu, ale z tego co babki mówią, dobrze sie odnajduje, bawi się z dziećmi. strasznie mi przykro, że dzieciaki muszą chodzić do przedszkola, choć nie chcą. chętnie bym jeszcze z Hanią chociaż do wakacji posiedziała w domu, czasem sobie przeklinam w myślach, że M nie zarabia więcej, żebym mogła wziąć te pół roku wychowawczego, żeby kredyt sam się spłacał, żeby babcia mogła pobyć z dzieciakami... eh... ale przedszkole jest super, naprawdę dzieciom jest tam dobrze, większość przedszkolanek pracuje zgodnie z zasadami montessorri,szkoda, że nie wszystkie, ale grupy są wymieszane wiekowo, nie trzymają się twardo podziałów, Hania często bawi się ze starszakami, bo jakoś nie chce spać w dzień. bardziej niż nią, martwię się o Q... zobaczymy jak to z nim będzie dalej.
kurcze zasypuje nas, za oknem biało, aż miło. boję się, że nie dojadę na stację paliw, muszę zatankować zanim odbiorę Hana, bo do pracy już niemal na oparach dojechałam