kota-behemota
Q & H team
Dorotar, my mamy kredyt na 20 lat, wielki, o wieeeele większy niż 150tys, o ktorych piszesz. I gdybysmy sie nie zdecydowali na ten kredyt, to pewnie kase, ktora placimy za rate dawalibysmy komus za wynajem lub przepieprzalibysmy ot tak. Ja nie umiem oszczedzac, w życiu nie nazbierałabym kasy na cokolwiek swojego, jestem typem, którego nie cieszy pieniądz gromadzony na koncie, czy w skarpecie, ale jeśli mogę go wydać i sprawić tym samym sobie lub bliskim radość, a mój M. wręcz przeciwnie, jest oszczędny, potrafi odłożyć kupę kasy, chyba dzięki niemu tylko kupilismy w zeszłym roku samochód za uzbieraną na koncie gotówkę... Warcając do kredytu, bałam się cholernie, ale jak już składałam podpis na umowie, było mi wszystko jedno, po prostu chciałam mieć coś swojego, swoje 4 kąty i tym samym zabezpieczenie dla dzieci na przyszłość, wiadomo, że nikt nie przewidzi, czy za 5-10 lat będziemy mieć taką samą sytuację zawodową, czy finansową, ale jestem zdania, że jeśli się jest zdrowym i ma chęć do pracy to pracę się znajdzie i już, bez ryzyka w tym naszym cudownym kraju młodzi ludzie mogą zapomnieć o czymkolwiek. My zaryzykowaliśmy, spłacamy kredyt, mamy swój dom, zabezpieczenie dla Kuby i Hani, miejsce, z którego nikt ich nigdy nie wyrzuci, jak nie będzie kasy na prąd, nie zapłacimy, odetną prąd, będziemy oświetlać świeczkami, jak na wodę braknie, to odetną dopływ, będzie deszczówka, ale z naszego domu nikt nas nie wyrzuci, to nasz azyl. Inaczej się ma sprawa z mieszkaniami, niby Twoje, a jak nie będziesz płacić czynszu, to i tak ostatecznie wylądujesz na bruku, licha sprawa.
Phelania, czy Alanek się jakoś specjalnie zmienił po pojawieniu się Marcelka? Chodzi mi o jego usposobienie, zamknął się w sobie, czy coś w tym stylu? Boję się tego...
Kubuś też jest małym zwariowanym wariatem, łobuziak z niego, że hej, nie usiedzi w miejscu, próbuje kombinować, włazi dosłownie wszędzie, nawet na blat w kuchni zdołał się wspiąć i próbował po nim biegać. Najśmieszniejszy jest, jak doskonale wie, że nie może gdzieś włazić, a wie, że ja jestem obok i patrzę, np. dziś otworzył sobie dolną szufladę w kuchni i zadarł nogę do góry, patrzył na mnie z łobuzerskim uśmiechem i czekał. Włazić tam zaczyna dopiero, jak idę w jego kierunku. Jak powiem stanowczo, że "nie można wchodzić w szuflady" to się wycofuje ze śmiechem. Cwaniak.
Netka, u mnie też niemiłosierny bałagan, najgorzej jest w kuchni, a nawet nie myślę o tym, żeby się brać za sprzątanie. Marzę o walnięciu się pod kołdrę i o śnie! Muszę koniecznie zmobilizować M. do ogarnięcia chaty!
wiecie, nerw mi się włącza na myśl o weekendzie, tak, teściowie... czuję w powietrzu, że znów będzie zatarg z teściem, nie zamierzam popuszczać, musi wiedzieć, że u nas w domu nie ma przyzwolenia na bluzganie, a tak niestety wygląda jego pomoc przy jakichkolwiek pracach domowych, oczywiście zamierza pomagać M. przy jakichś pierdołach, a zwykle własnie wtedy zachowuje się jak prostak, nie zaakceptuję u siebie takiego zachowania, wolę, żeby nie pomagał w ogóle.
Phelania, czy Alanek się jakoś specjalnie zmienił po pojawieniu się Marcelka? Chodzi mi o jego usposobienie, zamknął się w sobie, czy coś w tym stylu? Boję się tego...
Kubuś też jest małym zwariowanym wariatem, łobuziak z niego, że hej, nie usiedzi w miejscu, próbuje kombinować, włazi dosłownie wszędzie, nawet na blat w kuchni zdołał się wspiąć i próbował po nim biegać. Najśmieszniejszy jest, jak doskonale wie, że nie może gdzieś włazić, a wie, że ja jestem obok i patrzę, np. dziś otworzył sobie dolną szufladę w kuchni i zadarł nogę do góry, patrzył na mnie z łobuzerskim uśmiechem i czekał. Włazić tam zaczyna dopiero, jak idę w jego kierunku. Jak powiem stanowczo, że "nie można wchodzić w szuflady" to się wycofuje ze śmiechem. Cwaniak.
Netka, u mnie też niemiłosierny bałagan, najgorzej jest w kuchni, a nawet nie myślę o tym, żeby się brać za sprzątanie. Marzę o walnięciu się pod kołdrę i o śnie! Muszę koniecznie zmobilizować M. do ogarnięcia chaty!
wiecie, nerw mi się włącza na myśl o weekendzie, tak, teściowie... czuję w powietrzu, że znów będzie zatarg z teściem, nie zamierzam popuszczać, musi wiedzieć, że u nas w domu nie ma przyzwolenia na bluzganie, a tak niestety wygląda jego pomoc przy jakichkolwiek pracach domowych, oczywiście zamierza pomagać M. przy jakichś pierdołach, a zwykle własnie wtedy zachowuje się jak prostak, nie zaakceptuję u siebie takiego zachowania, wolę, żeby nie pomagał w ogóle.