hejka
od samego rana mam wrazenie, ze tylko karmie i przewijam
Slawcio w pracy ale zaraz wpadnie do mnie mama to sie pbrobie i wyprowadze na prosta
czekam na wasze rady odnosnie braku pokarmu, bo tu sie strasznie zamartwiam
Paaricia śliczny twoj krolewicz i chyba do Ciebie podobny
Ziemzia wzruszkajcy opis porodziku, u mnie bylo podobnie tzn jesli chodzi o bol, ale duzo dawala b mila atmosfera i zyczliwosc wszystkich. Ale od poczatku - jak mowilam pierwsze skurcze pojawily sie 12 XII ok 14 jak kawkowalam sobie milo z mamcia, i jej mowie, ze chyba cos zaczyna sie dziac, ale nie jestem pewna, skurcze byly wtedy co 15 min, ale slabiutkie. Nasilily sie po M jak milosc co 10 min. wiec zaczelam sie przygotowywac - umylam wlosy pomiedzy skurczami musialam upolowac moment, bo w czasie skurczu nie moglam sie schylac, przez glowe przeleciala mi mysl czy by nie zrobic makijazu lekkiego, ale odpuscilam ;D przygotowalam torby, dokumenty, i wzielam sie za przerabianie instrukcji oddychania z moich książeczek o porodzie :laugh: pomiedzy skurczami drzemalam. Ok 1 w nocy weszlam do wanny na godzine i sie polewalam woda - co za ulga. O 2 w nocy czulam, ze juz nie zniose bolu i chyba czas dzwonic do poloznej, ale wytrzymalam jeszcze do 3. Byl to moment, w ktorym ksiażeczki o oddychaniu moglam pierdzielnac sobie o sciane - nic nie pomagalo, Wanda a jeszcze mi sie przypomniala babka ze szkoly i jej slowa "jak przyjdzie skurcz to nie bedziecie sie tak smialy"
Polozna kazala jechac do szpitala, obudzilam wiec Slawcia, po drodze taksowkarz sie bal, ze mu tam urodze, bo tak glosno oddychalam - trzymajac sie jednak instrukcji z ksiazeczek ;D W szpitalu barzdo mile przyjecie - babki nawet podpisac mi sie kazaly pomiedzy skurczami i cisnienie tez wtedy zmierzyly, chyba widzialy ze jestem juz daleko, bo nie badaly ginekologicznie, wklepaly dane do kompa i wio winda na porodowke. Dopiero tam mnie zbadano, przyjechala moja pani Hania i stwierdzila 4cm rozwarcia. Poskakalam na pilce, pogryzlam worek sako
pochodzilam sobie i nadszedl czas do wanny bo juz bylo 5cm. Mowie Wam wanna to jest to, nieziemski relaks, odprezenie, uczucie lekkosci. Po 50 min bylo juz prawie 8, Sławcio barzdo dzielnie sie spisywal, jak mnie juz bardzo bolalo to płakał, bo mówił, że najgorsza jest jego bezsilnosć, ale dzielnie przebierał w piżamkę, wycierał ręczniczkiem, podawał wodę, bo pić chce sie pieruńsko, no ale tak jak Ziemzia nie chciałam zeby mnie informowal o sile skurczów, przeciez sma doskonale czulam ich powalajaca sile, w kazdym razie jak przychodzil skurcz to nie dawalam rady juz prawidlowo oddychac, ani przybierac odpowiedniej pozycji, polozna kazala mi tylko dmuchac jakbym miala piorko na nosie i odprezac miesnie, co juz calkowicie bylo niewykonalne, kazdy fragment ciala mi sie ostro napinal.. Stwierdzilam, ze chyba nadszedl moment na zzop, jeszcze sie zastanawialm czy nie wejsc do wanny, pani hania b zachecala, bo mowila ze jeszcze 10 skurczy i bedzie mozna przec, ale sie odmyslilam i zawolala anestezjologa. Byl to dla mnie najmilszy facet w szpitalu ;D na sam jego widok przestawalo bolec. W kazdym razie nie zaluje decyzji o znieczuleniu, oslabilo odczucie skurczy do tego stopnia, ze moglam spokojnie miedzy nimi odpoczac, a ich sile lepiej znosic oddychajac przepisowo. No i faktycznie niebawem zaczely sie bole parte, ktore przy wczesniejszych byly igraszka i ulga dla mnie, bo przynajmniej mozna w koncu cos efektownie porobic a nie tylko jeczec i wzdychac. Zebral sie caly zespol - polozna, lekarz, neonatolog, siostra noworodkowa i pediatra, troche mnie wkurzalo ze tak stoja i sie gapia i kaza przec, ale trudno, na tym etapie ma sie juz wszystko w dupce
Poszlo ekspresowo, no prawie, bo Stasiaczek urodził sie z łapką koło uszka i przez to zwiekszył obwód główki i musiałam bardziej sie wysilic, zeby sie wydostał. iMusieli mnie tez przez to bardziej naciac, ale tego absolutnie nie czułam po znieczuleniu miejscowym. Pani Hania i Sławek mówili, że mam zrobic jeszcze ostatni duży wysiłek bo widać ciemne włoski co mnie zmobilizowało na maxa. W koncu o 12.23 wyszedł ipołozono mi go na brzuszku, to byla przepiekna chwila, Sławek plakał ze wzruszenia a mi było błogo i cudownie z malenstwem na piersi, lezeliśmy tak przez całe szycie, którego też nie czułam dzieki dobremu znieczuleniu. Potem pojechalismy na sale i tam przez dwie godziny Stasio tez lezał mi na brzuszku okryty pieluszką. W szpitalu byłam krotko, choc maja zwyczaj 2 doby ale jak sie dobrze czujesz to mozna wyjsc na drugi dzien, co zrobilam, bo meczyl mnie halas, non stop badania, kontrole, a najbardziej bolalo slyszenie jeków z porodówki - moja sala była naprzeciwko - jeki w stylu " zabierzcie mnie stad, jezuuu zrobcie cos itp" jak to słyszałam to sama ryczałam. W kazdym razie juz sie z moją panią chanią umówiłyśmy za dwa lata nna dziewczynkę
Dominisię ;D
Od środy jesteśmy w domku, ale jeszcze sie w pełni nie zorganizowaliśmy, choć idzie nam nieźle, najbardziej sie stresuje tym brakiem pokarmu, jak macie jakies rady to dawajcie. Kończe bo malutki sie zbudził, papa, cmokaski