W usc dowiedziałam się, że jest możliwe, że Kierownik USC nie zna ustawy, która jest podstawą funkcjonowania tego urzędu. Daniel wyjeżdżał do Irlandii i chcieliśmy załatwić uznanie dziecka przed jego urodzeniem w razie czego. Ze studiów pamiętam ,że jest to jak najbardziej możliwe, niestety pani kierownik usc miała inne zdanie i oświadczenia przyjąć nie chciała. Później, już w Irlandii, Daniel poszedł do konsulatu, bo przed konsulem też można dziecko uznać, niestety i tu brak było wiedzy w tym zakresie, więc odprawiono go z kwitkiem (pani konsul pytała czy ja nie mogłabym tam przylecieć i przyjść z nim ;D). No i urodziła się Nadia, było co robić przy małej , potem święta i dopiero później poszłam zgłosić urodzenie dziecka, niestety w związku z powyższym nie miałam papierka o uznaniu, a Daniel znów w Irlandii, no i mała miała tylko mamę w akcie i moje nazwisko. Daniel poszedł do konsulowej i wreszcie wymusił na niej sporządzenie protokołu o uznaniu Nadii, wysłali papiery do Polski, więc znowu jadę do usc. A tam pani mówi, że owszem dziecko uznał, ale nazwisko zostanie dalej moje, bo na tych papierach z konsulatu pisze że dziecko nosi moje nazwisko....Furii dostałam i tłumaczę pustej babie, że dlatego tam napisali, że nosi, bo dopóki ja nie wyrażę zgody na uznanie dziecka jego oświadczenie nie ma żadnego prawnego znaczenia, więc niby jak może mieć jego nazwisko?? Zresztą, nosi to czas teraźniejszy, a faktem jest że nosi moje nazwisko i po to przybyłam do usc żeby to zmienić. Paniusia się wnerwiła :bo tak to jest jak się takie rzeczy osobno załatwia...To jej mówię, że chwała bogu ustawodawca taką możliwość przewidział, stąd takie przepisy. A ona dalej swoje, że ona co do tych przepisów to nie wie itp. Mówię, że to się dobrze składa, bo ja wiem, w końcu skończyłam prawo do cholery. No i wreszcie wpisała mi to nazwisko. Kretynka.