czesc dziewczynki..
musze troszke pomarudzic bo inaczej dostane szalu..
.juz mojej truje..
dziewczynki uwiezcie mi jak ja sie ciesze ze wracam do mamusi ..
..jejku jeszcze jakies kilka dni w domu tesciow i bede zagryzala kazdego pokolei.>
..mama Piotra wcina sie ..ja wiem ze ona chce dobrze ale bez przesady..ok samego pocvzatku..ale pierwsze dni siedzialm spokojnie i nic nie mowilam..pozniej pierwsza choroba ALa i zastrzyki a ona mowi ze nie mamy pozwolic dluzej mu dawac tego antybiotyku niz 5 dni...ozywiscie zlalam to co mowila>
..pozniej znowu maly chory a ona kaze mi go kapusta okladac ..no i raz oblozylam bo dopiela tego..i maly mial poparzona skore na piersiach......pozniej wyskakuje mi z pytaniem czy nie zostalabym tu..no jak moze o cos takiego pytac doskonale wie ze jestem tulko tu przez czas jak bedzie Piotrek i liczyla sie z ta mysla zejakon bedzie lecial to ja wracam do domu...a ona mi tu takie pytanie..zreszta umarlabym tu z nudow..zero kolezanek..zadna nie chce mnie odwiedzic bo musialaby jechac przez cale miasto...zreszta mama juz czeka i nie tylko ona ..cala rodzina czeka ..bo prawie szyscy nie widzieli jeszcze ALberta...wiec nie mozna byc takim egoista..przeciez moja rodzina tez ma prawo do tego aby go poznac...no i dzisiaj mi wyskakuje z tekstem..Al dostal ciemieniuche na brwiach i za uszkami a ona ze mam mu rumiankiem przemywac...aa..i jeszcze wczoraj...przychodzi do pokoju z Alem i mowi czy ty wyobrazasz to sobie ze on przez cala dlugosc lozka sie przeczolgal..myslalam ze zagryze ..piana mi sie zaczela normalnie toczyc z ust>
..ale przemilczalam..ona mu podkladala dlon pod stopki a on sie biedaczek odpychal
aaa..zapomnialam jeszce..dzisiaj jakas kolezanka dzwonila do niej i ta jej opowiada cos tam..aa..ze maly byl chory jak mial 2 tygodnie ..pozniej o chrzcinach i ze znow maly chory i kolejny raz antybiotyk i ze tak kolo sie z amyka i ciekawe kiedy teraz bedzie chory..i jakies tak szuszu szu...no i co ja mam sobie myslec..najlepiej byloby chyba gdybym malego zostawila jej i niech wychowuje ona..no i jeszcze kilka minut temu ..powiedzialam bratowej Piotra ze przwdopodobnie juz we wtorek zostane w domu bo jedziemy na obiad porzegnalny i chyba juz zostane..a Piotrek leci w srode..no i przy wyjsciu bratowej do domu ..mowi ze Danka juz we wtorek jedzie do domku io nie bedzie widziala ALbercika..a tesciowka..no jak to we wtorek to co juz tu nie przyjedzie..wrrrrr...nic tylko zagryzdz..
no ale gryze sie w jezyk..czasami pomarudze Piotrowi..ale on mowi przeciez mama chce dobrze ..juz przestan..ale czasami jej powie co nie co..tak jak ..narobila paniki ze kaszel malego to z pluc ..przeciez lekarz nic tam nie slyszal..no i mnie tylko denerwuje takimi tekstami..a przez to wszystko tylko kluce sie z Piotrem..albo niepotrzebnie krzycze na niego..albo on na mnie tak jak wczoraj przy kompieli malego..
..ale cale szczescie ze taki klutnie trwaja kilka minut..ale co byloby na dluzsza mete mieszkania tutaj..